Europarlament przyjął tzw. pakiet mobilności. To kontrowersyjny projekt regulacji niekorzystnych dla Polski w sprawie przewoźników drogowych. Zakłada on m.in. objęcie przewoźników drogowych przepisami o delegowaniu pracowników. Pakiet zwiększy koszty działania polskich firm.
Kontrowersyjne przepisy i tryb głosowania
Obrady przebiegały burzliwie, do propozycji zgłoszono ponad tysiąc poprawek. Polscy europosłowie domagali się wykreślenia głosowań z sesji, ale wniosek przepadł. Gdy głosowania się już rozpoczęły, po kilkunastu minutach wiceprzewodniczący PE zaproponował, aby zamiast głosować poprawka po poprawce zostały one połączone w bloki, co ma przyspieszyć procedowanie. Z sali podniosły się głosy zarówno poparcia, jak i sprzeciwu dla tego pomysłu. Ostatecznie taki deputowani zgodzili się na taki tryb procedowania, co zrodziło jednak wątpliwości natury proceduralnej wśród wielu posłów. W finalnych głosowaniach większość PE poparła jednak kontrowersyjne rozwiązania.
Europosłowie PiS zapowiedzieli, że zaskarżą tryb głosowania do Trybunału Sprawiedliwości UE. Platforma Obywatelska zapowiada, że czeka na zakończeniu procesu legislacyjnego, bo dopiero wtedy będzie można podjąć decyzję o zaskarżeniu zapisów do TSUE.
Przyjęcie przepisów nie kończy procesu legislacyjnego, bo w kolejnym kroku kompromis w sprawie ostatecznego kształtu regulacji będą musiały wypracować PE, Komisja Europejska i kraje członkowskie (Rada UE). Pojawia się jednak pytanie, czy znajdzie się na to czas, bo ostatnia sesja PE, na której taki kompromis musiałby być zatwierdzony, odbędzie się w dniach 15-18 kwietnia. Europosłowie wskazują więc, że czasu pozostało niewiele, co działa na korzyść przeciwników regulacji.
Chcą zaskarżyć tryb głosowania do TSUE
- Parlament Europejski ze złamaniem własnego regulaminu i pod polityczną presją przyjął pakiet mobilności. (...) Będziemy z pewnością skarżyć tryb głosowania do Trybunału Sprawiedliwości UE – powiedział dziennikarzom po głosowaniach w Brukseli europoseł Kosma Złotowski (PiS).
W jego opinii poprawki były poddane pod głosowanie w sposób niezgodny z przepisami. Wyjaśnił, że chodziło o sposób ich grupowania w bloki nie pod względem ich treści, ale tego, kto był ich autorem. Jednocześnie – jak przypomniał - wcześniej część propozycji została przez komisję transportu PE odrzucona. Dlatego, jak wskazał Złotowski, do czwartkowego głosowania nie powinno w ogóle dojść i było ono złamaniem przepisów.
Złotowski dodał, że samo przyjęcie pakietu jest niestety złą wiadomością. - To rozwiązania, które dzielą europejski rynek transportu na wschód i zachód, na centrum i peryferia. Jest to rozwiązanie niekorzystne dla naszej części Europy – powiedział Złotowski dziennikarzom.
Również europoseł Tomasz Poręba (PiS) jest przekonany o konieczności zaskarżenia regulacji.
Elżbieta Łukacijewska w rozmowie z dziennikarzami wyjaśniła, że PO również będzie próbowała zaskarżyć sposób procedowania do Trybunału Sprawiedliwości UE, ale nie od razu. - Oczywiście będziemy również skarżyć sposób procedowania na forum PE i zobaczymy, co będzie po trylogu (negocjacjach europarlamentu z Komisją Europejską i Radą UE nad ostatecznym kształtem nowych regulacji-przyp. PAP). Mamy nadzieję, że do tych trylogów nie dojdzie i już następny Parlament będzie decydował o pakiecie mobilności – wskazała.
Eurposłanka skrytykowała też samo przyjęcie regulacji. - Przeszły propozycje, które nie są dobre ani dla konsumenta, ani dla małych i średnich przedsiębiorstw, ani dla firm transportowych, nie tylko z Polski czy Europy Środkowo-Wschodniej, ale dla całej Unii Europejskiej. Uderzono w jednolity rynek, w swobody przepływu usług i towarów – powiedziała.
Dlaczego PO nie przekonała Niemców i Francuzów?
Europoseł Ryszard Czarnecki (PiS) powiedział dziennikarzom, że PiS udało przekonać się wielu Brytyjczyków do głosowania zgodnie z interesami naszego regionu. - Bardzo żałujemy, ze Platforma Obywatelska nie potrafiła przekonać Niemców i Francuzów do tego, żeby głosowali zgodnie z interesami jedności Europy. To jednak pokazuje brak skuteczności PO we frakcji Europejskiej Partii Ludowej – zaznaczył.
Z dziennikarzami spotkał się też europoseł Janusz Lewandowski (PO). - To zły dzień dla europejskiego parlamentaryzmu co do formy i co do treści. Co do formy to były to głosowania, które warto zaskarżyć, a co do treści, to jest w tym klimat protekcjonistyczny zachodniej części Europy – wskazał. Dodał, że regulacje są sprzeczne z ideą uczciwej konkurencji na wolnym rynku.
Lewandowski powiedział też, że przyjęcie regulacji jest świadectwem tego, że gaśnie zaufanie i odwraca się sympatia wobec naszej części Europy. - To jest swoisty wyrok zbiorowy, jakie odsiadują wszystkie tzw. nowe kraje za poczynania Kaczyńskiego i Orbana. Widać zmianę klimatu wobec naszej części Europy – wskazał.
Pytany, czy PO udało się przekonać europosłów z Francji i Niemiec w EPL do głosowania zgodnie z polskim stanowiskiem, odpowiedział, że w tej kwestii grają zróżnicowane interesy. - Moim zdaniem na tym tracą wszyscy. Ale też wielu europosłów jest pod presją związków zawodowych we własnych krajach – powiedział.
Polskie firmy transportowe mogą zbankrutować
- Przyjęte rozwiązania będą miały długoterminowe konsekwencje dla sektora transportu drogowego oraz naszych gospodarek. Dlatego uważam, podobnie jak wielu ministrów odpowiedzialnych za transport, że konieczna jest kontynuacja wyważonej, spokojnej i merytorycznej dyskusji, mającej na celu wypracowanie najlepszych przepisów. Na to będzie czas w przyszłej kadencji PE – skomentował minister infrastruktury Andrzej Adamczyk.
- Podstawowym celem dyskusji rozpoczętej w Parlamencie Europejskim w ramach prac nad Pakietem Mobilności było zwiększenie konkurencyjności sektora transportu drogowego w UE, tymczasem mamy do czynienia z próbami ograniczenia swobody świadczenia usług w transporcie drogowym. Dlatego nie ma i nie będzie naszej zgody na przyjęcie tak niekorzystnych rozwiązań – zaznaczył minister.
Według resortu infrastruktury pakiet w obecnej formie spowoduje zamknięcie rynków krajowych państw "starej UE" dla zagranicznej konkurencji. Może się to przyczynić do bankructwa firm i wzrostu bezrobocia wśród kierowców w wielu europejskich krajach, w tym w Polsce, a także do zwiększenia cen towarów i usług.
Sprawa dotyczy kontrowersyjnych regulacji, które zakładają m.in. objęcie przewoźników drogowych przepisami o delegowaniu pracowników. Polska, a także inne kraje naszego regionu, które sprzeciwiają się tym rozwiązaniom, wskazują na ich protekcjonistyczny charakter. Obawiają się, że uderzy to w ich przewoźników drogowych. Przyjęcie regulacji forsują natomiast kraje Zachodu, m.in. Francja.
O co chodzi w przepisach o pracownikach delegowanych
W grudniu 2018 roku mandat do negocjacji nad ostatecznym kształtem nowych przepisów przyjęła Rada UE (kraje członkowskie). Polska, podobnie jak część pozostałych państw UE, uznała proponowane przepisy za niekorzystne i głosowała przeciwko. Przeciwne były także: Węgry, Litwa, Łotwa, Malta, Bułgaria, Chorwacja, Irlandia i Belgia. Nie wystarczyło to jednak do zablokowania propozycji.
Propozycja Rady UE zakłada wyłączenie z przepisów o delegowaniu tzw. przewozów bilateralnych - z kraju, w którym mieści się siedziba firmy, do innego państwa. W drodze do kraju docelowego i powrotnej dozwolony byłby dodatkowy jeden załadunek lub rozładunek w innych państwach na trasie przejazdu, co również nie będzie wiązało się z podleganiem przepisom o delegowaniu. Podobnie jeden załadunek i wyładunek będzie mógł zostać przeprowadzony w drodze powrotnej do kraju, w którym mieści się siedziba firmy. Inna opcja, na którą mają zezwalać nowe przepisy, to brak dodatkowego załadunku lub wyładunku w drodze do punktu docelowego, a w zamian możliwość dokonania dwóch załadunków lub wyładunków w drodze powrotnej.
Co jednak ważne, w przypadku innych rodzajów operacji, przede wszystkim transportu między krajami trzecimi (tzw. cross-trade), zasady delegowania i płacy minimalnej miałyby zastosowanie od pierwszego dnia. Ten zapis byłby szczególnie niekorzystny z punktu widzenia przewoźników z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym polskich.
ja
Inne tematy w dziale Gospodarka