Parlament Europejski w Strasburgu poparł unijną dyrektywę o prawach autorskich bez poprawek, która ma zmienić zasady publikowania i monitorowania treści w internecie. Przegłosowane zostały m.in. kontrowersyjne artykuły 11. i 13.
Dyrektywa o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym ma zmienić zasady publikowania i monitorowania treści w internecie. Nowe przepisy wzbudzają sporo emocji w niektórych państwach UE, między innymi w Polsce, gdzie określane były nawet mianem ACTA2. Polska, Holandia, Włochy, Finlandia i Luksemburg nie poparły wypracowanego porozumienia w Radzie UE w tej sprawie.
PE napisał po głosowaniu w komunikacie, że YouTube, Facebook i Google News to niektóre z tych największych firm internetowych, na które przepisy te będą miały największy wpływ. Wskazał też, że jednocześnie w efekcie wejścia w życie nowych regulacji internet pozostanie przestrzenią wolności słowa.
- Parlament Europejski przyjął dyrektywę, która stanie się prawem powszechnie obowiązującym. Polska, jako lojalny członek Unii Europejskiej będzie zmuszona podporządkować się jej. Rząd polski będzie mógł jednak przy implementacji skorzystać z nieprecyzyjności przepisów, by ograniczyć jak najbardziej negatywne skutki tej dyrektywy dla społeczeństwa obywatelskiego i obiegu informacji w gospodarce - tłumaczył wiceminister kultury Paweł Lewandowski.
Artykuł 13. wprowadza obowiązek filtrowania treści pod kątem praw autorskich, natomiast artykuł 11. dotyczy tzw. praw pokrewnych dla wydawców prasowych.
Na mocy zmian przepisami art. 13. nie będą objęte: encyklopedie internetowe, takie jak np. Wikipedia, archiwa edukacyjne i naukowe oraz platformy pasywne (tzw. usługi w chmurze dla indywidualnych użytkowników jak Dropbox), platformy w ramach otwartego dostępu, platformy sprzedażowe jak Ebay czy Amazon i wszystkie platformy, których głównym celem nie jest dostęp do treści objętych prawem autorskim (np. portale randkowe), ani ich magazynowanie.
Artykuł 13. wprowadza obowiązek filtrowania treści pod kątem praw autorskich.
Platformy, których dotyczy art. 13., powinny podpisać licencje z właścicielami praw na treści chronione prawem autorskim. Jeśli platforma nie otrzyma takiej licencji, będzie musiała usunąć treści wskazane przez właściciela praw. Jeśli platforma nie dopełni obowiązków, będzie odpowiedzialna za nielegalne treści wprowadzane przez użytkowników.
Start-upy będą podlegały mniejszym restrykcjom niż wielkie, od lat działające na rynku firmy internetowe. Regulacjami nie będą objęte też prace internautów takie jak memy, gify itp.
Art. 11., określany przez jego przeciwników jako podatek od linków, odnosi się do tego, jakie elementy artykułu dziennikarskiego mogą być publikowane przez agregatory treści bez konieczności wnoszenia opłat licencyjnych. Regulacje wymagają, by platformy, takie jak np. Facebook, płaciły posiadaczom praw autorskich za publikowane przez użytkowników treści albo kasowały takie materiały. Wydawcy prasy będą mieli możliwość negocjowania licencji z platformami i agregatorami treści.
Artykuł 11. dotyczy tzw. praw pokrewnych dla wydawców prasowych.
Nowe prawo nie dotyczy prywatnego i niekomercyjnego użytkowania tekstów prasowych przez indywidualnych użytkowników, nie dotyczy również hiperlinków, a wraz z nimi krótkiego wyciągu z artykułu. Na mocy przepisów wydawcy mają obowiązek dzielenia się wpływami z nowego prawa z autorami danej publikacji.
Tomasz Poręba powiedział, że wtorkowe głosowanie było głosowaniem za lub przeciw cenzurze w internecie. - Prawo i Sprawiedliwość głosowało przeciwko cenzurze w internecie, przeciwko tym wszystkim zapisom tej dyrektywy, które w sposób bardzo zły będą ograniczać wolność w internecie dla użytkowników tego medium. To bardzo smutny dzień dla wszystkich użytkowników internetu. (...) Byliśmy, jesteśmy i będziemy przeciwko cenzurze w internecie, która niestety po przegłosowaniu tego raportu jest bardzo prawdopodobna - zaznaczył.
To bardzo smutny dzień dla wszystkich użytkowników internetu.
- Byliśmy przeciwni tej dyrektywie z bardzo prostego powodu: ona faworyzuje gigantów medialnych (...). Ta dyrektywa przede wszystkim służy interesom wielkich, jest wymierzona przeciw średnim i małym - powiedział szef EKR, europoseł Ryszard Legutko (PiS).
Europoseł Ryszard Czarnecki powiedział, że głosowanie dotyczyło wolności w internecie i cenzury. - My jesteśmy formacją, która zawsze była za wolnością i będzie za wolnością. Ci, którzy mówią o wolności, dziś pokazali, że są przeciwko tej wolności - wskazał. Była to aluzja do europosłów PO, którzy zagłosowali za przyjęciem dyrektywy.
Za dyrektywą opowiedzieli się europosłowie: Danuta Huebner, Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, Barbara Kudrycka, Julia Pitera, Marek Plura, Bogdan Zdrojewski i Tadeusz Zwiefka. Przeciwko dyrektywie głosowali: Michał Boni, Danuta Jazłowiecka, Adam Szejnfeld i Róża Thun. Kilku innych europosłów PO, m.in. Jerzy Buzek i Dariusz Rosati, nie wzięło udziału w głosowaniu.
Artyści Urszula Dudziak i Tomasz Lipiński są zadowoleni z przyjęcia przez PE dyrektywy o prawach autorskich. - Jeszcze godzinę temu myślałam, że Temida zapłacze z rozpaczą, ale okazało się, że szaleje z radości - powiedziała Dudziak.
Lipiński dodał, że wygrała uczciwość, wygrali twórcy, wygrał rozsądek. "Kto przegrał? Przegrał gigantyczny koncern, który chciał wolności dla siebie" - wskazał.
Dodał, że dyrektywa nie jest skierowana przeciwko narodowi czy internautom. - To są wszystko propagandowe bzdury. To jest mącenie ludziom w głowach. Wygrał zdrowy rozsądek, wygrała prawda, wygrało społeczeństwo obywatelskie przeciwko gigantycznym, globalnym koncernom, które mają nas za nic i których politycy boją się jak ognia, bo bez ich narzędzi nie wygrywają wyborów - wskazał.
Wiceminister Lewandowski zaznaczył, że "rząd zgadza się z ideą wprowadzenia jednolitego rynku cyfrowego, wzmocnieniem ochrony prawo-autorskiej twórców, jednak metody zastosowane w tej dyrektywie w ocenie rządu budzą obawy związane przede wszystkim z ograniczeniem obiegu informacji, która jest kluczowa w nowoczesnych społeczeństwach i gospodarkach oraz zagrożeniem wprowadzenia bezprecedensowego filtrowania treści przez korporacje międzynarodowe, bez kontroli państwa".
Rząd ma 2 lata na wprowadzenie w Polsce tej dyrektywy.
KE z zadowoleniem przyjęła przegłosowanie przez Parlament Europejski dyrektywy o prawach autorskich, podkreślając, że zawiera ona zmodernizowane regulacje odpowiednie dla wieku cyfrowego.
"Dyrektywa ta chroni kreatywność w erze cyfrowej i zapewnia obywatelom UE szerszy dostęp do treści, wprowadzając przy tym nowe gwarancje w celu pełnej ochrony ich wolności wypowiedzi w sieci" - napisali wiceszef KE ds. jednolitego rynku cyfrowego Andrus Ansip i komisarz ds. gospodarki cyfrowej Mariya Gabriel. Jak wskazali, nowe przepisy wzmocnią branże kreatywne w UE, które odpowiadają za 11,65 mln miejsc pracy, 6,8 proc. PKB, generując 915 miliardów euro rocznie.
Komisja przekonuje, że głosowanie europosłów zapewnia właściwą równowagę między interesami wszystkich graczy - użytkowników, twórców, autorów, prasy - przy jednoczesnym wprowadzeniu proporcjonalnych obowiązków dla platform internetowych.
Inne zdanie ma Google, internetowy gigant, którego interesy są mocno związane z wprowadzanymi właśnie regulacjami. "Dyrektywa o prawach autorskich została poprawiona, ale nadal będzie prowadzić do niepewności prawnej i zaszkodzi europejskim branżom kreatywnym i cyfrowym" - napisał w przesłanym do mediów oświadczeniu rzecznik Google.
Rozczarowania wynikiem głosowania jest też europejska organizacja zajmująca się prawami konsumentów BEUC. "Pomimo ostrzeżeń, wyrażanych przez naukowców, organy ochrony prywatności, przedstawicieli ONZ i setki tysięcy konsumentów w całej Europie, Parlament Europejski dał zielone światło bardzo niezrównoważonemu prawu autorskiemu. Konsumenci będą musieli ponieść konsekwencje tej decyzji. Ich obawy zostały wyrażone głośno i wyraźnie, ale posłowie do PE zdecydowali się je zignorować" - oświadczyła dyrektor generalna BEUC Monique Goyens.
Komisja Europejska odrzuca jednak krytykę, przekonując, że dyrektywa chroni wolność słowa, która jest podstawową wartością Unii Europejskiej. Ansip i Gabriel podkreślili, że nowe przepisy wprowadzają silne zabezpieczenia dla użytkowników, wyraźnie wskazując, że wszędzie w Europie dozwolone jest (i będzie) używanie istniejących utworów do celów cytowania, krytyki, recenzji, karykatury i parodii. "Oznacza to, że memy i podobne kreacje parodiujące mogą być dowolnie używane. Interesy użytkowników są również zachowane dzięki skutecznym mechanizmom umożliwiającym szybkie zakwestionowanie nieuzasadnionego usunięcia ich treści przez platformy" - podkreślili Ansip i Gabriel.
ja
Inne tematy w dziale Polityka