Władze ZNP jutro mają zdecydować o terminie strajku w oświacie. Komentując to szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski stwierdził, że "jakakolwiek forma protestu w trakcie kampanii wyborczej będzie natychmiast upolityczniona" i zachęcił nauczycieli do korzystania z programu 500 plus. Słowa prezydenckiego ministra wywołały burzę.
Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz poinformował, że w poniedziałek prezydium zarządu głównego ZNP zdecyduje o treści pytania w referendum strajkowym oraz o terminie strajku w oświacie. Według Broniarza, "pod uwagę brane są różne terminy, ale najwięcej zwolenników ma opcja strajku w kwietniu".
Szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski choć nie zakwestionował prawa związkowców z ZNP do sporu zbiorowego odnośnie strajku, to zaapelował do dialogu społecznego ze względu na to, że "zawód nauczyciela ma tę szczególną misję, że on też ma charakter wychowawczy". - Jeśli nauczyciele będą podejmowali akcje protestacyjne muszą robić to w ten sposób, żeby uczniowie i rodzice zrozumieli (...), dlaczego tak drastyczną formę ten protest przyjmuje i żeby to było wychowawcze - powiedział.
Szczerski stwierdził, że "jakakolwiek forma protestu w trakcie kampanii wyborczej będzie natychmiast upolityczniona". - Nawet jeśli związki zawodowe by chciały zrobić z tego protest wyłącznie społeczny, on będzie protestem politycznym. Uważam, że każdy świadomy uczestnik życia publicznego - a przecież pan Broniarz i ZNP nim jest – musi wiedzieć o tym, że to będzie protest natychmiast wykorzystany w kampanii wyborczej, protest polityczny i cała próba tego, żeby domagać się praw nauczycieli po prostu pójdzie z dymem - powiedział.
Jak dodał, "nauczyciele nie mają obowiązku życia w celibacie". - W związku z powyższym także te transfery, które są dzisiaj dokonywane np. dla rodzin polskich - 500 plus - to też dotyczy nauczycieli - powiedział szef gabinetu prezydenta.
Te słowa prezydenckiego ministra oburzyły polityków opozycji oraz niektórych publicystów. Ich zdaniem Szczerski obraził godność nauczycieli, proponując im zamiast podwyżek dodatek w postaci 500 plus za posiadanie dzieci. Krótko mówiąc, jego słowa zostały zrozumiane tak, że nauczyciele zamiast pracować z dziećmi, sami powinni wziąć się za "robienie dzieci".
Polityce, którzy razem z Krzysztofem Szczerskim dyskutowali podczas "Śniadania w Trójce" nie komentowali jego wypowiedzi o "celibacie".
- Nauczyciele naprawdę zarabiają mało (…). Widząc to, jak hojną ręką różnym grupom społecznym, szczególnie swoim wyborcom, PiS stara się przekazać pieniądze, to nauczyciele mogą się czuć poszkodowani. Mogą się czuć grupą, która nie jest na tyle liczna, że się opłaca PiS w nich inwestować, więc ja absolutnie rozumiem, że z tego powodu chcą protestować, bo są grupą zawodową zaufania społecznego. Muszą być dobrze wynagradzani, bo od jakości ich pracy zależy to, jak się Polska będzie rozwijała - podkreślił Adam Szłapka z Nowoczesnej.
Wicemarszałek Senatu, polityk Porozumienia Adam Bielan zaapelował, by protest nauczycieli "nie odbywał się kosztem dzieci". Zaznaczył także, że podwyżki dla nauczycieli "odbędą się w dwóch turach – druga jest przygotowana na wrzesień". - To są najwyższe podwyżki od lat. Oczywiście, można zawsze powiedzieć, że nauczyciele zarabiają zbyt mało, bo uważam, że wciąż zarabiają mało. Natomiast jeśli chodzi o formy protestu, to one nie mogą zagrozić jednak dobru ich podopiecznych, dobru dzieci - stwierdził.
Nawiązując do wypowiedzi Bielana, poseł PO Rafał Grupiński zwrócił uwagę, że "te najwyższe podwyżki to jest 120 zł brutto". - Myśmy między 2008 r. a 2012 r. przyznali 50 proc. podwyżki, które były sukcesywnie dwa razy w roku realizowane, bo nauczyciele znajdowali się wtedy - w 2008 r. - mocno poniżej średniej płacy i te zarobki wtedy się znacznie poprawiły. Natomiast od czasu kryzysu greckiego tych podwyżek nie było i rzeczywiście minęły trzy lata rządów PiS i nauczyciele ani grosza podwyżki nie zobaczyli. Teraz mają dostać 120 zł, 140 zł w porywach jeśli chodzi o nauczycieli dyplomowanych i to jest ta wielka łaska - powiedział.
Europoseł PiS Ryszard Czarnecki mówił z kolei, że "za rządów PO i PSL odeszło 40 tys. nauczycieli, zamknięto 2,5 tys. szkół". - To było zwijanie polskiej edukacji, a podwyżki to były, owszem, głównie ze środków samorządowych (...). Jeżeli porównamy największe podwyżki, które były za rządów PiS z tym, czego nie było za rządów PO i PSL to zobaczymy, kto tak naprawdę jest mecenasem polskiej edukacji i polskich nauczycieli. Państwo chcecie robić strajk polityczny - ocenił.
Poseł Kukiz'15 Grzegorz Długi zaznaczył, że popiera "wszystkie akcje robione przez związki zawodowe", ale chciałby, żeby była to faktycznie "walka o godność i zarobki nauczycieli". - Niektórzy nauczyciele są w pierwszej linii walki politycznej i to oczywiście jest ze szkodą dla dzieci, które nie powinny być indoktrynowane, ale niektórzy mają przyzwyczajenia z czasów komuny" - mówił.
Dodał, że "bez dobrych nauczycieli nie będziemy mieli ani świadomych, dojrzałych obywateli, ani świadomych wyborców". - Wobec tego nauczyciele powinni być godnie wynagradzani, mieć godne warunki pracy. Nie mówię, że to mają być krezusi. Na pewno to musi być zawód, gdzie ktoś, kto ma tę pasję, nie musi jej realizować kosztem swojej rodziny - powiedział Długi.
Pod koniec grudnia ubiegłego roku MEN skierowało do konsultacji społecznych projekt rozporządzenia w sprawie minimalnych stawek wynagrodzenia nauczycieli, które ma obowiązywać w 2019 r. Zgodnie z nim wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli wzrośnie w tym roku od stycznia od 121 do 166 zł brutto. Związki zawodowe oceniły tę propozycję negatywnie. przedstawiły swoje żądania.
Związek Nauczycielstwa Polskiego chce zwiększenia o 1000 zł tzw. kwoty bazowej służącej do wyliczania średniego wynagrodzenia nauczycieli. Forum Związków Zawodowych żąda zwiększenia o 1000 zł wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli na wszystkich stopniach awansu zawodowego. Sekcja Krajowa Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" domagała się wcześniej podwyżki o 15 proc. jeszcze w tym roku, a później poinformowała, że żąda m.in. podniesienia płac w oświacie podobnie jak w resortach mundurowych, czyli nie mniej niż 650 zł od stycznia tego roku i kolejnych 15 proc. od stycznia 2020 r. do wynagrodzenia zasadniczego bez względu na stopień awansu zawodowego nauczyciela.
źródło: PAP
ja
Inne tematy w dziale Społeczeństwo