W konkursie drużynowym MŚ 2019 w Innsbrucku polscy skoczkowie nie zdobyli medalu, kończąc zawody na 4. miejscu. Złoto wywalczyli Niemcy, srebro Austriacy, a brąz Japończycy.
Biało-czerwoni nie obronili tytułu wywalczonego dwa lata temu w Lahti, gdzie złoty medal zdobyli Kamil Stoch, Piotr Żyła, Dawid Kubacki i Maciej Kot. Tego ostatniego nie ma w tym roku w kadrze na mistrzostwa, w niedzielę w drużynie wystąpił Stefan Hula.
MŚ w skokach 2019. Polacy bez medalu
Niedzielny konkurs zdominowali Niemcy, którzy prowadzili od pierwszego skoku, w którym Karl Geiger osiągnął 129 m. W tej grupie Żyła uzyskał 121,5 m i Polska plasowała się na drugiej pozycji. Jednak drugi w polskiej ekipie Hula miał słabą próbę - tylko 113,5 m i ekipa prowadzona przez trenera Stefana Horngachera spadła w klasyfikacji na szóste miejsce. Biało-czerwoni tracili do liderów Niemców prawie 33 pkt.
Straty trochę odrobili Kubacki (127 m) i Stoch (125 m), po pierwszej serii Polska była na czwartej pozycji z dorobkiem 451,8 pkt. Zdecydowanie prowadzili Niemcy, Polska do trzecich Japończyków traciła tylko 2,4 pkt, natomiast do drugich Austriaków 11 pkt.
W serii finałowej Niemcy udowodnili, że są do tych mistrzostw optymalnie przygotowani. Geiger, który ponownie jako pierwszy w ekipie Niemiec wyszedł na rozbieg, uzyskał 130 m i umocnił zespół na pozycji lidera. "Wpadkę" zanotowali Austriacy, którzy po słabszej próbie Philippa Aschenwalda (118 m) spadli na trzecie miejsce. Nie trwało to jednak długo, w kolejnym skoku Michael Hayboeck osiągnął 120,5 m, gdy Daiki Ito tylko 116 m i Austriacy wrócili na drugą pozycję.
Skoki w dwóch ostatnich grupach zawodników sytuacji nie zmieniły. Niemcy umocnili się na prowadzeniu, na drugiej pozycji byli Austriacy, a na trzeciej ekipa Japonii. Polacy skakali podobnie jak w pierwszej serii, Żyła miał 119,5 m, Hula 116,5 m, Kubacki 126,5 m, a Stoch 122,5 m.
Nadzieje na to, że w ostatniej serii zdarzy się cud, lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata Ryoyu Kobayashi zepsuje swoją próbę i dzięki temu Polacy awansują na podium, okazały się płonne. Stoch wylądował na 122,5 m, ale Japończyk o pół metra dalej i dzięki temu jego zespół wywalczył brązowy medal.
- Mam mieszane uczucia związane z tym konkursem, ale przecież nie zawsze da się skakać daleko i wygrywać zawody. Czasami trzeba walczyć ze swoimi słabościami, niedociągnięciami w technice skoku. Dzisiaj widocznie nie był nasz dzień, co nie znaczy, że to to nie mogą jeszcze być nasze mistrzostwa. Mamy przecież jeszcze dwa konkursy. Trzeba podnieść głowę, sprawdzić co można poprawić i iść dalej... - powiedział reporterowi TVP Kamil Stoch.
źródło: PAP
KJ
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Sport