Donald Tusk powiedział, że "zastanawiał się, jak wygląda specjalne miejsce w piekle dla tych, którzy promowali brexit bez nawet szkicu planu tego, jak go bezpiecznie przeprowadzić". Słowa te wywołały duże emocje w Wielkiej Brytanii. Premier Theresa May ma żal do szefa RE, że nie pomaga w rozwiązaniu impasu związanego z brexitem.
Specjalne miejsce w piekle dla zwolenników brexitu
Wypowiedź Tuska padła na zakończenie wspólnej konferencji z irlandzkim premierem Leo Varadkarem. Telewizyjne mikrofony wyłapały, jak Varadkar ostrzegł szefa RE, że brytyjskie media będą go krytykowały za tę wypowiedź, na co były polski premier odparł: "Tak, wiem". "Ale ja wiem, że masz rację" - odparł szef irlandzkiego rządu.
Wcześniej Tusk podkreślił, że unijna "27" nie ma dla Wielkiej Brytanii żadnej nowej oferty w sprawie warunków jej wyjścia z UE. Szef Rady Europejskiej mówił, że ma świadomość, iż po obu stronach kanału La Manche - w Wielkiej Brytanii, Irlandii i na kontynencie - jest ogromna liczba ludzi, którzy chcieliby, żeby nie było brexitu.
- Zawsze byłem z wami całym moim sercem. Jednak fakty są, jakie są. Obecnie probrexitowe stanowisko premier Wielkiej Brytanii i lidera opozycji wyklucza tę kwestię. Dzisiaj nie ma politycznych sił i skutecznego przywództwa, aby zostać. Mówię to bez satysfakcji, ale nie można kłócić się z faktami - wskazywał. Dodawał, że celem UE jest ciągłe przeciwdziałanie realizacji scenariusza brexitu bez umowy z Wielką Brytanią.
Brytyjska premier po raz kolejny spotkała się z Donaldem Tuskiem i przewodniczącym Komisji Europejskiej Jean-Claude'em Junckerem, May oceniła trwające rozmowy jako "stanowcze, ale konstruktywne".
Szefowa brytyjskiego rządu odniosła się również do kontrowersji wokół wypowiedzi szefa Rady Europejskiej. - Podniosłam w rozmowie z przewodniczącym Tuskiem kwestię języka, którego użył wczoraj, a który nie był pomocny i wywołał wielki niepokój w Wielkiej Brytanii. Powiedziałam, że oboje powinniśmy pracować nad tym, aby wypracować (model) bliskiej relacji między Wielką Brytanią oraz Unią Europejską; na tym powinien się skupić - powiedziała.
Wcześniejsze oświadczenia liderów UE były jednoznacznie krytyczne wobec próby renegocjacji porozumienia ws. brexitu. Obie strony zdecydowały się na wznowienie rozmów w sprawie treści porozumienia. Pomimo opóźnienia w ratyfikacji wynegocjowanej w listopadzie ub.r. umowy Theresa May zapewniła, że "zrealizuje brexit, i to na czas". Wielka Brytania powinna opuścić UE 29 marca br.
"Spotkanie z premier Theresą May jak przezwyciężyć impas dotyczący brexitu. Wciąż nie ma widoku na przełom. Rozmowy będą kontynuowane" - napisał na Twitterze Tusk.
Z kolei szef KE Jean-Claude Juncker zgodnie z zapowiedziami oświadczył na spotkaniu z May w Brukseli, że UE27 nie otworzy porozumienia o brexicie. Wyraził jednak gotowość do pracy nad deklaracją polityczną.
Tusk nazwany "diabelskim euromaniakiem"
Słowa przewodniczącego Rady Europejskiej wywołały ostrą krytykę ze strony przedstawicieli wielu brytyjskich ugrupowań politycznych.
Brytyjski minister spraw wewnętrznych Sajid Javid skwitował jego wypowiedź na Twitterze krótkim wpisem: "Nie na miejscu".
Z kolei szefowa klubu parlamentarnego Partii Konserwatywnej Andrea Leadsom oceniła, że "ten mężczyzna nie ma manier; to ekstremalnie godna pożałowania i absolutnie niepomocna (wypowiedź)". W późniejszym ostrzejszym komentarzu określiła komentarz Tuska jako "całkiem nieakceptowalny i haniebny".
Poseł Partii Konserwatywnej Nick Boles napisał na Twitterze, że Tusk "perfekcyjnie uosobił powody, dla których uważam, że Wielka Brytania nie mogłaby pozostać członkiem Unii Europejskiej". "Musimy wyjść, z porozumieniem, jak najszybciej" - dodał.
Również krytyczna była liderka północnoirlandzkiej Demokratycznej Partii Unionistów (DUP) Arlene Foster, której ugrupowanie wspiera mniejszościowy rząd premier May. Podkreśliła, że wypowiedź szefa RE była "celowo prowokacyjna" i "okazująca brak szacunku dla tych z nas, którzy zagłosowali za wyjściem z Unii Europejskiej". "Ewidentnie po stronie Brukseli rośnie presja" - oceniła.
Rzecznik DUP ds. brexitu Sammy Wilson poszedł o krok dalej i określił Tuska "diabelskim euromaniakiem", który "robi co może, aby Wielka Brytania pozostała związana łańcuchami unijnej biurokracji".
Polityk ocenił, że Tusk "po raz kolejny pokazał swoją pogardę dla 17,4 mln osób, które zagłosowały za wyjściem ze skorumpowanej Unii Europejskiej i szukaniem rajskiej (wizji) wolnej, bogatej Wielkiej Brytanii".
"To Tusk i jego aroganccy unijni negocjatorzy podsycali płomienie obaw w ramach próby zmiany wyniku referendum. Osiągnie jednak tylko tyle, że wzmocni sprzeciw tych, którzy zdecydowali, aby trzymać się z dala od Tuska i jego trójzębnej kliki" - podkreślił, odnosząc się do tradycyjnego wizerunku diabła z trójzębem w ręku.
Jeden z liderów kampanii za wyjściem z Unii Europejskiej i były przewodniczący eurosceptycznej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP) Nigel Farage zareagował na Twitterze na wypowiedź Tuska, pisząc, że "po brexicie będziemy wolni od niewybieralnych, aroganckich łobuzów takich jak Ty i sami będziemy rządzić się w naszym kraju". "Dla mnie to brzmi jak raj" - dodał.
Radykałowie przyznali rację szefowi RE
Wśród mniejszej grupy osób wyrażających poparcie dla Tuska znalazł się m.in. rzecznik Szkockiej Partii Narodowej ds. europejskich Stephen Gethins, który ocenił, że polski polityk swoją wypowiedzią "trafił w sedno". "Szarlatani i cwaniacy, którzy stanęli na czele kampanii za wyjściem z Unii Europejskiej nie mieli nawet na tyle przyzwoitości, aby nakreślić swoje plany przed głosowaniem, co bezpośrednio doprowadziło do niepewności i szkód, z którymi mierzymy się teraz" - podkreślił. "Reszta Europy jasno widzi, że wszyscy z nas w Wielkiej Brytanii płacą cenę za ich ciągłe niepowodzenia" - dodał.
W podobnym tonie wypowiedziała się szefowa republikańskiej irlandzkiej partii Sinn Fein Mary Lou McDonald, która powiedziała, że "nic, co Donald Tusk mówi, nie może bardziej utwardzić stanowiska Borisów Johnsonów i Rees Moggów tego świata", co jest odwołaniem się do wiodących eurosceptyków w Partii Konserwatywnej.
"To ludzie, którzy działali z absolutną pogardą dla tego kraju oraz całkowitym brakiem szacunku dla doświadczeń Irlandczyków na północy i południu oraz procesu pokojowego, który był kolektywnie budowany przez dekady" - oceniła. "To ich język jest przesadny, a ich stanowisko - niemożliwe do obrony" - dodała.
Z porozumieniem, czy bez - brexit i tak nastąpi
Gdyby May nie udało się uzyskać żadnych ustępstw ze strony UE w sprawie kontrowersyjnego mechanizmu awaryjnego dla Irlandii Północnej, kolejne głosowanie w brytyjskim parlamencie mogłoby dotyczyć trudnego wyboru między powrotem do wynegocjowanej przez rząd i odrzuconej w połowie stycznia przez parlament umowy w sprawie brexitu a wysoce ryzykownym opuszczeniem Wspólnoty bez porozumienia.
Premier zapowiedziała, że podda projekt całej umowy - wraz z ewentualnymi ustępstwami ze strony UE - pod głosowanie "tak szybko, jak to możliwe". Oświadczyła jednak, że jeśli nie będzie to możliwe przed 13 lutego, wygłosi wówczas oświadczenie w Izbie Gmin, a następnego dnia przedstawi posłom projekt neutralnej uchwały, dający podstawę do kolejnej debaty na temat brexitu.
W razie nieuzyskania większości dla umowy proponowanej przez May lub alternatywnego rozwiązania, na mocy procedury wyjścia opisanej w art. 50 traktatu o UE Wielka Brytania automatycznie opuści Wspólnotę bez umowy o północy z 29 na 30 marca.
źródło: PAP
ja
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Polityka