Kilkaset osób przybyło na plac Powstańców w Warszawie w ramach protestu przeciwko TVP. Chodzi o materiał z "Wiadomości", w którym pokazano polityków PO jako odpowiedzialnych za nakręcanie emocji politycznych w Polsce.
"Stop propagandzie nienawiści" na Facebooku
"Stop propagandzie nienawiści" to oddolna akcja zwolenników opozycji, którzy chcieli wyrazić sprzeciw wobec polityki informacyjnej TVP. Ponad 2 tys. osób zadeklarowało przyjście na protest, a wydarzenie na Facebooku obserwuje 14 tys. internautów. Niewykluczone, że akcja się powtórzy.
- Wszyscy poczuliśmy się dotknięci i łączyliśmy się w bólu. Niestety pewna telewizyjna stacja w dniu wczorajszym dała jasny przykład odczłowieczenia. Ten protest jest przeciwko propagandzie nienawiści serwowanej przez publiczną telewizję. To nie jest protest przeciwko wolności słowa, a przeciwko serwowaniu takiego bagna jak wczoraj i przez ostatnie kilka lat za pieniądze obywateli. Jako kluczowi fundatorzy TVP mamy święte prawo nie zgadzać się z takim przekazem, mamy święte prawo protestować - tłumaczyli protest inicjatorzy.
Protestujący wyrazili przed redakcją TVP oburzenie po emisji materiału w "Wiadomościach" z 14 stycznia. W dzień śmierci Pawła Adamowicza, pokazano wypowiedzi m.in. Donalda Tuska, Grzegorza Schetynę i Radosława Sikorskiego w bardzo ostrym tonie. Ogromna część dziennikarzy krytykowała materiał "Wiadomości" w mediach społecznościowych, zauważając, że dzień śmierci prezydenta Gdańska to nie czas na rozliczenia. Po drugie - jak można wyczytać z dyskusji - w dzienniku zabrakło nawet jednej, kontrowersyjnej wypowiedzi polityków PiS.
- Planujemy przede wszystkim uczcić chwilą ciszy pamięć prezydenta Adamowicza, odwołać się do sumienia tych dziennikarzy, którzy tworzyli wczorajszy materiał, by odeszli z pracy. Bez nienawistnych haseł, bez emblematów partyjnych, bez okrzyków i gwizdów - apelowali internauci z grupy "Stop propagandzie nienawiści". Niektórzy dyskutanci nie przyjmowali do wiadomości, że protest ma odbyć się w ciszy. - To może każdy zabierze ze sobą coś w co możemy walić, w jednym rytmie, bez słów. Jednostajnie, miarowo jak chińska tortura. Mogą być garnki, wiaderka, miski, walki, bębny, co kto ma i w co można walić - proponowała Agnieszka.
Nie wszyscy posłuchali organizatorów. Na scenie wystąpił m.in. Krzysztof Pieczyński, aktor, który od lat głosi dziwne teorie na temat Kościoła i wiary katolickiej.
Na proteście przeciwko TVP nie zabrakło polityków. W tym m.in. Joanny Scheuring-Wielgus, która podkreśliła, że nie wystąpi w mediach publicznych, dopóki nie zmienią się władze.
- Bardzo was proszę, żebyście reagowali na zło, które się dzieje, które się dzieje wokół was. Nie pójdę do TVP, dopóki osoby prowadzące i przekazujące te kłamstwa nie zostaną odwołane - zadeklarowała posłanka.
- Macie okazję przeprosić! W ostatnim czasie zrezygnował prezes, ale, niestety, nie ten, który powinien. Do prezesa apeluję: panie Jerzy Owsiaku, wróć! A do drugiego prezesa, który jest odpowiedziany za materiał w TVP, apelujemy: odejdź - powiedział jeden z organizatorów protestu przed redakcją TVP.
Do tłumu przemawiała również dawna prezenterka telewizji publicznej, Beata Tadla. Wraz z objęciem władzy w TVP przez PiS, Tadla odeszła do Nowej TV.
Odpowiedź TVP
Centrum Informacyjne TVP wydało oświadczenie, w którym czytamy o nagonce na dziennikarzy mediów publicznych. - Pracownicy i współpracownicy TVP stali się ofiarami niczym nieuzasadnionej nagonki i agresji. Pod adresem niektórych z nich i ich rodzin kierowane są groźby. Zarząd TVP informuje, że wszelkie tego typu zachowania są zgłaszane do właściwych organów - oświadczono.
Kosiniak-Kamysz w liście do Kaczyńskiego apeluje o odwołanie Jacka Kurskiego, prezesa TVP
GW
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo