Wynagrodzeniem znajomej Adama Glapińskiego, prezesa Narodowego Banku Polskiego, w wysokości przynajmniej 65 tys. zł miesięcznie zainteresował się Jan Maria Jackowski, senator PiS. To skandaliczna sytuacja, to „koryto plus” - powiedział z kolei wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka (Kukiz'15).
Pod koniec grudnia „Gazeta Wyborcza” napisała o dwóch współpracowniczkach prezesa NBP Adama Glapińskiego - szefowej departamentu komunikacji i promocji Martynie Wojciechowskiej oraz dyrektorce gabinetu prezesa NBP Kamili Sukiennik. Ujawniono wówczas, że zarobki Martyny Wojciechowskiej wynoszą ok. 65 tys. zł.
Polecamy: NBP nalega na usunięcie materiałów prasowych ws. afery KNF
„Według naszych informacji awans dyrektorski dostała w sierpniu 2016 r. Porównując jej oświadczenia majątkowe sprzed awansu i po nim oszacowaliśmy, że po podwyżce w sierpniu zarabia ok. 65 tys. miesięcznie wraz z premiami, dodatkowymi dochodami i bonusami. Dla porównania – były prezes NBP Marek Belka dostawał w sumie ok. 57 tys. zł miesięcznie” - napisała „GW”. Według najnowszych doniesień medialnych pensja Wojciechowskiej wynosić może nawet ok. 80 tys. zł miesięcznie.
O kwestię zarobków zapytał na swojej stronie internetowej senator Prawa i Sprawiedliwości Jan Maria Jackowski: "W związku z informacjami w mediach dotyczącymi zarobków miesięcznych Pana współpracowniczek w NBP, które zbulwersowały osoby zwracające się do mojego Biura Senatorskiego, zwracam się do Pana Prezesa z pytaniami, które zadają mi moi wyborcy: Czy prawda jest, że jedna z współpracowniczek Pana Prezesa zarabia 65 tysięcy zł. Miesięcznie. Jężeli nie jest to prawdą, to jakie zarobki miesięcznie z uwzględnieniem wszystkich pochodnych osiąga ta osoba w NBP. Jaki jest zakres obowiązków wzmiankowanej współpracowniczki i jakie posiada kwalifikacje merytoryczne by realizować te zadania?".
Wicemarszałek Tyszka odnosząc się do doniesień o wynagrodzeniach współpracowników prezesa NBP powiedział, że „jest to skandaliczna sytuacja”. – Myślę, że PiS za to bardzo dużo zapłaci. Dominujące pensje wynoszą w Polsce ok. 2,5 tys. zł według danych GUS, a znajomej prezesa NBP dają przynajmniej 65 tys. zł miesięczne. To jest absolutnie nieakceptowalne. To „koryto plus” – zaznaczył.
Czytaj: Prezes NBP Glapiński: Afera KNF jest wywołana, by wciągnąć Polskę do strefy euro
Tyszka przypomniał, że PiS obiecywało przed wyborami parlamentarnymi, że „kraść nie będą”. – Tymczasem okazuje się, że robią dokładnie to samo, a pod niektórymi względami nawet bardziej niż ich poprzednicy – podkreślił.
– Jako obywatel oczekuję jawności wynagrodzeń w NBP; ludzie mają święte prawo wiedzieć, ile płacą pracownikom – oświadczył.
Wicemarszałek Sejmu zwrócił też uwagę, że łączna miesięczna pensja Wojciechowskiej może wynosić nawet 80 tys. zł. – To więcej niż prezydent Polski i prezydenci wielu innych państw – wskazał.
Sasin: Rozdźwięk między informacjami z NBP i doniesieniami mediów
Pytany o tę kwestię w radiowej Jedynce, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin podkreślił, że ani rząd, ani PiS nie ma wpływu na to, w jaki sposób zarządzany jest NBP. – Nie wiem, na ile prawdziwe są te doniesienia medialne, mamy pewien rozdźwięk między tym, co słyszmy w mediach a tym, co jest oficjalnym stanowiskiem Narodowego Banku Polskiego – wskazał Sasin. Dopytywany, czy ta sytuacja powinna być wyjaśniona, Sasin odpowiedział twierdząco.
– Myślę, że sprawa powinna być wyjaśniona. Jednak powinien być zachowany pewien standard poziomu zarobków. To nie może być tak, że są osoby, które - może odgrywają ważną rolę, ale jednak urzędniczą - zarabiałyby tak wielkie pieniądze, jak słyszymy w doniesieniach medialnych. I na pewno musi to dużą część Polaków bulwersować. Dobrze by było, gdyby w żadnej instytucji publicznej nie dochodziło do tego typu sytuacji, które bulwersują tak obywateli. Dobrze by było, gdyby tę sprawę rzeczywiście wyjaśnić – podkreślił szef Komitetu Stałego Rady Ministrów.
Źródło: PAP
KW
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Polityka