15 września 2008 roku upadł amerykański bank Lehmann Brothers. Ta data uważana jest za początek wielkiego światowego kryzysu finansowego. Kryzys, zażegnany po kilku latach, dotknął również strefy euro, ale Polska ucierpiała w stosunkowo niewielkim stopniu.
Krach Lehmann Brothers
15 września 2008 roku czwarty co do wielkości bank inwestycyjny Lehman Brothers ogłosił upadłość, po tym, jak amerykański bank centralny (Fed) nie udzielił mu oczekiwanej pomocy. Uruchomiło to lawinę. Ruina Lehman Brothers przyczyniła się w 2008 roku do wybuchu globalnego kryzysu finansowego. Dopuszczenie do bankructwa było tym bardziej szokujące, że przeczyło powszechnie głoszonej zasadzie „zbyt wielki, aby upaść”.
Bezpośrednią przyczyną załamywania się funkcjonowania światowego systemu finansowego była hossa na rynku kredytów hipotecznych. Kredytów tych w poprzednich latach udzielały banki w Stanach Zjednoczonych osobom o niewystarczających możliwościach finansowych.
Do zaciągania kredytów zachęcały niskie stopy procentowe i rosnące ceny mieszkań. Jednak w 2006 i 2007 roku doszło do załamania cen na rynkach nieruchomości, co wywołało kłopoty większości banków amerykańskich. Największe banki zostały dokapitalizowane, ale nie zapobiegło to upadkowi Lehmann Brothers, który wsparcia już nie otrzymał.
Siedziba Lehman Brothers Holdings Inc. (Rockefeller Center), fot. Wikipedia.org
Plan Paulsona
Według niektórych teorii, za początek kryzysu można uważać już lato 2007 roku. Taką interpretację przedstawiła np. w swoim ubiegłorocznym raporcie Komisja Europejska, przypominając, że 9 sierpnia 2007 roku francuski BNP Paribas zamroził rewaloryzacje swoich trzech funduszy, które inwestowały w amerykańskie instrumenty finansowe związane z kredytami hipotecznymi, więc wydarzenie to można uznać za początek kryzysu finansowego, który rok później objął także banki.
Po upadku Lehman Brothers, w warunkach pogarszania się sytuacji finansowej w USA i na świecie, w Ministerstwie Skarbu USA powstał plan wykupienia długów niektórych banków i innych instytucji finansowych. Koszt tej operacji szacowano na ok. 814 miliardów dolarów. Plan został nazwany planem Paulsona, od nazwiska sekretarza skarbu USA. Choć został on oprotestowany przez grupę ekonomistów w USA, m.in. laureatów Nagrody Nobla, obawiających się negatywnych konsekwencji dla rynku w długiej perspektywie, po zawirowaniach (początkowo odrzuciła go Izba Reprezentantów) wszedł w życie.
Kontrowersyjna pomoc
Jak tłumaczył prof. Witold Orłowski, w latach 2008-2009 główne kraje zachodnie postanowiły pomóc bankom, przy całej świadomości, że ta pomoc jest kontrowersyjna. - Jednak panowało przekonanie wynikające z lekcji lat 30., że jeśli pozwoli się upaść kolejnym bankom, to wtedy skala zjawiska składania się domku z kart czy spirali ciągnącej gospodarkę w dół, może być trudna do opanowania - przekonywał ekonomista.
Był to również czas, gdy w USA dochodziło do wymiany na stanowisku prezydenta - w listopadzie 2008 roku kandydat demokratów Barack Obama pokonał kandydata republikanów Johna McCaina i w styczniu 2009 roku objął urząd po ustępującym po dwóch kadencjach George W. Bushu.
W grudniu 2008 r. spadająca konsumpcja i produkcja oraz wzrost bezrobocia i zadłużenia spowodowały, że Fed zdecydował o obniżeniu poziomu stóp procentowych do historycznie niskich poziomów, tj. do 0,25 proc.
Barack Obama podczas składania przysięgo 20 stycznia 2009 r., fot. Wikipedia.org
Upadek banków europejskich
Nie udało się jednak powstrzymać kryzysu zaufania na rynku międzybankowym, który dotknął także Europę. Upadły m.in. największe banki w Islandii, w wielu krajach, m.in. w Rosji i na Ukrainie ograniczono wielkość wypłat z rachunków bankowych. Gwałtownie osłabł węgierski forint, choć Węgry otrzymały znaczną pomoc z MFW i UE.
Zaprzestanie kredytowania sprzedaży samochodów spowodowało załamanie się jesienią 2008 roku tej sprzedaży. Największe koncerny samochodowe - Chrysler, General Motors, Ford, Volkswagen - zapowiedziały znaczne zwolnienia.
Zwolnienia były też w bankach, w Wielkiej Brytanii pracę straciło kilkadziesiąt tysięcy finansistów. Wszędzie doszło do znacznego spadku konsumpcji, przede wszystkim w USA, gdzie ogromnemu zadłużeniu wielu Amerykanów towarzyszyło rosnące bezrobocie.
Recesja w strefie euro
Spadek PKB odnotowano w strefie euro - w trzecim kwartale 2008 r. o 0,2 proc., a w czwartym o 1,3 proc. w ujęciu rocznym. W całym 2008 r. wzrost gospodarczy całej strefy euro wyniósł tylko 0,8 proc. Oznaczało to wejście "eurolandu" w najgłębszą od początków swojego istnienia recesję.
W kwietniu 2009 r. podczas szczytu G20 uzgodniono, że rynki finansowe nie mogą istnieć bez odpowiednich regulacji i nadzoru. W 2010 r. dwa państwa strefy euro otrzymały pomoc finansową – Grecja 110 mld euro oraz Irlandia 85 mld. W 2011 r. dług publiczny 17 krajów strefy wyniósł 87,2 proc. PKB.
Kraje "eurolandu" dotknęła ogromna recesja.
Pakt fiskalny
Kryzysowi w strefie euro miał zapobiec pakt fiskalny. Była to umowa międzynarodowa zawarta przez 25 państw członkowskich Unii Europejskiej, w tym wszystkie państwa strefy euro.
Pakt miał przeciwdziałać temu, że większość państw UE nie stosowało się do kryteriów konwergencji i postanowień Paktu Stabilności i Wzrostu (określającego m.in. dopuszczalną wysokość deficytu budżetowego), miał też wymuszać utrzymywanie równowagi budżetowej, większą kontrolę Rady Unii Europejskiej i Komisji Europejskiej nad stanem finansów publicznych państw i lepszą koordynację polityki gospodarczej.
Umowa podpisana została w marcu 2012 roku przez 25 państw członkowskich UE, bez Czech i Wielkiej Brytanii. Traktat wszedł w życie 1 stycznia 2013 roku.
Podpisanie paktu fiskalnego, fot. europa.eu
Plan Junckera
Elementem walki ze skutkami kryzysu miał być też tzw. Plan Junckera. To przygotowany przez Komisję Europejską i Europejski Bank Inwestycyjny plan pobudzenia inwestycji w gospodarce europejskiej w dwóch obszarach: szeroko rozumianej infrastrukturze oraz w sektorze małych i średnich przedsiębiorstw. Plan powstał w czerwcu 2015 r. z inicjatywy Jeana-Claude'a Junckera, przewodniczącego KE. Pierwotnie zakładał wygenerowanie inwestycji o wartości 315 mld euro, jednak z dniem 1 stycznia 2019 roku został on wydłużony do końca 2020 r., a kwota inwestycji zwiększona do 500 mld euro.
W ubiegłorocznym dokumencie Komisja Europejska zwracała uwagę, że obecnie UE jest w zupełnie innym stanie niż krótko po wybuchu kryzysu. Gospodarka "28" rośnie, podnoszą się inwestycje, a bezrobocie jest najniższe od 2008 r. Poprawił się też stan finansów publicznych - krajom, które musiały się mocno zapożyczać, żeby ratować swoje banki, udało się okiełznać poziomy deficytów.
Komisja zwracała również uwagę, że silniejsze niż przed kryzysem są banki, jednak przyznała, że wciąż trzeba wiele zrobić, aby przezwyciężyć spuściznę po kryzysie. Prace nad unią bankową, które były bardzo intensywne w następstwie kryzysu, przyniosły wiele pozytywnych rozwiązań, wciąż nie udało się ich zakończyć.
Plan Junckera miał ratować europejską gospodarkę, fot. wikipedia.org
Skutki kryzysu w Polsce
W Polsce skutki kryzysu były odczuwalne w zdecydowanie mniejszym stopniu niż w innych krajach europejskich. W pierwszych miesiącach trwania kryzysu również polskie banki w obawie o spadek cen nieruchomości znacznie zmniejszyły akcję kredytową. Z kolei Rada Polityki Pieniężnej znacznie obniżyła stopy procentowe (m.in. stopę depozytową z 4,50 proc. w 2008 do 2,00 proc. w roku 2013).
Były minister finansów Jacek Rostowski przyznał podczas niedawnego Forum Ekonomicznego w Krynicy, że w czasie kryzysu zwolennicy tezy, iż kapitał ma narodowość, uzyskali nowe argumenty. Banki pochodzące z określonych krajów poważnie rozważały wycofanie się z kredytowania polskiej gospodarki. Powiedział, że np. dopiero jego "ostra rozmowa" z ministrem finansów Austrii spowodowała, że z kredytowania polskiej gospodarki nie wycofały się banki austriackie. Powiedział, że również wtedy okazało się, jak cenne jest istnienie w Polsce takiego banku jak PKO BP, z dominującym udziałem państwa. Właśnie na ten bank rząd mógł bowiem w pełni liczyć.
To, że nie wprowadziliśmy w Polsce euro, okazało się zbawienne w skutkach.
Polska "zieloną wyspą" w Europie
W II kwartale 2009 r. PKB Polski wyrównany sezonowo wzrósł o 0,5 proc. w porównaniu z I kwartałem 2009 r. i był o 1,4 proc. wyższy w porównaniu do II kwartału 2008 r. Polska była jedynym krajem Unii Europejskiej, który zanotował w tym okresie wzrost PKB. Ówczesny premier Donald Tusk wraz z Rostowskim chwalili się na specjalnie zwołanej konferencji prasowej na Giełdzie Papierów Wartościowych w dniu 29 maja 2009 roku, że Polska w Europie jest "zieloną wyspą", co weszło na trwałe do języka polityki.
Dlaczego Polska wyszła obronną ręką z kryzysu? - Po pierwsze dlatego, że mieliśmy słabo rozwinięty system finansowy, czyli nie mieliśmy tych wszystkich bardzo rozwiniętych, zaawansowanych instrumentów, które w teorii miały zabezpieczać, a tak naprawdę przyczyniły się do kolapsu systemu finansowego świata zachodniego. Po drugie, nasz system narodowego nadzoru jest stosunkowo dobry, on jest bardzo ostry, nawet restrykcyjny. Ale dzięki temu instytucje finansowe, które funkcjonują w Polsce są bardziej kontrolowane niż w niektórych innych krajach Unii Europejskiej. I wreszcie po trzecie, uratowało nas to, że nie byliśmy w strefie euro. Mieliśmy własną walutę, która mogła się bardzo elastycznie dostosowywać do sytuacji kryzysowej. Nie mieliśmy sztywnego kursu powiązanego z euro czy wynikającego z polityki Europejskiego Banku Centralnego. W związku z tym nasz płynny kurs walutowy absorbował koszty uderzenia kryzysu, a nie polscy obywatele - wyjaśnia prof. UW i ekspert Instytutu Sobieskiego Tomasz Grosse.
Donald Tusk i Jacek Rostowski ogłosili Polskę "zieloną wyspą", fot. premier.gov.pl
Według raportu OECD, na dodatnie tempo wzrostu polskiego PKB wpłynęło też m.in. inwestycje prowadzone w ramach przygotowań do Euro 2012 oraz absorpcja funduszy unijnych.
Jak przygotować się na ewentualny kryzys?
Jeśli chcemy się przygotowywać na przyszły kryzys, to powinniśmy mieć zrównoważone finanse publiczne, nadwyżkę finansową oraz ustabilizowany system finansowy. To znaczy, że np. banki powinny mieć odpowiednie rezerwy na wypadek pogorszenia sytuacji na rynkach.- Własna waluta w sytuacji kryzysu będzie się osłabiać. I jeżeli będziemy mieli zbyt duże zadłużenie zagraniczne np. w dolarze albo w euro, to wtedy może to być groźne. Zarówno na poziomie kraju jak i przedsiębiorstw - przestrzega prof. Grosse. - Dlatego poziom długu powinien być monitorowany przez instrukcje nadzorcze. Warto zaznaczyć, że spadek kursu walutowego umożliwia poprawę eksportu. Można więc dostosować relacje gospodarcze do nowego słabszego kursu walutowego. To daje przedsiębiorstwom bardzo korzystne możliwości wyjścia z sytuacji kryzysowej - podpowiada ekspert.
źródło: PAP
ja
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Gospodarka