Kora, czyli Olga Sipowicz – liderka zespołu Maanam, spoczęła w środę na stołecznych Wojskowych Powązkach. Pożegnała ją rodzina, przyjaciele, przedstawiciele świata kultury i tłumy fanów.
Uroczystości rozpoczęły się przed południem na Wojskowym Powązkach. W ostatnim pożegnaniu liderki zespołu Maanam uczestniczyli krewni i przyjaciele artystki, przedstawiciele nauki i kultury, dziennikarze, politycy, a także tłumy wielbicieli jej twórczości.
Polecamy: Kora Jackowska nie żyje
Wiele osób przyniosło kwiaty, część z przybyłych nosiła koszulki z wizerunkiem artystki. Z głośników popłynęły największe utwory Maanamu m.in. „Mówią, że miłość mieszka w niebie” i „Się ściemnia”. Na scenie, wśród białych kwiatów i zapalonych świec, ustawiono portret Kory oraz urnę z jej prochami.
– Zawsze na swoim sztandarze miała napisane: „wolność” – stwierdził Wojciech Mann dodając, że Kora „była diamentem najczystszej wody”.
Mann podkreślił, że chce przypomnieć nie to, co Kora osiągnęła, ale jak. – Dane jej było żyć w okresie różnych faz naszego kraju. Na początku był komunizm, potem był komunizm z ludzką twarzą, potem były różne turbulencje, potem była Solidarność, stan wojenny, demokracja, a wreszcie parodia demokracji. I przez wszystkie te okresy Kora szła z podniesioną głową i z jasnymi poglądami – powiedział.
Tę jego wypowiedź wielu internautów odebrało jako upolitycznioną.
Mąż wokalistki Kamil Sipowicz przyznał, że żaden człowiek nie chciałby stanąć w takiej sytuacji. – Ponad 40 lat wspólnego życia, tak silny związek ciał, dusz, świadomości, poglądów, że w pewnym momencie wydawało nam się, że jesteśmy jedną istotą, porozumiewaliśmy się właściwie już bez słów. Żadne z nas nie przypuszczało, że zostanie samo. Z drugiej strony cały czas mam wrażenie, że ona tutaj jest docierają do mnie różne sygnały z tego internetowego świata, widzę wspaniałą, piękną kobietę, z którą spędziłam 40 lat. Dociera do mnie jej brak przez przedmioty, które zostawiła – mówił.
Jak zaznaczył, ich miłość nie była prosta, a ich życie było „bardzo burzliwe, ciekawe, czasami skandaliczne”. – Splatało się to wszystko z polityką polską, z historią muzyki rockowej. Kora była osobą z krwi i kości, nie była tylko osobą słodką, kochaną, wspaniałą, czasami była bardzo zaborcza, ostra, stawiała na swoim; miała zdecydowane poglądy – podkreślił.
– Przez ostatni miesiąc, który był miesiącem wstrząsającym, był wspaniały, dramatyczny, tragiczny, Kora przeszła piekło. Ta choroba była czymś bardzo niszczącym, ale nigdy nie widziałem nikogo, kto miałby taką siłę życia. W ostatnim okresie robiła wszystko, by pokazać, że jest do samego końca była bardzo aktywna, nie chciała się poddać, chciała żyć, kochała życie i nie bała się śmierci. Byliśmy z nią razem do końca – powiedział Sipowicz.
W ocenie prof. Magdaleny Środy Kora nigdy „nie była letnia, zawsze gorąca”. – Trudno sobie wyobrazić, co stałoby się ze światem, gdyby jej potężna energia nie znajdowała ujścia w koncertach, w śpiewaniu, w pisaniu i wreszcie w walce z chorobą, bo na tym polu była naprawdę zaciekłą wojowniczką – mówiła.
Jak podkreśliła, „Kora była radykalnie niezależna”. –Śpiewała „Nie znoszę, kiedy ktoś się sili i chce układać życie moje” – podkreśliła dodając, że artystka nie znosiła przeciętności, szarości, monotonii i rutyny.
– Była hipiską, celebrytką, babcią, przyjaciółką, scenicznym wampem, ironiczną liberałką, siostrą miłosierdzia, ekscentryczną gwiazdą. Jej osobowość skrzyła się wieloma barwami i rolami, a jednocześnie była wspólnotowa. Łączyła ludzi – całe pokolenia, środowiska – powiedziała Środa. – Cieszmy się, że z nami była, i że z nami jest. Bo boginie nie umierają – dodała.
Posłuchaj fragmentów przemówień na pogrzebu Kory
Źródło: TVN24/x-news
– Mówiłaś głośno i krzyczałaś. Uczyłaś nas w ten sposób odwagi mówienia prawdy czy choćby ścinania symbolicznego włosów. Pewnie pamiętasz te tłumy na twoich koncertach, gdzie wszystkie dziewczęta i część chłopców, były ogolone „na Korę”. Pamiętałaś zawsze o przyjaciołach, uhonorowałaś hołdem albumowym swojego krakowskiego brata Piotra Marka. I nagle „stanęłaś ze słońcem twarzą w twarz”. Jesteś nam potrzebna, zostań z nami, „po prostu bądź” – mówił dziennikarz muzyczny Metz.
Kora, która od kilku lat zmagała się z chorobą nowotworową, zmarła 28 lipca. Miała 67 lat. Była polską wokalistką rockową i autorką tekstów piosenek, w latach 1976-2008 liderką zespołu Maanam. Odeszła w gronie najbliższych w domu w Bliżowie.
Źródło: PAP
KW
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Kultura