Były szef CBA Paweł Wojtunik usłyszał zarzuty niedopełnienia obowiązków i utrudniania postępowania karnego - poinformowała prokuratura.
Pierwszy z postawionych Wojtunikowi zarzutów to "przekroczenie uprawnień, niedopełnienie obowiązków", którego miał się dopuścić w celu osiągnięcia korzyści. Drugi z zarzutów mówi o utrudnianiu postępowania karnego. Kodeks przewiduje za te czyny nawet do dziesięciu lat więzienia.
- To sytuacja absurdalna, jak z "Procesu" Franza Kafki. Nie przyznaję się do zarzucanych mi czynów. Z podniesionym czołem będę bronił swojego nazwiska przed sądami. Deklaruję, że będę stawiał się na każde wezwanie prokuratury - zapewniał po wyjściu z siedziby prokuratury Wojtunik.
Sytuacja jak z Kafki, polowanie na czarownice
Paweł Wojtunik powiedział dziennikarzom po przesłuchaniu, że postawione mu zarzuty uważa za nietrafione i absurdalne i traktuje je jako element zemsty ze strony poprzedniego kierownictwa CBA.
- Trudno mi powiedzieć, czego dotyczy sprawa, ponieważ ma ona charakter niejawny. Nie zapoznawaliśmy się dzisiaj z żadnym materiałem dowodowym. Na podstawie ogłoszonego mi zarzutu mogę powiedzieć tylko to, że jestem podejrzany o utrudnianie postępowania przygotowawczego i niedopełnienie obowiązków lub przekroczenie uprawnień w okresie od około połowy 2011 r. do połowy 2015 r. – powiedział Wojtunik. Jak dodał, "w związku z tym, że dotyczy to prawie całego okresu, kiedy pełnił funkcję szefa CBA, ciężko mu się do tego odnieść".
- Jak rozumiem - przedstawiony mi zarzut dotyczy tego, jakobym miał popełnić te przestępstwa w związku z funkcjonowaniem w CBA jednego z dyrektorów delegatur, co wydaje mi się o tyle już na wstępie nietrafione i absurdalne, że ja w sprawie tej osoby złożyłem zawiadomienie do prokuratury i zainicjowałem postępowanie przygotowawcze – powiedział Wojtunik.
Jak stwierdził, jego zdaniem "sprawa jest oparta o wynik audytu lub też działań wewnętrznych prowadzonych przez jego następców oraz koordynatorów służb specjalnych". - W pełni potwierdza to tezy postawione przeze mnie w oświadczeniu, które w dniu dzisiejszym opublikowano w mediach, iż jest to zorganizowana, skoordynowana zemsta i odwet na mnie ze strony poprzedniego kierownictwa CBA - mam tu na myśli panów Kamińskiego i Wąsika - oraz obecnego kierownictwa CBA, bo postępowanie to jest wszczęte na podstawie tego zawiadomienia – stwierdził Wojtunik.
- Myślę, że będzie czas, kiedy będę mógł się bardziej merytorycznie odnieść do zarzutu, ale wygląda to po prostu na polowanie na czarownice – dodał. Zaapelował, aby postępowanie miało charakter "całkowicie jawny, dostępny opinii publicznej", bo "biorąc pod uwagę realia polityczne", jedyne, na co może liczyć, "to na opinię publiczną i kontrolę niezależnych dziennikarzy".
Wojtunik podkreślił, że dla niego, jako byłego policjanta i szefa CBA, jest to sytuacja nowa i nietypowa. Zadeklarował współpracę z prokuraturą w celu oczyszczenia się z zarzutu. "Chciałbym z całą mocą podkreślić, że nigdy nie utrudniałem żadnego postępowania przygotowawczego; nigdy nikogo nie chroniłem i nie popełniłem żadnego przestępstwa" – podkreślił Paweł Wojtunik, który przybył do prokuratury o kulach po przebytej operacji.
W oświadczeniu podał m.in., że chce pod pełnym nazwiskiem walczyć o sprawiedliwość. Podał również, że według niego, ponieważ w przeszłości przyczynił się do skazania obecnych koordynatorów służb specjalnych - ministra Mariusza Kamińskiego i jego zastępcy Macieja Wąsika - dlatego oni, wykorzystując cały aparat państwowy, prowadzą z nim prywatną wojnę. Przypomniał, że walką z przestępczością zajmuje się od 1992 r w policji, Centralnym Biurze Śledczym, CBA, a obecnie jako doradca Unii Europejskiej ds. korupcji w Mołdawii.
"Jest to odwet na mnie ze strony poprzedniego kierownictwa". Były szef CBA z zarzutami. (TVN24/x-news)
Zarzuty wobec Wojtunika
Prokuratura stwierdziła, że były szef CBA "jest podejrzany o to, że w związku z pełnioną funkcją nie dopełnił ciążącego na nim obowiązku, związanego m.in. z rozpoznawaniem, zapobieganiem i wykrywaniem przestępstw przeciwko działalności instytucji państwowych, do czego zobowiązane było kierowane przez niego Biuro".
Polegało to na tym, że "powziąwszy informacje, wskazujące na uzasadnione podejrzenie popełnienia przez podległego mu funkcjonariusza - dyrektora Delegatury CBA w Warszawie – przestępstwa przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, wbrew prawnemu obowiązkowi wynikającemu z przepisów prawa – nie złożył do właściwej prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Kolejny zarzut dotyczy tego, że "w dniu 3 kwietnia 2012 r. podjął decyzję, w wyniku której zniszczono materiały mogące stanowić dowód w tym postępowaniu". - Działając w ten sposób, były szef CBA pomógł ówczesnemu dyrektorowi Delegatury CBA w Warszawie w uniknięciu odpowiedzialności karnej. W ten sposób w okresie od października 2011 r. do 25 maja 2015 r. pan Paweł W. działał na szkodę interesu publicznego oraz CBA - poinformował prokurator. Podał także, że zarzucone podejrzanemu przestępstwa są zagrożone karą od roku do 10 lat pozbawienia wolności.
Wojtunik zataił przestępstwo?
Prokuratura uznała, że działania Wojtunika pomogły uniknąć odpowiedzialności karnej Robertowi G. Wydział Komunikacji Społecznej CBA twierdzi, że były dyrektor Delegatury CBA w Warszawie Robert G. 'dopuścił się działań sprzecznych z prawem, polegających na wykorzystaniu do własnych celów środków znajdujących się w funduszu operacyjnym CBA". - Mowa o kwocie sięgającej kilkudziesięciu tysięcy złotych. Ponadto doprowadził do dekonspiracji niejawnego lokalu CBA, który Robert G. wykorzystywał do celów prywatnych. G. pobierał również haracze od nagród, jakie przyznawał swoim funkcjonariuszom – podano w komunikacie CBA.
Według CBA Paweł Wojtunik, mimo posiadania pełnej wiedzy we wskazanych sprawach, nie zawiadomił prokuratury. Co więcej, podjął decyzję o zniszczeniu materiałów, które mogły stanowić dowód we wskazanych sprawach". Działania te miały na celu uniknięcie przez funkcjonariusza odpowiedzialności za czyny, których się dopuścił – wskazuje CBA.
CBA poinformowało także, że Wojtunik poinformował prokuraturę tylko o niektórych czynach popełnionych przez Roberta G. dopiero po trzech latach, kiedy zostały one ujawnione już w mediach" i że "w wyniku działań byłego szefa CBA dyrektor Delegatury w Warszawie odszedł z biura na emeryturę, pobierając wysoką odprawę (100 tys. zł netto), nie został nawet ukarany dyscyplinarnie. Sprawa przestępstw popełnionych przez Roberta G. jest obecnie na etapie postępowania sądowego – podano w komunikacie CBA.
źródło: PAP
KJ
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo