Polscy siatkarze przegrali z brązowymi medalistami igrzysk w Rio de Janeiro Amerykanami 0:3 (26:28, 17:25, 18:25) w meczu grupy B turnieju finałowego Ligi Narodów.
Polacy po środowej porażce na stadionie Pierre-Mauroy w Lille z Rosjanami 1:3 byli pod ścianą - musieli wygrać z ekipą USA, by zachować jakiekolwiek szansę na dostanie się do czołowej "czwórki" Final Six. Jako główną przyczynę przegranej ze "Sborną" wskazywali brak nałożenia wystarczającej presji na rywali w pierwszej części meczu oraz zbyt zachowawczą zagrywkę. W spotkaniu z zespołem ze Stanów Zjednoczonych nie byli w stanie tego zmienić.
Trener biało-czerwonych Vital Heynen tradycyjnie już dla niego w pierwszej edycji LN w dużym stopniu zmienił wyjściową "szóstkę". W porównaniu z podstawowym składem ze środy dzień później ponownie pojawili się w nim tylko środkowy Jan Kochanowski, przyjmujący Bartosz Kwolek i libero Paweł Zatorski.
Amerykanie bardzo ryzykowali zagrywką. W dużym stopniu to właśnie z powodu zepsutych serwisów oddali rywalom w pierwszym secie aż 13 punków. Zanotowali jednak przy tym także cztery asy, a w ataku nie do zatrzymania był Taylor Sander. Biało-czerwoni prowadzili 6:4, ale potem przez dłuższy czas toczyła się walka "punkt za punkt". Polakom kończenie akcji przychodziło z trudem. Ostatnim momentem w tej partii, w którym przewagę mieli podopieczni Heynena, był stan 20:19, gdy po protestach belgijskiego szkoleniowca i zawodników sędzia zmienił swoją pierwotną decyzję.
Biało-czerwoni łatwo nie oddawali pola - kibice obejrzeli kilka długich i efektownych wymian. Jedną z nich zakończył Damian Schulz, doprowadzając do remisu 21:21. Chwilę później atakujący wraz z Kochanowskim popisali się skutecznym blokiem (23:23). Polacy obronili trzy piłki setowe, ale partię zakończył as Sandera, gdy piłka po taśmie przeszła na stronę rywali tuż za siatką.
Dwie kolejne partie to dominacja Amerykanów, którzy nie zwalniali tempa i szybko budowali bezpieczną przewagę. Na nic zdawała się ofiarna gra Polaków i zmiany dokonywane przez Heynena. Bezlitośni dla nich byli wspomniany Sander, Matthew Anderson, David Smith, a nawet rozgrywający Micah Christenson. Litości dla biało-czerwonych nie mieli także spiker i didżej, którzy zabawiali publiczność. W drugim secie, gdy zawodnicy z USA powiększali przewagę, puszczono piosenkę Roda Stewarda "I am sailing", a na początku kolejnego po mocnym zbiciu jednego z rywali "Hit me baby one more time" Britney Spears.
Polacy kilka razy zmniejszali starty, ale w żadnym stopniu nie byli w stanie choćby zbliżyć się do przeciwników. Heynen nie zdecydował się w ogóle na wprowadzenie na boisko Bartosza Kurka, który był liderem zespołu dzień wcześniej. Piłkę meczową dał zawodnikom z USA Artur Szalpuk, który zepsuł zagrywkę. Wykorzystał ją Anderson, czujnie atakując z przechodzącej piłki.
Biało-czerwoni zmierzyli się z drużyną Stanów Zjednoczonych w fazie interkontynentalnej w czerwcu w Hoffman Estates pod Chicago. Wówczas także nie zapisali na swoim koncie ani jednego seta.
Rywalizację w grupie B zakończy piątkowa konfrontacja "Sbornej" z ekipą Stanów Zjednoczonych, której stawką będzie awans do półfinału z pierwszego miejsca.
źródło: PAP
ja
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Sport