Klub PiS w Sejmie, fot. PAP/Jakub Kamiński
Klub PiS w Sejmie, fot. PAP/Jakub Kamiński

Nowy sondaż - poparcie dla PiS mniejsze niż przed wyborami w 2015 r.

Redakcja Redakcja PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 204

"Rzeczpospolita" publikuje sondaż IBRiS, w którym Prawo i Sprawiedliwość ma 31,8 proc. poparcia. To o 7,6 pkt proc. mniej niż w analogicznym badaniu sprzed miesiąca. Zaskakująco za to wzrosło poparcie dla SLD.

"To już nie spadek, ale prawdziwe tąpnięcie. PiS traci najwięcej.. To efekt m.in. kryzysu wywołanego premiami dla ministrów, tematu, który funkcjonuje w mediach już od kilku tygodni" - pisze "Rzeczpospolita".

Poparcie dla PiS jest w sondażu IBRiS nawet mniejsze niż w wyborach parlamentarnych w 2015 roku.W tym badaniu Platforma Obywatelska zyskuje niewiele (1 pkt proc.) i ma 23,5 proc. Na trzecim miejscu jest Sojusz Lewicy Demokratycznej z wynikiem 12,1 proc. SLD ma o 2,4 pkt proc. więcej niż miesiąc temu.

image

źródło grafiki: rp.pl

Na czwartym miejscu jest ruch Kukiz'15 z wynikiem 8,5 proc. To wzrost o 1,7 pkt proc. Do Sejmu dostałoby się też Polskie Stronnictwo Ludowe z 5,9 proc. (wzrost o 0,7 pkt proc.) oraz Nowoczesna. Partia Katarzyny Lubnauer znajduje się na granicy progu wyborczego i może liczyć na 5,1 proc. Partia Razem – inny potencjalny ważny gracz na lewicy – może liczyć tylko na 2,1 proc. Niezdecydowanych w sondażu jest 10 proc.

Po przeliczeniu na mandaty PiS może liczyć na 194 miejsca w Sejmie, Platforma – 135 mandatów, SLD – 58, Kukiz'15 – 42, PSL – 20, a Nowoczesna – 10 mandatów. To oznacza, że PiS musiałoby w takim Sejmie szukać koalicjantów. Opozycja musi zaś dążyć do stworzenia koalicji, jeśli chciałaby sprawować władzę.

Sondażowy spadek PiS w badaniu IBRiS koresponduje z wynikiem badania Kantar Millward Brown dla TVN 24, które zostało opublikowane przed Wielkanocą. Tam PiS traciło jednak dużo więcej – bo aż 12 pkt proc. Także w sondażu przeprowadzonym dla "Wiadomości" Telewizji Publicznej Prawo i Sprawiedliwość straciło aż 8 punktów procentowych w porównaniu z poprzednimi badaniami.

Zobacz: Sondaż "Wiadomości" TVP. PiS wyraźnie traci

Politycy PiS wskazują, że to nagłośniona przez media sprawa nagród dla ministrów rządu Beaty Szydło wpłynęła na spadek partii w sondażach.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział, że nagrody - które premier Beata Szydło przyznała ministrom konstytucyjnym oraz sekretarzom stanu, którzy są politykami - przekazane zostaną na cele społeczne Caritas.

Poinformował również, że niebawem do Sejmu skierowany zostanie projekt ws. obniżenia pensji poselskich o 20 proc. oraz wprowadzenia "nowych limitów" dla wójtów, burmistrzów, prezydentów, marszałków i starostów, a także ich zastępców; ponadto zlikwidowane zostać mają dodatkowe świadczenia w kierownictwach spółek Skarbu Państwa.

- Mam nadzieję, że decyzja prezesa Jarosława Kaczyńskiego ws. nagród przywróci większe poparcie społeczne dla PiS - powiedziała rzeczniczka PiS Beata Mazurek. Zapewniła ponadto, że do władz ugrupowania nie docierają żadne informacje o tym, że politycy tej partii są niezadowoleni z decyzji prezesa. Podkreśliła, że każdy z nich ma wybór: "może się do tej decyzji dostosować lub nie".

Czytaj więcej:  Kaczyński: O żadnych "pazurkach" nie było mowy. Ministrowie oddadzą nagrody

W grudniu ubiegłego roku w odpowiedzi na interpelację PO ws. nagród przyznanych członkom Rady Ministrów wiceszef kancelarii premiera Paweł Szrot przedstawił tabelę z łącznymi kwotami nagród brutto dla poszczególnych ministrów w 2017 r. Według tabeli nagrody otrzymało 21 konstytucyjnych ministrów - od 65 tys. zł do ponad 80 tys. zł rocznie; 12 ministrów w KPRM od blisko 37 tys. do prawie 60 tys. zł rocznie oraz ówczesna premier Beata Szydło (65 100 zł).

Informacja o przyznanych nagrodach wywołała oburzenie opozycji, która wielokrotnie apelowała do rządzących o ich zwrot. Politycy PO w kilku miastach zorganizowali też "konwój wstydu" - kolumnę aut, które ciągnęły na przyczepach plakaty z wizerunkami polityków PiS i kwotami przyznanych im nagród.

Przeczytaj: "Konwój wstydu" rusza w Polskę. PO: politycy PiS powinni rozliczyć się z nagród

Na początku marca premier Mateusz Morawiecki zapowiedział likwidację wszelkich nagród, premii dla ministrów i wiceministrów. Zapowiedział również, że w ciągu najbliższych 2-3 miesięcy chce zredukować liczbę ministrów i wiceministrów o 20-25 proc., a także przejście podsekretarzy stanu do grupy urzędników służby cywilnej. Dotychczas Morawiecki przyjął dymisję 21 wiceministrów.

W marcu decyzji o przyznaniu nagród w Sejmie broniła b. premier Beata Szydło. Powiedziała wówczas, że "ministrowie, wiceministrowie w rządzie PiS, otrzymywali nagrody za ciężką uczciwą pracę". "I te pieniądze się im po prostu należały" - zaznaczyła. Mówiła, że "to były nagrody oficjalne, które zostały przyznane w ramach budżetu uchwalonego w tej Izbie, a nie zegarki od kolegów-biznesmenów"

Zobacz: Gorąca atmosfera w Sejmie. Szydło tłumaczy się z nagród. Opozycja: Oddaj kasę!

PiS znalazło też "winowajcę" afery nagrodowej. Jak podaje radio RMF FM, to Beata Kempa była szefowa Kancelarii Premiera w rządzie Beaty Szydło opracowała system comiesięcznych nagród, a premier choć zaakceptowała system, to nie była jego autorką i "nie przywiązywała do niego większej uwagi".

RMF podaje też jak doszło do „omyłkowego przyznania nagród” w rządzie Mateusza Morawieckiego. Nowy premier zapewniał, że za jego kadencji nagród nie będzie, po czym zostały przyznane. Jak opisuje RMF, Michał Dworczyk automatycznie podpisał dokumenty, które trafiły na jego biurko, gdyż nie wiedział o istniejącym systemie automatycznych nagród.

źródło: PAP

ja

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.



Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj204 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (204)

Inne tematy w dziale Polityka