Firma doradcza Cambridge Analytica (CA) proponowała potencjalnym klientom usługi polegające na szantażowaniu politycznych rywali i rozpowszechnianiu fałszywych informacji, aby zaszkodzić ich reputacji - wynika z dziennikarskiego śledztwa telewizji Channel 4.
Channel 4 News wyemitowano nagrane z ukrycia rozmowy reportera stacji z czołowymi postaciami w Cambridge Analytica, m.in. prezesem Alexandrem Nixem oraz dyrektorem zarządzającym spółki zależnej CA Political Global Markiem Turnbullem.
Chodzi o emocje
Podszywając się pod członka bogatej rodziny ze Sri Lanki, która rzekomo chce wpłynąć na wynik wyborów, dziennikarz w serii spotkań w londyńskich hotelach pytał o to, w jaki sposób CA może mu pomóc w prowadzeniu kampanii, w tym w profilowaniu elektoratu na Sri Lance i przygotowaniu haków na politycznych rywali.
- Nic dobrego nie wynika z prowadzenia kampanii opartej na faktach, bo w tym wszystkim chodzi o emocje - pouczał reportera Turnbull, tłumacząc, że analitycy CA są w stanie przygotować profile psychologiczne wyborców i pomóc w rozgrywaniu ich lęków przez specjalnie dopasowane komunikaty polityczne.
Jednocześnie dodał, że "istnieją różne organizacje zbierające informacje wywiadowcze", a CA współpracuje m.in. z byłymi agentami MI5 i MI6, którzy "znajdą wszystkie trupy w szafie".
Dopytywany o legalność współpracy oraz chęć ukrycia zaangażowania CA, Turnbull zapewnił także, że możliwe jest m.in. prowadzenie aktywności za pomocą podstawionej spółki o innej nazwie i bez jawnych powiązań z główną agencją.
Łapówki i dziewczyny w domu kandydata
Z kolei prezes CA Alexander Nix zapowiedział, że oprócz wyszukiwania kompromitujących informacji o politycznych rywalach firma jest także w stanie przeprowadzić pokazowe próby korupcji, które byłyby nagrane ukrytą kamerą i opublikowane w internecie, a nawet zastawić pułapki z wykorzystaniem ukraińskich prostytutek.
- Robimy znacznie więcej. Głębokie grzebanie w poszukiwaniu informacji jest interesujące, ale równie skuteczne jest po prostu pójście do urzędujących polityków, zaoferowanie im okazji, która jest zbyt dobra, aby była prawdziwa i upewnić się, że jest nagrane wideo. (...) Możemy też wysłać jakieś dziewczyny do domu kandydata, mamy historię takich działań. (...) Weźmiemy jakieś Ukrainki, na wakacje z nami, (...) one są bardzo piękne i odkryłem, że to działa bardzo dobrze - tłumaczył Nix.
Jednocześnie prezes agencji dodał, że jej pracownicy "mogą używać fałszywych tożsamości i stron, podszywając się pod studentów prowadzących badania przy jakimś uniwersytecie, możemy być turystami, jest wiele opcji" i zapewnił, że "mamy w tym wiele doświadczenia".
Mężczyźni przechwalali się także sukcesami w różnych krajach, wspominając m.in. Meksyk, Malezję, Brazylię, Chiny i Australię, a także "bardzo, bardzo udany projekt w wschodnioeuropejskim kraju", który nie został nazwany.
Dane z Facebooka
Brytyjska komisarz ds. informacji Elizabeth Denham (odpowiednik polskiego Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych) oceniła w rozmowie z Channel 4, że "wszyscy powinniśmy być zaszokowani i zaniepokojeni" ujawnionymi informacjami.
Jednocześnie zapowiedziała, że zwróci się do sądu o zezwolenie na przeszukanie biur Cambridge Analytica w celu przyjrzenia się sformułowanym w niedzielnym wydaniu gazety "The Observer" oskarżeniom, że firma prawdopodobnie naruszyła prawo, pozyskując i wykorzystując w celach komercyjnych dane dotyczące nawet 50 milionów osób zarejestrowanych na Facebooku (ok. 1/3 osób wszystkich użytkowników w Ameryce Północnej), które były następnie wykorzystywane w celu przewidywania ich decyzji wyborczych i wpływania na nie.
Dane wyborców miały być pozyskiwane za pomocą aplikacji stworzonej na komercyjne zamówienie przez mołdawskiego naukowca Alexandra Kogana, który mieszkał w Rosji i Stanach Zjednoczonych.
- Użyliśmy Facebooka do pozyskania milionów profili osób, a następnie zbudowaliśmy modele, które wykorzystywały to, co o nich wiedzieliśmy, i ich wewnętrzne demony w celu tworzenia skutecznych przekazów politycznych. To był fundament, na którym zbudowano całą firmę - powiedział w rozmowie z "Observerem" były szef działu badań CA, Chris Wylie.
W 2015 roku prawnicy Facebooka poprosili o usunięcie zdobytych w niewłaściwy sposób danych, ale - jak wynika z informacji "Observera" - pomimo tego wciąż istnieje wiele kopii bazy danych, które pozostają w użyciu.
Śledztwo trwa
Efekty śledztwa dziennikarskiego są prezentowane jednocześnie przez "Observera" i brytyjską telewizję "Channel 4" oraz amerykański dziennik "New York Times". Redakcje zapowiedziały ich kontynuację w kolejnych dniach; na wtorek zaplanowana jest emisja kolejnych tajnych nagrań dotyczących szczegółów współpracy Cambridge Analytica ze sztabem wyborczym Donalda Trumpa w Stanach Zjednoczonych.
Dokładna rola Cambridge Analytica w wyborze Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych jest kwestią dyskusyjną, ale firma informuje na swojej stronie, że "zapewniła kampanii (...) wiedzę ekspercką, która pomogła wygrać Biały Dom". Zgodnie z oficjalnymi sprawozdaniami, za swoje usługi świadczone od czerwca 2016 roku CA otrzymała co najmniej 6,2 miliona dolarów.
źródło: PAP
KJ
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Polityka