Kamil Stoch wygrał konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich w Trondheim, a w pierwszej serii ustanowił rekord obiektu - 146 m. Polak umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej oraz w rozgrywanym na czterech norweskich skoczniach cyklu Raw Air.
Drugi był Austriak Stefan Kraft, który stracił do zwycięzcy 17 punktów. Na najniższym stopniu podium stanął Norweg Robert Johansson, któremu do drugiego miejsca zabrakło 0,4 pkt.
Stoch jako jedyny z całej stawki w obu seriach skakał z belki startowej numer jeden. Pozostali zawodnicy oddawali próby z podwyższonego o jeden stopień rozbiegu. Z biało-czerwonych w czołowej "10" uplasował się jeszcze Dawid Kubacki, który był dziewiąty. Stefan Hula zajął 11. miejsce, a tuż za nim był Piotr Żyła. Maciej Kot wywalczył 16. pozycję, a Jakub Wolny 28. Do czwartku rekord Granasen - 143 m - należał do Austriaka Michaela Hayboecka i Japończyka Noriakiego Kasaiego. Jako pierwszy tego dnia poprawił go Johansson (145,5 m), a trzykrotny mistrz olimpijski chwilę później wylądował o pół metra dalej od Norwega.
Stoch odniósł 29. zwycięstwo w zawodach PŚ w karierze, a drugie z rzędu. We wtorek cieszył się z sukcesu w Lillehammer. W Trondheim triumfował wcześniej raz - dokładnie pięć lat temu. Skoczek z Zębu nie jest jedynym polskim rekordzistą tej skoczni. W 2001 roku triumfował na niej Małysz, gdy wynikiem 138,5 m ustanowił rekord, a jego ówczesny trener Apoloniusz Tajner złapał się z niedowierzania za głowę. Później obiekt został zmodernizowany i powiększony.
Stoch do 245 pkt powiększył przewagę w klasyfikacji generalnej PŚ nad drugim Niemcem Richardem Freitagiem i do 87,6 pkt nad Johanssonem w Raw Air. Rywalizację w norweskim cyklu zakończą weekendowe zmagania na mamucim obiekcie w Vikersund. Na piątek zaplanowano kwalifikacje, dzień później konkurs drużynowy, a w niedzielę indywidualny.
Wygrany przez Kamila Stocha konkurs skoków cyklu Raw Air w Trondheim był, zdaniem norweskich mediów, kolejnym popisem "niemożliwego wręcz Polaka", pokazem jego talentu i techniki oraz "brutalną" deklasacją rywali, która staje się już "zjawiskiem normalnym". "Co zrobić z tym niemożliwym Polakiem?" - zapytał dziennik "Aftenposten" przed rozpoczęciem konkursu sugerując, że zwycięzca może być właściwie tylko jeden. Po pierwszej serii dziennikarze gazety odpowiedzieli sobie sami: "nic, naprawdę nic".
źródło: PAP
KJ
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Sport