Ronen Bergman, izraelski dziennikarz, który ostro skrytykował premiera Mateusza Morawieckiego, jest zasypywany pytaniami od polskich internautów i dziennikarzy. Bergman ich blokuje i nie wyjaśnia do końca: jak to możliwe, że jego matka jako małe dziecko przed wojną została odznaczona przez ministra edukacji.
W Monachium, podczas konferencji o bezpieczeństwie z udziałem premiera polskiego rządu, usłyszał wiele oklasków za to wystąpienie: - Moi rodzice urodzili się w Polsce. Moja matka otrzymała przed wojną nagrodę od ministra edukacji narodowej. Później zaczęła się wojna i część rodziny zginęła. Ich polscy sąsiedzi wydali ich gestapowcom. Z tego, co rozumiem po tym, jak ta ustawa została podpisana, będę uznany za przestępcę za to, że w ogóle to powiedziałem. Jaki jest cel? Jaki jest przekaz dla świata?
Burza po słowach Morawieckiego o żydowskich zbrodniarzach w czasie II Wojny Światowej
Izraelski korespondent "New York Times", być może pod naciskiem polskich internautów i dziennikarzy, którzy od soboty pytają go na Twitterze, ile lat miała naprawdę jego matka w czasie II Wojny Światowej, wreszcie odpowiedział. Ronen Bergman napisał na łamach portalu ynetnews.com, że czuł satysfakcję z wypowiedzi Mateusza Morawieckiego o "żydowskich sprawcach" Holokaustu, ponieważ ten pokazał "prawdziwe barwy". Poza tym, byłoby to idealne zadośćuczynienie dla jego matki, gdyby jeszcze żyła.
- Wiedzieliśmy tylko, że babcia i mama uciekły do lasu, dołączyły do partyzantów i przetrwały wojnę. Dziadek ukrywał się w kanałach w swoim rodzinnym mieście, z których wyszedł dopiero, gdy wycofało się Gestapo - wspomina Bergman. - Wiedzieliśmy tylko jedną rzecz, że "Polacy byli gorsi od nazistów". To coś, czym matka czasem mówiła: o sąsiadach, o rodzicach kolegów ze szkoły, kupcach i o tych, którzy pracowali dla Żydów - zaznaczył izraelski dziennikarz.
Bergman precyzuje, że jego matka tkwiła w błędzie, bo to Niemcy rozpoczęli zagładę, a duża część Polaków narażała siebie i swoich bliskich, by pomóc Żydom. Wielu z nich zostało odznaczonych tytułem "Sprawiedliwych wśród Narodów Świata". Bergman zapamiętał: - Była gotowa mówić po niemiecku, ale po polsku? Nigdy. (...) Matka jednak znała Polaków i to był jej własny, moralny osąd tego, co się stało.
Gdy mama Bergmana wyszła pewnego dnia z ukrycia w gospodarstwie, by zdobyć pożywienie, usłyszała rozmowę Polaków, którzy ich ukrywali. Mieli oni stwierdzić, że doniosą o wszystkim na gestapo. Wtedy bliscy Bergmana zdecydowali się na ucieczkę.
- Słuchałem, jak polski premier mówił o gospodarce, energetyce i innych sprawach, związanych z Polską. Mówił o wszystkim tylko nie o tym, co interesowało wszystkich obecnych: o prawie, które skazuje na więzienie za oskarżanie Polaków i Polskę o wzięcie udziału w Holokauście - pisał dziennikarz "New York Times". I dodał, że po pytaniu o nowelizację ustawy o IPN, spotkały go brawa, ale również wdzięczność ze strony niemieckich urzędników.
- Gdy skończyłem, wszyscy bili mi brawo. Później podeszło do mnie kilku wysokiej rangą urzędników niemieckich, którzy dziękowali mi za powiedzenie na głos tego, czego oni nie mogli. Polski premier nie był jednak ani wstrząśnięty, ani oszołomiony i nie próbował mnie pocieszyć. Naprzeciw niego stał człowiek z kulą w gardle, który opowiadał o zagładzie swojej rodziny, a on patrzył się na mnie, jak na coś irytującego - relacjonuje Bergman. - Miałem w oczach łzy bólu i wściekłości. Przynajmniej byłem zadowolony, że Morawiecki pokazał swoje prawdziwe barwy - zaznaczył.
W relacji Bergmana duże kontrowersje budzi sprawa wieku matki, która mogła zginąć przez polskich szmalcowników. - Moja matka, niech będzie błogosławiona jej pamięć, musiała pochować swojego ojca w śniegu, po cichu, tak by naziści ich nie nakryli. Miała wtedy 5 lat - twierdził dziennikarz w jednym z artykułów. Odznaczenie od ministra edukacji polskiego rządu miała otrzymać za znakomitą znajomość języka polskiego. Prawdopodobnie zatem dziewczynka była w czasach niemieckiej okupacji starsza, niż wynika to z relacji Bergmana. W każdym razie zmarła w 1993 roku, po wieloletniej walce z rakiem.
Magdalena Ogórek i Jacek Łęski, prezenterzy TVP INFO, dociekali, jak to było z mamą dziennikarza, który zaatakował Morawieckiego i IPN. W odpowiedzi dziennikarz zbanował prowadzącą program "W tyle wizji".
- Ważne jest to, że matka Ronena Bergmana ocalała, więc w okupowanej Polsce ktoś musiał jej pomóc, najprawdopodobniej Polacy, bo przecież nie Niemcy. A sami Żydzi bez wsparcia Polaków nie daliby rady jej ukryć i ocalić - stwierdził publicysta Stanisław Janecki na portalu "wpolityce.pl". - Gdy to piszę, sam Ronen Bergman tych niedomówień nie wyjaśnił, mimo pytań wielu osób z Polski. (...) to nie byle kto, bo osoba świetnie wykształcona: absolwent prawa na Uniwersytecie w Hajfie oraz stosunków międzynarodowych w Cambridge, doktor historii, dziennikarz wielu redakcji, autor książkowych bestsellerów, często bardzo krytycznych wobec władz Izraela, a szczególnie operacji jego tajnych służb. Trudno zakładać, że ktoś taki może mieć problem z określeniem wieku swojej mamy w czasie wojny i Holokaustu. A jeśli nawet w tak elementarnych sprawach są wątpliwości, można się zastanawiać nad celem użycia przez Bergmana wspomnienia o matce podczas monachijskiej konferencji, gdzie było bardzo wiele ważnych osobistości, w tym przywódcy państw i czołowe światowe media - wnioskuje Janecki.
Zobacz: Artykuł Ronena Bergmana po awanturze w Monachium
GW
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Polityka