Premier Mateusz Morawiecki rozmawiał z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu na temat bieżących stosunków polsko-izraelskich oraz uwarunkowań historycznych. Ustalono, że będzie prowadzony dialog między zespołami obu krajów. Dialog ten nie będzie dotyczył suwerennych decyzji polskiego parlamentu - napisała na Twitterze rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska.
Podczas obchodów 73. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz ambasador Izraela Anna Azari zaapelowała o zmianę nowelizacji uchwalonej w piątek przez Sejm. Powiedziała, że budzi ona w Izraelu „dużo, dużo emocji”, a rząd Izraela „ją odrzuca”. Spór zaczął się od wypowiedzi w izraelskich mediach, gdzie zapowiedź zmian w polskim prawie (dotyczącym polityki historycznej odnoszącej się do II wojny światowej i określeń w rodzaju „polskie obozy śmierci”) odebrano jako negowanie prawdy o Holocauście.
W poniedziałek w kancelarii premiera odbędzie się spotkanie w sprawie przyspieszenia działań, których efektem ma być dbałość o dobre imię Polski - poinformował szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk. W naradzie wezmą udział przedstawiciele różnych resortów, w tym MSZ i ministerstwa kultury i dziedzictwa narodowego oraz przedstawicieli Sejmu i Senatu.
Niewykluczone, że także w poniedziałek dojdzie do spotkania przedstawiciela premiera z ambasador Izraela - dodał Dworczyk.
W niedzielę kolejni prominentni politycy, instytucje i wysoko postawieni urzędnicy zabierali głos w sprawie gwałtownego spięcia w relacjach polsko-izraelskich.
„Kiedy okrutni bandyci napadają dom, w którym mieszkają razem dwie rodziny i jedną rodzinę bandyci mordują prawie całą, a w drugiej mordują matkę, ojca, torturują dzieci, rabują cały dom i go podpalają – wtedy nikt nie może mówić, że druga rodzina jest winna okrucieństwa bandytów” - napisał premier Morawiecki.
– To wyciąg z prawa karnego Izraela. Penalizują z karą do 5 lat. My „tylko” do 3 lat – napisał na Twitterze wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki.
– Jeżeli trzeba, będziemy wyjaśniać naszym partnerom z Izraela, że wprowadzane przepisy w żaden sposób nie ograniczają możliwości prac naukowców, którzy badają kwestię zagłady Żydów – powiedziała Joanna Kopcińska.
Proponowane przepisy mają na celu wyeliminowanie sytuacji, gdzie Polsce przypisuje się odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę zbrodnie. Te regulacje dają możliwość karania za posługiwanie się w przestrzeni publicznej nieprawdziwym sformułowaniem „polskie obozy śmierci”. Przewidziana w przepisach kara dotyczyć będzie precyzyjnie określonych sytuacji i ma służyć zapobieganiu świadomego szkalowania Polski.
Nie można zgodzić się na przypisywanie Polsce współodpowiedzialności za Holocaust. – To byłoby fałszowanie historii. Jest dla nas oczywiste, ze wyznacznikiem uczciwych relacji powinna być prawda historyczna. W obozach śmierci Niemcy zabijali Żydów, Polaków, Romów i Rosjan. Kto twierdzi inaczej, powinien być ukarany, bo kłamie na temat zbrodni przeciwko ludzkości – oświadczyła rzeczniczka rządu.
Izrael miał wiedzę o projektowanych zmianach w przepisach, a rozwiązania podobne do tych zawartych w ustawie o Instytucie Pamięci Narodowej, obowiązują w tym kraju. Przypomniała, że Polska i Izrael w 2016 wydały wspólne oświadczenie potępiające używanie sformułowań (w tym „polskie obozy śmierci”), które „mogą sugerować udział Polski w niemieckim, nazistowskim przemyśle śmierci”. – Polska i Izrael są ofiarami zbrodniczej polityki Niemiec. Wspólnie byliśmy ofiarami agresji naszych sąsiadów, wspólnie mamy doświadczenia niewoli i braku struktur państwowych. Konflikt o to, kto jest odpowiedzialny za Holocaust, to jest spełnienie marzeń naszych wrogów. Do tego nie można dopuścić – stwierdziła Joanna Kopcińska.
Zaproszenie dla ambasador Izraela wystosował w niedzielę marszałek Senatu Stanisław Karczewski. – Jest to właściwa osoba, jeśli będzie takie życzenie, jest gotowa do rozmów i do nich zaprasza – powiedziała rzeczniczka rządu.
Beata Mazurek: Mamy dość oskarżania Polski
– Mamy dosyć oskarżania Polski i Polaków o niemieckie zbrodnie – napisała na Twitterze Beata Mazurek.
Stanowczo wypowiedział się Jarosław Szarek, szef Instytutu Pamięci Narodowej. Oficjalnie głos zabrała również kierowana przez niego instytucja. IPN uważa za niestosowną ingerencję ambasady innego państwa w nowelizację ustawy, która jeszcze nie została uchwalona. Słowa dyplomaty są tym bardziej zastanawiające, że zostały wypowiedziane w Polsce, która jako pierwsza padła ofiarą niemieckiego okupanta - czytamy w specjalnym oświadczeniu.
Czytaj także: Kłótnia z Izraelem po nowelizacji ustawy o IPN
– Ustawa dotycząca „polskich obozów śmierci” jest potrzebna. Pamiętajmy, że może zostać jeszcze zmieniona w Senacie – stwierdził z kolei prezes Instytutu Pamięci Narodowej Jarosław Szarek. Za niepokojące uznał stanowisko strony izraelskiej w dyskusji dotyczącej nowych przepisów.
Politycy władzy i opozycji o ustawie, która stała się kością niezgody między Polską a Izraelem. Źródło: x-news
IPN od wielu lat zwraca uwagę na funkcjonujące w obiegu publicznym fałszywe słowa o „polskich obozach śmierci” czy o „polskich obozach koncentracyjnych”. Tego rodzaju sformułowania są niedopuszczalne i przyjęta przez Sejm nowelizacja wynikała z dotychczasowej bierności państwa polskiego w tej sprawie. Przez dziesięciolecia niedostatecznie reagowano na przypisywanie Polakom lub polskiemu państwu odpowiedzialności za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką. Warto pamiętać, że naród polski był ofiarą tych zbrodni, a nie ich sprawcą - podkreślił Jarosław Szarek.
Obecnie w wielu krajach na świecie, m.in. w USA lub we Francji, funkcjonują przekazy, także w szkołach, że to naród polski dopuścił się współudziału w zbrodniach popełnionych w czasie II wojny światowej. – Niedawno jeden z polskich uczniów francuskiej szkoły miał nieprzyjemności za zwrócenie uwagi na nieprawdziwą informację w podręczniku, że Polacy byli strażnikami w jednym z obozów zagłady. Takie przypadki są zgłaszane do Instytutu Pamięci Narodowej i to jest bardzo poważny problem. Byłem ostatnio w Stanach Zjednoczonych i na wielu spotkaniach, m.in. z organizacjami polonijnymi, poruszano ten problem i wzywano do większej aktywności Polski, by go rozwiązać – zwrócił uwagę Szarek.
Proces legislacyjny dyskutowanej ustawy o Instytucie jeszcze się nie zakończył, ponieważ jej nowelizacja trafi najpierw do Senatu, a następnie do prezydenta.
„Po pierwsze nie wiemy, jaki będzie ostateczny kształt tej ustawy, czy np. będą w niej zachowane sankcje grożące więzieniem, czy być może ograniczą się jedynie do wysokiej i dotkliwej kary finansowej. Po drugie, nawet jeśli te przepisy wejdą w życie, to o ewentualnej karze będzie decydował sąd” - wyjaśniał szef IPN.
Stanowisko strony izraelskiej „budzi niepokój” - tak szef IPN odniósł się do krytyki ze strony Izraela nowelizacji dotyczącej „polskich obozach śmierci”. Polska od ok. 250 lat ma „złe skojarzenia”, jeśli chodzi o tak jawne próby wpływania ze strony zagranicznych placówek na jej wewnętrzne decyzje.
„Trzeba brać pod uwagę wrażliwość Polaków. To Polacy byli pierwszymi ofiarami napaści narodowosocjalistycznych Niemiec we wrześniu 1939 roku i niemieckiej polityki okupacyjnej. Wydano na nas wyrok śmierci, miliony osób w okupowanej Polsce przez ponad pięć lat były masowo i systematycznie eksterminowane. Poza stratami osobowymi były też ogromne zniszczenia polskich miast, doszczętnie zniszczono nam Warszawę, a po wojnie nasz kraj znalazł się w sowieckiej strefie wpływów i znowu miliony ludzi zostało skazanych na tułaczkę. To też jest konsekwencja 1 września 1939 roku” - mówił prezes Instytutu.
A co ze zbrodniami popełnianymi przez Polaków w czasie II wojny światowej m.in. na Żydach, co z działalnością szmalcowników, którzy wydawali Żydów Niemcom? – Nikt nie neguje zachowań marginesu. Taki zdemoralizowany margines pojawia się w każdym społeczeństwie, ale proszę pamiętać, że był on ścigany przez struktury Polskiego Państwa Podziemnego, które wykonywało wyroki śmieci za wydawanie Żydów – podkreślił Szarek.
Stanowisko IPN: Niestosowna ingerencja innego państwa w nowelizację ustawy
Instytut krytycznie odniósł się do słów ambasador Izraela Anny Azari, która w sobotę podczas obchodów 73. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu Auschwitz zaapelowała o zmianę w przyjętej przez Sejm nowelizacji.
„Instytut Pamięci Narodowej uważa za niestosowną ingerencję ambasady innego państwa w nowelizację ustawy, która jeszcze nie została uchwalona. Słowa dyplomaty są tym bardziej zastanawiające, że zostały wypowiedziane w Polsce, która jako pierwsza padła ofiarą niemieckiego okupanta” - napisał IPN w specjalnym oświadczeniu. W obozie w Auschwitz, który stał się miejscem zagłady przede wszystkim Żydów, osadzano również Polaków.
„Przez kilkadziesiąt ostatnich lat Polska była wielokrotnie szkalowana i ukazywana jako wspólnik Hitlera, dlatego obrona dobrego imienia naszego narodu przed stwierdzeniami, które nie mają nic wspólnego z prawdą historyczną, wydaje się sprawą oczywistą i konieczną. Wcześniej ta obrona była nieskuteczna, a stanowisko polskich władz nie zawsze było dostrzegane w przestrzeni społecznej i medialnej” - stwierdzają urzędnicy IPN.
Nowelizacja ustawy o IPN nie ogranicza badań naukowych i wolności słowa, walczy jedynie z celowym zakłamywaniem historii, bezczeszczeniem pamięci o ofiarach i hańbieniem żyjących więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych. Przepisy dotyczące kar za kłamstwa historyczne obowiązują również w innych krajach.
„Zarzuty wobec Polaków dotyczące okresu II Wojny Światowej, jeśli będą dobrze udokumentowane, nie spotkają się z sankcjami prawnymi. Ustawodawca, Ministerstwo Sprawiedliwości, chce jedynie zapobiec wypowiedziom osób, które umyślnie, publicznie i wbrew faktom przypisują narodowi polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne” - wyjaśnia IPN.
Podczas II wojny światowej - jak przypomniał IPN - zginęło blisko 6 mln obywateli polskich, z których połowa była polskimi Żydami, a połowa etnicznymi Polakami. "Dla Instytutu Pamięci Narodowej walka z kłamstwami o +polskich obozach śmierci+ jest szczególnie ważną misją. W zeszłym roku IPN upublicznił listę nazwisk załogi niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau i należy podkreślić, że żadna z tych osób nie była Polakiem. To Niemcy jako państwo ponoszą odpowiedzialność za zbrodnie popełniane w obozach koncentracyjnych" - podkreślił IPN.
Nowelę ustawy o IPN - Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu Sejm uchwalił w piątek. Zgodnie z nią każdy, kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne - będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech.
Zgodnie z intencją ustawodawcy, kary grzywny lub więzienia będą grozić za takie słowa jak np. "polskie obozy śmierci" czy "polskie obozy zagłady" ze względu na zawarte w nich przypisywanie polskiemu narodowi lub polskiemu państwu odpowiedzialności za zbrodnie popełniane na terenach tych obozów.
Ustawa precyzuje, że nie będzie przestępstwem popełnienie tych czynów "w ramach działalności artystycznej lub naukowej". Nowy przepis ma się stosować do obywatela polskiego oraz cudzoziemca - "niezależnie od przepisów obowiązujących w miejscu popełnienia czynu".
Krytycznie do nowych przepisów odniosły się w sobotę władze Izraela, m.in. premier Benjamin Netanjahu. Polskie władze, m.in. MSZ, podkreślając, że ustawa penalizująca fałszywe oskarżenia Polaków o zbrodnie III Rzeszy Niemieckiej jest potrzebna, jednocześnie zaznaczają, że proces legislacyjny jeszcze się nie zakończył. Marszałek Senatu Stanisław Karczewski oświadczył w niedzielę, że zaprasza ambasador Izraela do rozmowy. Dodał, że ma nadzieję na wyeliminowanie wątpliwości dotyczących nowelizacji wprowadzającej m.in. kary za używanie sformułowań typu "polskie obozy śmierci".
Źródło: PAP
KW
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Polityka