Tomasz Mackiewicz i Elisabeth Revol walczą o przeżycie po nieudanej próbie zdobycia ośmiotysięcznika Nanga Parbat. W sobotę nad ranem polskiego czasu rozpocznie się akcja ratunkowa. Warunki pogodowe nie sprzyjają akcji.
Polsko-francuski duet utknął na wysokości około 7400 metrów n.p.m. Po nieudanej próbie ataku na szczyt (8126 metrów n.p.m) podjął próbę zejścia do bazy. Zaprzestał jednak, gdy okazało się, że nie pozwala na to stan zdrowia Mackiewicza. Francuzka zdecydowała się na samotne zejście.
Zobacz: Himalaiści utknęli na Nanga Parbat. Wyprawa na K2 chce im pomóc
Akcja ratownicza na Nanga Parbat
Wyłożenie środków na pokrycie kosztów akcji ratunkowej zagwarantował polski minister sportu i turystyki Witold Bańka. Mimo to w piątek rozpoczęcie operacji uniemożliwiły przede wszystkim zapadający zmrok w Pakistanie oraz trudne warunki pogodowe, m.in. silny wiatr. W sobotę z bazy spod K2 pod Nagą Górę, jak nazywany jest ten ośmiotysięcznik, mają wyruszyć dwa helikoptery.
Akcja rozpocznie się około 8 godziny czasu miejscowego, czyli 4 polskiego czasu. Poleci co najmniej czwórka himalaistów: Adam Bielecki, Piotr Tomala, Jarek Botor i Marek Chmielarski. Co najmniej, bo pierwszy z nich liczył, że uda się powiększyć zespół ratowniczy. Ratowników czeka niezwykle trudne zadanie, ponieważ śmigłowiec nie wyląduje na wysokości wyższej niż 6000 m n.p.m. Resztę drogi muszą więc pokonać o własnych siłach. Mają iść ekstremalnie trudną drogą, tzw. drogą Kinshofera. Jej pokonanie to kluczowe zadanie każdej próby zdobycia Nanga Parbat. Wspinaczkę mogą ułatwić linie poręczowe pozostałe po poprzedniej, jesiennej wyprawie.
Małe szanse na dotarcie do Mackiewicza
Polski himalaista boryka się z chorobą wysokościową i ślepotą śnieżną. I najpewniej jest sam, bo para się rozłączyła. Chęć pomocy wyraziła polska wyprawa przebywająca w oddalonej o 150 km bazie pod K2. - Prawda jest taka, że jeśli polecimy w cztery osoby, to szanse dotarcia do Tomka, biorąc pod uwagę obecne prognozy pogodę, są praktycznie zerowe. Mamy szansę dotrzeć do Elisabeth, jeśli ona będzie cały czas schodzić - w rozmowie z TVN 24 mówi Bielecki, który liczy, że uda się powiększyć zespół ratowniczy.
Ratownicy spróbują dotrzeć w pierwszej kolejności do Revol, znajdującej się prawdopodobnie na wysokości 6900 metrów, a następnie Mackiewicza, który ma być sporo wyżej, bo w okolicach 7200 metrów. - Jeśli prognoza pogody pozwoli, jeżeli będą siły, to będziemy próbować iść po Tomka. Realnie oceniając, szanse na to są bardzo małe - dodał Bielecki.
Prognozy nie są optymistyczne. W rejonie wzmaga się wiatr, o czym poinformował wcześniej kierownik wyprawy na K2 Krzysztof Wielicki. Porywy wiatru mogą sięgnąć nawet 95 km/h, a temperatura odczuwalna to minus 60 stopni Celsjusza.
źródło: PAP, TVN24, sport.pl
KJ
Zobacz też: Polacy coraz bliżej szczytu K2. Pogoda im dopisuje
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Akcja rozpocznie się około 8 godziny czasu miejscowego, czyli 4 polskiego czasu. Poleci co najmniej czwórka himalaistów: Adam Bielecki, Piotr Tomala, Jarek Botor i Marek Chmielarski. Co najmniej, bo pierwszy z nich liczył, że uda się powiększyć zespół ratowniczy. - Prawda jest taka, że jeśli polecimy w cztery osoby, to szanse dotarcia do Tomka są praktycznie zerowe. Mamy szansę dotrzeć do Elisabeth, jeśli ona będzie cały czas schodzić - stwierdził Bielecki. Ratowników czeka niezwykle trudne zadanie, ponieważ śmigłowiec nie wyląduje na wysokości wyższej niż 6000 m n.p.m. Resztę drogi muszą więc pokonać o własnych siłach. Mają iść ekstremalnie trudną drogą, tzw. drogą Kinshofera. Jej pokonanie to kluczowe zadanie każdej próby zdobycia Nanga Parbat. Wspinaczkę mogą ułatwić linie poręczowe pozostałe po poprzedniej, jesiennej wyprawie. (http://www.tvn24.pl)Akcja rozpocznie się około 8 godziny czasu miejscowego, czyli 4 polskiego czasu. Poleci co najmniej czwórka himalaistów: Adam Bielecki, Piotr Tomala, Jarek Botor i Marek Chmielarski. Co najmniej, bo pierwszy z nich liczył, że uda się powiększyć zespół ratowniczy. - Prawda jest taka, że jeśli polecimy w cztery osoby, to szanse dotarcia do Tomka są praktycznie zerowe. Mamy szansę dotrzeć do Elisabeth, jeśli ona będzie cały czas schodzić - stwierdził Bielecki. Ratowników czeka niezwykle trudne zadanie, ponieważ śmigłowiec nie wyląduje na wysokości wyższej niż 6000 m n.p.m. Resztę drogi muszą więc pokonać o własnych siłach. Mają iść ekstremalnie trudną drogą, tzw. drogą Kinshofera. Jej pokonanie to kluczowe zadanie każdej próby zdobycia Nanga Parbat. Wspinaczkę mogą ułatwić linie poręczowe pozostałe po poprzedniej, jesiennej wyprawie. (http://www.tvn24.pl)
Inne tematy w dziale Sport