Człowiek, który wie, że umiera, potrzebuje nie tylko obecności innych, ale także szczerej rozmowy.
- Tego typu rozmowę trudno jest zacząć i trudno prowadzić, ale jest ona często konieczna – mówi Katarzyna Cieślak, psycholog z Wielkopolskiego Centrum Onkologii w Poznaniu.
Odchodzenie nie zaczyna się wtedy, kiedy serce przestaje bić. Ono rozpoczyna się w dniu ,kiedy człowiek dowiaduje się, że ma raka, że dalsze leczenie jest niemożliwe. Pacjenci mogą być potem w dobrej formie nawet przez lata, ale to już jest odchodzenie.
Umierającym pacjentom pomagają psychologowie. Czasem przychodzą tylko po to, by potrzymać chorego za rękę. - To bardzo ważne szczególnie w przypadku, gdy mamy do czynienia z odchodzeniem osoby samotnej. "Niepokój łóżka" polega właśnie na tym, że umierający człowiek nerwowo poszukuje obecności drugiej osoby i uspokaja się dopiero wtedy, gdy ktoś ujmie jego dłoń. Słuch i dotyk to te zmysły, które człowieka opuszczają najwolniej - mówi Cieślak.
Psychologowie rozmawiają też z rodziną pacjenta, przygotowują na ostatnie chwile życia bliskiego. - Ważne jest, by przy takich osobach zachować pewne zasady: nie są wskazane gwałtowne ruchy, okrzyki, przywoływania. Gdy pacjent jest w agonii, nie można krzyczeć: nie umieraj, zostań! Taka głośna rozpacz utrudnia umierającemu odchodzenie. Ale bardzo trudno jest mówić rodzicom umierającego dziecka, że mają pozwolić mu odejść - stwierdza Cieślak.
Samobójstwo dziecka. Jak poradzić sobie z taką tragedią? (TVN24/x-news)
Co najbardziej pomaga ludziom, którzy już wiedzą, że odejdą? - Najbardziej potrzebna jest rozmowa. Prosta rzecz, która, wbrew pozorom nie jest łatwą sprawą. Z rozmową o odchodzeniu może mieć problem chory, ale niegotowi mogą być na nią także jego bliscy. Czasem gnieździ się w nich taki strach, cierpienie, że trudno jest im myśleć o bliskiej osobie, jako o kimś, kogo wkrótce nie będzie. Bywa, że to blokuje możliwość porozumienia między umierającym a jego rodziną. Tego typu rozmowę trudno jest zacząć i trudno prowadzić, ale jest ona często konieczna - relacjonuje psycholog.
O czym chcą rozmawiać umierający? - Bardzo często jest to robienie bilansu życia; oczywiście dużo korzystniej jest, kiedy ten bilans wychodzi pozytywnie. Wiele osób, nim odejdzie, chce mieć zorganizowane, ułożone życie dla swoich bliskich. Są sytuacje, że ludzie żyją tak długo, jak długo trwa to zabezpieczenie własnej rodziny. Panie sugerują swoim mężom, która sąsiadka będzie – w przyszłości – dobra dla nich i dla dzieci.
Najbardziej wzruszające są historie odchodzących rodziców małych dzieci. Oni nie martwią się własnym odchodzeniem, ale tym, że wkrótce nie będzie miał kto zająć się tymi maluchami. Rozmawiałam kiedyś z pacjentką, która powiedziała mi, że uczy swego syna sprzątać, bo jak jej nie będzie, to on będzie musiał sobie jakoś poradzić. Ile w tym było miłości, mądrości i odwagi równocześnie.
Odchodzenie może być łagodniejsze w przypadku, gdy rodzina jest stabilna. Inaczej jest, gdy odchodzący wie, że małżonek, partner jest niezaradny, pije. Martwi się, co będzie dalej z pozostawianymi dziećmi. Ten sam problem mają samotni rodzice - poruszające są historie matek, które przed śmiercią szukają opieki dla swoich pociech. Bywa, że odchodzący rodzic pisze listy do swoich dzieci – na różne etapy ich życia. Znam jednak i takie historie, gdy dorośli już adresaci tych listów przyznawali: jak ja tych listów, jako dziecko, nienawidziłem. One przypominały mi tylko o bólu.
Umierający wie, że umiera. Czuje to, widzi w oczach, ruchach bliskich, którzy próbują przed nim ukryć prawdę. Czasem mówi wręcz: porozmawiaj ze mną – dziś, bo kolejnej wizyty już nie będzie. Trzeba wtedy podejmować rozmowę, by odchodzący nie został sam w swoim umieraniu - apeluje psycholog.
źródło: PAP
KJ
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Rozmaitości