"Biało-czerwony. Tajemnica Sat-Okha” to opowieść o nie do końca odkrytej legendzie, poddanej weryfikacji przez Dariusza Rosiaka. - Kanadyjski Indianin jest jednym z nas, Polaków - stwierdza dziennikarz i reportażysta, który prześledził życiorys Sat-Okha.
Stanisław Supłatowicz ps. "Kozak" - żołnierz Armii Krajowej, pisarz, gawędziarz, Indianin. Jego pochodzenie i życiorys do dzisiaj budzą spory ze względu na nieścisłości. Oficjalna wersja głosi, że Sat Okh to syn wodza Wysokiego Orła z plemienia Szewanezów oraz Polki Stanisławy Supłatowicz, która udała się za mężem na Syberię po rewolucji z 1905 r. Matka bohatera książki Rosiaka uciekła po śmierci małżonka z Czukotki na Alaskę wraz z grupką zesłańców. Supłatowicz, porzucona przez towarzyszy niedoli, została odnaleziona przez Indian. Wódz plemienia - Wielki Orzeł - ożenił się z Polką, mieli trójkę dzieci. Najmłodszym był właśnie Sat Okh, wychowujący się w gronie Indian i wojowników.
Z relacji Stanisława Supłatowicza wynika, że do Polski przybył wraz z matką około 1937 roku. Gdy żył jeszcze wśród Indian, jeden z podróżnych, uratowany z uścisku niedźwiedzia, przekazał polsko-indiańskiej rodzinie, że Polska odzyskała niepodległość. To miało zaważyć na próbie powrotu Stanisławy do ojczyzny. Po przedostaniu się do kraju, matka Sat Okha zafałszowała część danych w metryce syna - wskazała na miejsce urodzenia Aleksiejewkę w Rosji, a ojca z pierwszego małżeństwa. Osiedli w Radomiu.
Sat-Okh włączył się w działania Armii Krajowej po tym, jak zdołał uciec z pociągu, wiozącego go do Auschwitz. Tak głosi legenda, związana z aresztowaniem polskiego Indianina przez Gestapo. Mit, który Rosiak obala za pomocą dokumentów. Jako żołnierz AK służył III batalionie 72 pułku piechoty w rejonie Częstochowy - w Okręgu AK „Jodła”. Był bardzo barwną postacią - wykorzystywał swoje indiańskie umiejętności na froncie. Skalpował zatrzymanych Niemców, strzelał do nich z łuku, rannych leczył ziołami.
Autor biografii Sat-Okha nie ma wątpliwości, że bohater książki służył w AK. Jako niewiarygodną uznaje powód zatrzymania go przez gestapo - czytanie gazetek podziemnych. Do Auschwitz Indianin niemal na pewno nie został skierowany, bo 10 miesięcy siedział w areszcie za kradzież. Wyszedł na wolność w marcu 1942 roku. Podobne wątpliwości Rosiak zgłasza w sprawie ucieczki Stanisławy Supłatowicz z Irkucka. W oficjalnym życiorysie Sat-Okha czytamy, że po wojnie był więziony w stalinowskim więzieniu. Pisarz stara się rozwikłać i tę zagadkę, czy aby nie nastąpiło to kilka lat później, po służbie w marynarce.
Rosiaka fascynuje również okres 1920-1926 z życia rodziny Indianina: od momentu złożenia wniosku o repatriację przez Leona Supłatowicza, aż do urodzenia Sat-Okha. "Te sześć lat to jest okno wyobraźni, kraina czarów, do której Stanisława Supłatowicz wchodzi sama, a wychodzi z niej w towarzystwie Sat-Okha, syna polskiej rewolucjonistki zesłanej na Sybir i Wysokiego Orła, wodza Szewanezów. To gdzieś w tym miejscu kończy sie świat zapisany w dokumentach, a zaczyna - świat wyobrażony przez Sat-Okha" - stwierdził publicysta.
"Ludzie zadawali mu pytania, Sat-Okh odpowiadał, czasem to oni odpowiadali za niego, dopisywali mu własne wyobrażenia o tym, kim powinien być "polski Indianin", jak powinien się zachować, co powinien przeżyć. Najpierw mówili o nim ci, którzy go znali, potem – gdy najstarsi przyjaciele Sat-Okha umierali – opowiadali ci, którzy znali jego znajomych, potem jeszcze ci, którzy słyszeli coś od tych, którzy coś słyszeli. Chcieli mieć polskiego Indianina, sami ubarwiali jego życie" - opowiada Rosiak.
Co ciekawe, egzotyczne pochodzenie Sat-Okha również jest negowane przez autora książki. Indiańskie korzenie miała wymyślić matka chłopca po powrocie do Polski. Stanisław jako dziecko bardzo słabo mówił w języku polskim, rówieśnicy wyzywali go od "bolszewików". Fascynująca historia pochodzenia indiańskiego miała wzbudzić szersze zainteresowanie. W końcu mógł ją przyjąć jako własną sam Sat-Okh. Rosiak twierdzi, że prawdopodobnie nigdy nie poznamy tej zagadki, za którą może stać jakiś dramat z czasów wojny.
"Sat-Okh, dziecko wojny, przerażone rozpadem świata, wymyślił sobie rzeczywistość, w której zamiast krwawego chaosu panował idealny porządek, a to co naturalne, stapiało się w jedno z tym, co nadprzyrodzone. Jego życie było triumfem wyobraźni spragnionej dobra, niezgodą na męczarnię współczesności. (...) Rzeźbił marzenia. W komunistycznej, schorowanej Polsce pojawił się ktoś, kto opowiadał piękną historię z obcego, niedosięgłego świata. Ktoś, kto mówił o szlachetnych ludziach z niezachwianym poczuciem wartości. (...) Kanadyjski Indianin jest jednym z nas, Polaków" - pisze Dariusz Rosiak.
Po wojnie Sat-Okh osiadł na stałe w Gdańsku, pływał jako marynarz na statkach Polskich Linii Oceanicznych. Promował w Polsce kulturę indiańską, leczył jak szaman, przygotowywał ozdoby, przede wszystkim opowiadał o swojej zwariowanej historii. Stał się niesamowicie popularny w latach 70. Zmarł w 2003 roku w Gdańsku.
Źródło: PAP
GW
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Kultura