- Dzisiaj nie było referendum niepodległościowego w Katalonii - oświadczył premier Hiszpanii Mariano Rajoy. W starciach z policją zostało rannych ponad 800 osób. Głosowanie zakończyło się o 20.00.
Wystąpienie premiera Hiszpanii
W przemówieniu telewizyjnym Rajoy oświadczył, że przywódcy Katalonii wiedzieli, że niedzielne referendum w sprawie niepodległości tego autonomicznego regionu Hiszpanii jest nielegalne, ale mimo to je przeprowadzili. Wezwał rząd Katalonii, aby "przestał podążać ścieżką, która prowadzi donikąd"
Podkreślił, że doszło do "porażki procesu, który służył wyłącznie sianiu podziałów, popychaniu obywateli do konfrontacji, a ulicy do rewolty". Plebiscyt oznaczał "rzeczywisty atak na państwo prawa (...), na co państwo zareagowało ze stanowczością i spokojem" - powiedział Rajoy.
Dodał, że Katalończycy dali się oszukać, biorąc udział w nielegalnym głosowaniu. Wskazał, że większość Katalończyków nie chciała w nim uczestniczyć.
Premier Rajoy oświadczył, że nie odwróci się od żadnej szansy dialogu, ale zawsze w ramach obowiązującego prawa. - Nie zamknę żadnych drzwi, nigdy tego nie zrobiłem (...), ale zawsze nastąpi to w ramach prawa i demokracji - podkreślił. Zapowiedział, że zwoła posiedzenie wszystkich partii politycznych, by wspólnie zastanowić się nad przyszłością.
Rajoy podziękował policji za wypełnianie swoich obowiązków w niedzielę. I dodał, że spokój musi zostać przywrócony tak szybko, jak to możliwe. - Odpowiedzialni za te wydarzenia (...) są wyłącznie i jedynie ci, którzy nawoływali do zerwania z praworządnością i współistnieniem. Nie szukajcie innych winnych, bo ich nie ma - podkreślił Rajoy, nawiązując do zamieszek.
Ostre starcia Katalończyków z policją
844 osoby zostały ranne w starciach pomiędzy zwolennikami odłączenia Katalonii a hiszpańskimi służbami mundurowymi. Dwie osoby są w stanie poważnym w szpitalach w Barcelonie. Liczba rannych stale rośnie - wcześniejsze doniesienia władz Katalonii mówiły najpierw o 337, potem o 465, następnie o 761 poszkodowanych. Na ulicach i w szkołach, gdzie były lokale wyborcze doszło do zamieszek z policją i gwardią narodową.
Hiszpańskie MSW podało, że w wyniku działań sił bezpieczeństwa zmierzających do uniemożliwienia przeprowadzenia referendum w Katalonii rannych zostało 33 funkcjonariuszy, w tym 19 funkcjonariuszy policji i 14 członków Gwardii Cywilnej. Trzy osoby zostały aresztowane, w tym młoda dziewczyna, za nieposłuszeństwo i atak w trakcie odbywającego się plebiscytu. Policja zamknęła 319 lokali do głosowania spośród około 2300 - podały katalońskie władze.
Zobacz: Zamieszki w Katalonii. Policja pałuje uczestników referendum
Policja w Barcelonie i innych miastach Katalonii użyła pałek i gumowych kul do rozpędzenia tłumów. Według katalońskich władz policja użyła nawet w jednym wypadku gazu łzawiącego - pisze agencja Associated Press. Na nagraniach wideo widać, jak funkcjonariusze biją ludzi, gdy ci próbują nie dopuścić do konfiskowania przez policję urn i kart do głosowania. Doszło również do przepychanek między siłami katalońskiej policji Mossos d'Esquadra a Gwardią Cywilną. Członkowie Mossos d'Esquadra mieli przeszkadzać funkcjonariuszom Gwardii Cywilnej w zamknięciu punktów głosowania.
- Państwo hiszpańskie zostało narażone na szwank i (jego władze) skończą, odpowiadając przez sądami międzynarodowymi - oświadczył rzecznik katalońskiego rządu Jordi Turull.
Madryt od dawna wskazuje, że zgodnie z orzeczeniem hiszpańskiego Trybunału Konstytucyjnego katalońskie referendum jest nielegalne. Premier Hiszpanii Mariano Rajoy był zdeterminowany i mówił, że chce doprowadzić do całkowitego paraliżu głosowania poprzez blokowanie lokali wyborczych, czy konfiskowanie urn i kart do głosowania przez policję.
źródło PAP
ja
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Polityka