Przed komisją śledczą zeznawał Krzysztof Kuśmierczyk, były dyrektor biura bezpieczeństwa Amber Gold. Mężczyzna zeznał, że przewoził złoto z BGŻ do siedziby firmy.
Świadek tłumaczył, że ofertę pracy w Amber Gold znalazł na jednym portali internetowych. Jak mówił, gdy trafił do tej firmy, miał zajmować się bezpieczeństwem pieniędzy lokowanych w Amber Gold. - To były monstrualne sumy, gdzie placówki w ogóle nie były zabezpieczone, dopóki nie zostałem zatrudniony - przekonywał. - Pieniądze z sejfów były odbierane przez BGŻ, a po rozwiązaniu umowy, przez Pocztę Polską. Poczta Polska zabierała pieniądze z placówek, przeksięgowywała na wskazane przez zarząd konto - tłumaczył.
Teściowa założyciela Amber Gold przed komisją śledczą. "Nie odpowiem na to pytanie" (TVN24/x-news)
Kuśmierczyk zeznawał, że był obecny przy przewożeniu złota z BGŻ, choć dokładnej daty nie pamięta. Jak relacjonował, dowiedział się od zarządu Amber Gold, Katarzyny i Marcina P., że bank wypowiedział spółce skrytki i złoto trzeba było "natychmiast" stamtąd zabrać. Jak dodał, złoto z banku osobiście odebrał Marcin P. i przeniósł do samochodu, w którym czekał m.in. świadek. Zostało ono przewiezione do starej centrali spółki i złożone w sejfie. Kuśmierczyk tłumaczył, że torba ze złotem ważyła ok. 20-30 kg, widział to złoto, ale go nie dotykał. Były to sztabki różnej wielkości - dodał.
Świadek dodał, że przewiózł potem złoto do nowej siedziby Amber Gold, gdzie zostało złożone w sejfie. Klucze przekazał zarządowi. Potem - "tydzień lub dwa przed 16 sierpnia" 2012 r. przenosił je jeszcze do pokoju swoich pracowników, gdzie nie było sejfu, lecz szafy pancerne. Było takie polecenie najpierw, żeby do kogoś wywieźć to złoto. Dokładnej daty nie pamiętam. Mówiono o jakimś Jacku - zeznał, dodając, że mówił o tym zarząd. Zaznaczył, że nie wie, o jakiego Jacka chodzi.
Kuśmierczyk mówił też, że pewnego dnia otrzymał telefonicznie polecenie zarządu - według niego dzwoniła Katarzyna P. - aby wziąć złoto i sprzedać je w oddziale NBP. Jak dodał, usłyszał, aby zawieźć złoto do NBP i tam dostanie resztę informacji. Zeznawał, że telefoniczne polecenie mówiło o tym, że w oddziale NBP ma "podejść do okienka 4 lub 5, nie pamiętam".Tam pani zapytała mnie, czyje jest to złoto, skąd jest to złoto i czy ja je sprzedaję. Ja w tym momencie zadzwoniłem do zarządu i powiedziałem, że potrzebuję jakiegoś dokumentu, że jest to złoto Amber Gold - mówił, dodając, że pracownica NBP pytała go również o numer konta, na który należy przelać pieniądze ze sprzedaży. Jak mówił, "były próby telefoniczne czy mailowe wysłania mu przez zarząd numerów kont".
Ja poprosiłem o pisemną zgodę zarządu na sprzedaż tego złota, które mi dowieziono z centrali - dodał, podkreślając, że dostał też na piśmie numer konta. Kuśmierczyk mówił, że powiedziano mu, iż pieniądze ze sprzedaży złota są potrzebne na wypłaty dla klientów i pracowników.
źródło: PAP
KJ
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Polityka