Napięte relacje między Andrzejem Dudą a Jarosławem Kaczyńskim trwają od roku, a ultimatum głowy państwa ws. ustaw o KRS i SN może je pogłębić. - Kaczyński jest w stanie wyrzucić prezydenta poza nawias "dobrej zmiany" - twierdzi politolog Rafał Matyja.
Po podwójnej wygranej wyborczej PiS dwa lata temu nic nie wskazywało, że w obozie władzy może dojść do takich napięć. Partia Jarosława Kaczyńskiego jako pierwsza w historii po 1989 roku objęła całą władzę centralną z wyraźną przewagą nad pozostałymi konkurentami. Drogi najważniejszych polityków w obozie "dobrej zmiany" - Andrzeja Dudy i prezesa PiS - zaczęły się rozchodzić już w 2016 roku.
Powody konfliktu na linii Nowogrodzka-Pałac Prezydencki
Z tekstu Jacka Karnowskiego dowiadujemy się o powodach konfliktu. Publicysta przeprowadził w najnowszym numerze tygodnika "Sieci Prawdy" wywiad z Jarosławem Kaczyńskim, a jego analiza jest załącznikiem do słów prezesa PiS. - Do pierwszych zgrzytów doszło jeszcze w czasie kampanii wyborczej. Jarosław Kaczyński uznał, że słynne zdanie Agaty Kornhauser-Dudy, wypowiedziane niespełna tydzień przed drugą turą – „Panie prezesie, ja się pana nie boję” – było dość impertynencką, niepotrzebną zaczepką. Później prezydent niespodziewanie zgłosił wątpliwości co do kandydatury Adama Glapińskiego, wieloletniego współpracownika Kaczyńskiego, na prezesa NBP (miał powiedzieć: „To ja się nad tym zastanowię”) - czytamy. Autor opiera się na głosach wewnątrz PiS, prawdopodobnie przekazuje to, co myśli o prezydencie sam Kaczyński.
- (...) Andrzej Duda miał też wycofać się z deklaracji o zgodzie na budowę pomnika śp. Lecha Kaczyńskiego przed Pałacem Prezydenckim, proponując w tym miejscu pomnik ofiar katastrofy, co z kolei lider PiS uznał za rozwiązanie bezsensowne, bo przecież w Pałacu pracował jego śp. brat. Pojawiła się natomiast tablica upamiętniająca poległego prezydenta, ale znacznie mniejsza, niż miała być. Jarosława Kaczyńskiego irytowało także pomijanie jego roli w doprowadzeniu do wyboru prezydenta przez różne osoby z otoczenia Andrzeja Dudy, eksponujące w zamian wątki mesjanistyczne - dodał publicysta.
Co jeszcze pogłębiało konflikt na linii prezydent - prezes PiS? Głowa państwa nie konsultowała z Kaczyńskim treści wystąpienia podczas uroczystości rocznicowych ku pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej w 2016 roku. Andrzej Duda mówił wówczas o potrzebie pojednania, a prezes PiS po paru godzinach skontrował jego inicjatywę pod Pałacem Prezydenckim: - Najpierw rzetelne śledztwo, osądzenie winnych, wybaczenie jest potrzebne, ale po wymierzeniu kary. Kaczyński miał nawet zdecydować o ograniczeniu kontaktów z Dudą do minimum, ponieważ zarzucał mu ambicjonalne podejście do aktywności politycznej. W międzyczasie prezydent krytykował ustawę o zgromadzeniach, a także zawetował projekt o Regionalnych Izbach Obrachunkowych.
Prezydent pokazuje ustawy, Kaczyński milczy
Punktem kulminacyjnym w sporze wewnątrz obozu władzy były prezydenckie weta wokół sądownictwa. Według prezesa PiS i jego otoczenia, decyzje z 24 lipca, zostały podjęte pod wpływem ulicznych protestów i oskarżeń o czerpanie z białoruskich wzorców. To z kolei oznacza, że Andrzej Duda zamierza budować własne wpływy i ubiegać się o reelekcję bez względu na to, czy PiS go poprze. Politycznego impasu nie przełamały ostatnie rozmowy między politykami o reformie sądownictwa. Kaczyńskiego nie interesuje koncepcja odejścia ok. 40 proc. sędziów Sądu Najwyższego, jak proponuje prezydent. Odejść mają wszyscy. W rozmowie - według Jacka Karnowskiego - usłyszał zapewnienie głowy państwa, że jakoś się dogadają. Mija prawie doba od prezentacji projektów ustaw o KRS i SN przez prezydenta. Jarosław Kaczyński milczy.
Andrzej Duda wyrzucony poza nawias "dobrej zmiany"?
Co to oznacza? Autor pojęcia "IV Rzeczpospolita", dr Rafał Matyja, uważa, że może dojść do eskalacji sporu. - (...) tym razem istnieje jeden element, który w żadnej z wcześniejszych konfiguracji nie istniał. Element presji symbolicznej polegający na tym, że prezes PiS może "wyrzucić" prezydenta z "obozu dobrej zmiany". Zadeklarować publicznie, że tym czy innym działaniem Andrzej Duda postawił się poza jego nawiasem - pisze w "Magazynie TVN24". Według politologa, Kaczyński nie będzie mógł już teraz skutecznie szantażować prezydenta ewentualnym brakiem poparcia w walce o reelekcję.
Andrzeja Dudę mogą spotkać inne konsekwencje. - Prezydent musi się liczyć, że wszelkie pozostałe narzędzia, takie jak np. możliwość składania projektów ustaw czy inicjowanie debaty konstytucyjnej, mogą zostać osłabione lub wręcz zablokowane przez działania PiS. Nawet wystąpienia publiczne prezydenta mogą być poddawane silnej interpretacji przez media publiczne i lojalne wobec Nowogrodzkiej pisma i stacje prywatne - uważa Matyja.
W wywiadzie dla "Polski The Times", opublikowanym na początku września przed prezentacją projektów ustaw przez Andrzeja Dudę, politolog i współpracownik "Nowej Konfederacji" sugerował nawet możliwość przeprowadzenia przedwczesnych wyborów. - Gdyby się okazało, że prezydent poczuł się na tyle silnie, że jest teraz w stanie przy każdej ważnej ustawie mówić: „Nie wiem, ja się zastanowię, zapytam ekspertów”, to Kaczyński będzie musiał pomyśleć, jak to obejść. Jeżeli nie zdoła prezydenta na nowo uczynić, to perspektywa dwuletniej, permanentnej niepewności może być mu naprawdę niemiła, wręcz nie do wytrzymania. A jeśli do tego wewnątrz jego obozu zaczną się pojawiać głosy, że owszem, jest Pan Prezes, ale przecież jest i Pan Prezydent, zdania są podzielone, trzeba ważyć racje i tak dalej, to będzie szukał innego, twardego rozwiązania. Nawet z ryzykiem porażki - stwierdził.
Który wariant jest bardziej możliwy? Czy głowa państwa dojdzie do porozumienia z liderem partii rządzącej? O tym przekonamy się w kolejnych tygodniach i miesiącach.
Źródło: wpolityce.pl, TVN24, Polska The Times
GW
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Polityka