Europa Wschodnia stała się gospodarczą kolonią Zachodu. Fot. Pixabay
Europa Wschodnia stała się gospodarczą kolonią Zachodu. Fot. Pixabay

Europa Wschodnia kolonią Zachodu

Redakcja Redakcja Ekonomia Obserwuj temat Obserwuj notkę 72

Inwestycje zagraniczne ulokowane w Europie Wschodniej spowodowały, że państwa tego regionu są dziś de facto koloniami Zachodu – uważa publicysta Bloomberga Leonid Bershidsky.

Prawdopodobnie jeszcze kilka lat temu osoba wygłaszająca taką tezę w Polsce zostałaby określona mianem „oszołoma”. Tę łatkę dotychczas najchętniej przypinano politykom kwestionującym fundamenty transformacji gospodarczej z lat 90-tych. W opinii dominującej do niedawna elity mieli oni nie rozumieć mechanizmów ekonomii rządzących światową gospodarką, a szczególnie reguł wolnego rynku, na którym kapitał nie ma narodowości.

Teraz tezy tych „oszołomów” częściowo przejmują ekonomiści i dziennikarze publikujący na Zachodzie. Leonid Bershidsky, autor opublikowanego przez agencję prasową Bloomberg artykułu „How Western Capital Colonized Eastern Europe” ("Jak zachodni kapitał skolonizował Europę Wschodnią"), przytacza w nim termin „foreign-owned countries”, czyli "państwa posiadane przez zagranicę". W ten sposób państwa naszego regionu określili ekonomiści Filip Novokmet, Thomas Piketty i Gabriel Zucman w pracy opublikowanej przez amerykańską organizację National Bureau of Economic Research.

Z tej trójki najbardziej znany jest Francuz Thomas Piketty, autor bestsellerowej książki "Kapitał w XXI wieku", wydanej w Polsce przez Krytykę Polityczną. Ten termin przypomniał też wicepremier Mateusz Morawiecki podczas czwartkowego posiedzenia sejmowej komisji gospodarki, na której prezentował rządową Strategię na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Stwierdził on, że wysokie uzależnienie od zagranicznego kapitału jest niebezpieczne, a rząd stara się robić to, co może, by ten proces odwrócić.

Leonid Bershidsky w swoim artykule zwraca uwagę, że każdy kraj Grupy Wyszehradzkiej ma duży ujemny wskaźnik inwestycji netto w relacji do wypracowywanego PKB, co oznacza, że zagraniczny kapitał inwestycyjny ulokowany w tych krajach jest znacznie większy niż wartość inwestycji przedsiębiorstw z tych państw realizowanych poza ich obszarem. W Polsce zagraniczne inwestycje netto (pomniejszone o polskie inwestycje za granicą) stanowią ponad 60 proc. PKB, a na Słowacji nawet przeszło 70 proc. Znacznie mniejszy wskaźnik, ale też bardzo wysoki, wynoszący 30 proc. mają Czechy. Wartość inwestycji była przez długi czas przedmiotem dumy tych państw, gdyż dowodziła ich otwartości na międzynarodowe relacje gospodarcze i gotowości do integracji z bogatszymi państwami Europy Zachodniej, ale jak zauważa Leonid Bershidsky bycie zagraniczną własnością pociąga za sobą także koszty.

Jeden z nich związany jest z zachowaniem banków, będących oczywiście głównie własnością inwestorów zagranicznych. W obliczu kryzysu dążą one do ograniczania akcji kredytowej w Europie Wschodniej w warunkach globalnego kryzysu gospodarczego. W Polsce po przejęciu banku Pekao przez PZU i Polski Fundusz Rozwoju udział kapitału zagranicznego w sektorze bankowym zmniejszył się do poziomu poniżej 50 proc., ale i tak jest to nadal znacznie wyższy odsetek niż krajach Europy Zachodniej, gdzie z reguły nie przekracza on 25 proc. W innych państwach naszego regionu inwestorzy zagraniczni nadal dominują w bankowości, a na Słowacji ich udział jest szacowany nawet na 98 proc.

W sytuacjach kryzysowych poważne zagrożenie może się wiązać także z kapitałem zagranicznym ulokowanym w firmach produkcyjnych i usługowych. Inwestorzy z Europy Zachodniej tworzyli fabryki w Polsce i innych krajach ze względu na relatywnie niskie koszty pracy i prawo, które w mniejszym stopniu chroniło pracowników niż na ich rynkach macierzystych. Jednocześnie bliskość Czech, Polski, Słowacji i Węgier czyniła zarządzanie tamtejszymi fabrykami znacznie prostszym niż w odległych zakątkach świata. Zważywszy, że są to głównie duże firmy, plany likwidacji nawet jednej fabryki, będącej głównym pracodawcą dla dużego obszaru, powodują gwałtowny wzrost bezrobocia, a z nim rozliczne negatywne konsekwencje gospodarcze.

Autor bez ogródek stwierdza, że państwa Europy Środkowej mogą toczyć spór z Komisją Europejską o przyjmowanie imigrantów, nawet za cenę utraty części dotacji z funduszy spójnościowych, ale nie mogą sobie pozwolić na utratę inwestycji zagranicznych. Leonid Bershidsky nie wskazuje jakichkolwiek rozwiązań, które pozwoliłyby Polsce i jej sąsiadom wyrwać się z kolonialnego uzależnienia i pozbawia nas złudzeń. Według niego państwa naszego regionu były otwarte na inwestorów zagranicznych zbyt długo i oddały zbyt dużą część kontroli gospodarczej, żeby nadal zachować kontrolę polityczną.

AB

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj72 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (72)

Inne tematy w dziale Gospodarka