Paweł Adamowicz zeznaje jako świadek w posiedzeniu komisji śledczej, wyjaśniającej aferę Amber Gold. Prezydent Gdańska stwierdził, że nie utrzymywał kontaktów z Marcinem P., a słynne ciągnięcie samolotu nie było reklamą OLT Express.
Marcin P. podczas niedawnego przesłuchania przed komisją śledczą ds. Amber Gold oświadczył z całą stanowczością, że to nie on szukał wsparcia u polityków, ale to oni przychodzili do niego z propozycjami. Jednym z podanych przykładów był właśnie Adamowicz. Prezydent Gdańska "ze względu na powagę komisji" nie chciał szeroko odnieść się do zeznań twórcy Amber Gold.
Zapytany o kampanię OLT Express, o której wzmianka ukazała się na łamach "Gazety Wyborczej", Adamowicz odparł, że nie była to kampania reklamowa. - Osoby na zdjęciu ubrały się w żółte peleryny. Czy szanowna komisja zabroni tak się ubierać? Niektórzy chodzą w biało-czerwonych, jak Jarosław Kaczyński, inni w żółtych - ironizował. Jego zdaniem, to Antoni Macierewicz rozpętał medialną burzę wokół słynnego zdjęcia, które ma przedstawiać jedynie uczczenie kilku inwestycji w Gdańsku. - To był radosny event. To nie jest radosny biznes - oświadczył.
Małgorzata Wassermann dopytywała Adamowicza, czy prywatne firmy zaangażowały się w finansowanie filmu Andrzeja Wajdy "Wałęsa. Człowiek z nadziei". Prezydent Gdańska nie pamiętał nazw, wymienił Amber Gold. - O dofinansowaniu gdańskiego ZOO przez Amber Gold dowiedziałem się latem 2012 roku - mówił. Przewodnicząca komisji przeczytała maila współpracownika Adamowicza do Katarzyny P. z marca 2012 r. "Miło mi zakomunikować pani, że prezydent miasta Gdańska wyraził zgodę na zorganizowanie przez państwa dni otwartych w zoo (...) Amber Gold w dniach 22-23 września, w każdej chwili jestem gotowy na spotkanie, aby omówić szczegóły" - cytowała. Adamowicz nie potrafił jednak wyjaśnić, na co konkretnie umawiał się z żoną Michała P. - Nie znam tego e-maila, trudno mi się w tej sprawie wypowiedzieć - podkreślił.
GW
Komentarze
Pokaż komentarze (124)