Czy gdyby z panem Maciejem Marcinkowskim akt notarialny podpisała Pszczółka Maja to urząd też by taki akt przyjął - pytał Patryk Jaki byłego wiceszefa stołecznego Biura Gospodarki Nieruchomości.
- Gdyby było to udokumentowane to tak - odparł Mrygoń.
Według ustaleń organizacji Miasto Jest Nasze władze stolicy w ostatnich latach zwracały nieruchomości jednemu człowiekowi – biznesmenowi Maciejowi Marcinkowskiemu.
Przesłuchanie Mrygonia
Jerzy Mrygoń zeznał przed komisją weryfikacyjną ds. reprywatyzacji w stolicy, że jeżeli wydał decyzję o zwrocie Twardej 8, to znaczy, że jego przełożony zakomunikował mu akceptację władz miasta. - Nie wiem, czy byłą werbalna akceptacja pani prezydenta, czy nie. Wiem, że jeżeli nieruchomość była wrażliwa społecznie, a sprawa Twardej z pewnością do takich należała mieściło się tam gimnazjum , to informowałem przełożonego. Z informacji od przełożonego wiem, że w takich sprawach kontaktował się ze swoim przełożonym, czyli Hanną Gronkiewicz-Waltz, lub wiceprezydentem Jarosławem Jóźwiakiem - tłumaczył Mrygoń.
Mrygoń zastrzegł, że w sprawie Twardej 8 nie może z całą pewnością stwierdzić, czy ówczesny szef stołecznego Biura Gospodarki Nieruchomościami Marcin Bajko uzyskał w tej sprawie zgodę prezydent stolicy czy też nie, bo nie był na spotkaniu Bajki z panią prezydent. Mrygoń ocenił jednak, że skoro on sam w końcu podpisał decyzję o zwrocie Twardej 8, to musiała ona uzyskać taką akceptację. - Gdyby była informacja zwrotna, że miasto podejmie działania mające na celu ochronę lokalizacji i obiektu użyteczności publicznej w tej lokalizacji, że jest wniosek, prośba, polecenie o wstrzymanie decyzji, to taka decyzja nie zostałaby wydana - mówił Mrygoń.
- Były takie przypadki, że z góry płynęła informacja, że ratujemy ten obiekt, tam myśmy z decyzją zwrotną czekali - podkreślił. Mrygoń nie był jednak w stanie precyzyjnie odpowiedzieć na pytanie o okoliczności i treść otrzymanej informacji ws. Twardej 8. Zaznaczył, że nie wie, czy była przy niej akceptacja prezydent, bo - jak powtórzył - nie był przy Gronkiewicz-Waltz rozmowie z dyr. Bajko. Powtórzył, że "skoro decyzja została wydana, to musiała być zaakceptowana".
Jak podkreślał Mrygoń, nie uczestniczył w tego typu spotkaniach z prezydent Warszawy, więc nie może stwierdzić, jaki był ich przebieg. Natomiast na podstawie "informacji zwrotnej" jaką dostawał od swojego przełożonego, dyrektora BGN Marcina Bajko, który spotykał się z prezydent, podpisywał określone decyzje z upoważnienia organu, czyli Prezydenta Miasta Stołecznego. Przypomniał, że Bajko nie miał prezydenckiego pełnomocnictwa do podpisywania takich decyzji, on zaś je miał. - Proszę spytać panią prezydent - odparł pytany, czemu tak było.
B. urzędnik mówił też, że nie konsultował podpisywanych przez siebie decyzji z wiceprezydentem Jóźwiakiem, chociaż wielokrotnie brał udział w spotkaniach w jego gabinecie ze stronami postępowań, które zazwyczaj były niezadowolone z przeciągania się czynności urzędniczych. Zaznaczył, że według jego pamięci nigdz nie spotkał w gabinecie wiceprezydenta nabywcy roszczeń. - Byli to spadkobiercy w linii prostej albo właściciele - stwierdził Mrygoń.
Wszystkie decyzje, które podpisywałem odpowiadały stanowi faktycznemu, zgromadzonym w aktach sprawy dokumentom i stanowi prawnemu - powiedział w poniedziałek przed komisją weryfikacyjną ds. reprywatyzacji w stolicy były p.o. wicedyrektor stołecznego BGN Jerzy Mrygoń.
"Podpisywałem decyzje zgodnie z prawem"
Mrygoń dopytywany o szczegóły postępowań powiedział, że nie zna całego materiału dowodowego; sprawy prowadził referent. - Sprawę prowadził referent. Dopiero, gdy zgromadził całość materiału dowodowego przygotowywał projekt decyzji, którą następnie aprobował jego jeden przełożony, drugi przełożony, radca prawny - tłumaczył.
Pytany o tok konkretnych spraw między 2011-14 r. zaznaczył, że ponieważ nie ma obecnie wglądu do dokumentów może opierać się jedynie na swojej pamięci. - Ja nie prowadziłem konkretnych spraw i nie prowadziłem żadnej korespondencji nigdy, z żadną ze stron postępowania - tłumaczył.
- Informowałem mojego przełożonego o decyzji, według zapewnień przełożonego on informował swojego przełożonego - prezydent lub wiceprezydenta miasta. Dopiero gdy potwierdzał, że jest akceptacja albo nie ma dla zachowania w danej lokalizacji dotychczasowej funkcji, dopiero wtedy takie decyzje podpisywałem - tłumaczył.
Pytany, co oznaczało stwierdzenie, że "sprawa dojrzała do zwrotu" odparł, że to oznacza, iż "zgromadzony w sprawie materiał dowodowy pozwalał na rozstrzygnięcie merytoryczne końcowe sprawy".
O reprywatyzacji i o... pszczółce Mai.
Pełnomocnik Marcinkowskiego mec. Marek Gromelski apelował do Patryka Jakiego, by unikał takich "niestosownych" wypowiedzi. Wcześniej Jaki mówił, że dopiero po wybuchu afery reprywatyzacyjnej miasto zaczęło pieczołowicie analizować dokumenty, a wcześniej przyjmowano nawet "lipne" akty notarialne.
Mrygoń odpierał, że czymś normalnym jest zaufanie do dokumentów urzędowych: aktów sporządzonych przez notariusza - wykonującego zawód zaufania publicznego, dokumentów z pieczęcią z orłem w koronie, a także do decyzji niezawisłego sądu, ustanawiającego kuratora nieruchomości.
- A czy - przepraszam bardzo - gdyby z panem Marcinkowskim akt notarialny podpisała Pszczółka Maja to też by pan to przyjął? - pytał Jaki. - Gdyby Pszczółka przedłożyła dokument tożsamości i złożyła zgodne ze stanem faktycznym oświadczenie, a notariusz by to potwierdził to tak - odparł Mrygoń.
Wcześniej mec. Gromelski podtrzymał wniosek o zawieszenie postępowania komisji z powodu śledztwa wrocławskiej prokuratury regionalnej, lub też z powodu sporu kompetencyjnego, o rozstrzygnięcie którego wniosła do NSA prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Szef komisji Patryk Jaki podał, że pismo pani prezydent wpłynęło do komisji i - po skserowaniu go oraz przedłożeniu wszystkim członkom komisji - będzie rozpoznane na kolejnym posiedzeniu. Pełnomocnicy Marcinkowskiego wnieśli też o to, by komisja przesłuchała ich klienta jako stronę na posiedzeniu wyjazdowym w areszcie śledczym we Wrocławiu - gdzie przebywa Marcinkowski, jako podejrzany w śledztwie tamtejszej prokuratury regionalnej ws. tzw. dzikiej reprywatyzacji w Warszawie.
źródło: PAP
KJ
Zobacz też: HGW w opałach. Pierwszy świadek przed komisją reprywatyzacyjną
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Polityka