Władimir Putin podczas wizyty w obwodzie archanielskim 29.03.2017. fot. PAP/EPA
Władimir Putin podczas wizyty w obwodzie archanielskim 29.03.2017. fot. PAP/EPA

Zmiana rosyjskiej narracji ws. Nord Stream 2

Redakcja Redakcja Nord Stream Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

Władimir Putin: budowa gazociągu Nord Stream 2 nie jest wymierzona w państwa, przez które dotychczas był transportowany rosyjski gaz, w tym przez Ukrainę.

Taka opinia rosyjskiego prezydenta padła po jego ubiegłotygodniowym spotkaniu z Kurtem Bockiem, dyrektorem generalnym niemieckiej firmy BASF, która jest zainteresowana współpracą przy budowie gazociągu Nord Stream 2. Putin zapewnił też, że budowa Nord Stream 2 nie ma charakteru politycznego, a jedynie czysto biznesowy.

Zobacz też: Angela Merkel o Nord Stream 2: To tylko biznes

Spotkanie rosyjskiego prezydenta z przedstawicielem niemieckiej firmy nadało mu jednak politycznego charakteru. Zostało bowiem poprzedzone rozmowami władz Gazpromu i firmy BASF na temat inwestycji, w tym również możliwości finansowania przedsięwzięcia. Teoretycznie zarządy obydwu spółek mogły w trakcie tego spotkania omówić szczegóły dalszej współpracy i do jej podtrzymania nie były niezbędne rozmowy z prezydentem Rosji.

Wypowiedź Putina o tym, że Nord Stream 2 nie jest wymierzony w państwa tranzytowe, jest całkowicie sprzeczna z tym, co o tranzycie gazu przez Ukrainę mówił w czerwcu 2016 r. szef Gazpromu Aleksiej Miller. Podczas forum ekonomicznego w Petersburgu stwierdził on, że tranzyt przez Ukrainę przy ówczesnej stawce, wynoszącej według niego 2,5 dolara za tysiąc metrów sześciennych za 100 km, będzie nieopłacalny w porównaniu do transportu surowca przez Nord Stream 2. Wyraźnie sugerował też, że po wybudowaniu nowego gazociągu przez Bałtyk Gazprom może całkowicie zrezygnować z tranzytu przez Ukrainę.

Słowa prezydenta Putina po spotkaniu z przedstawicielem BASF-u miały uspokoić oponentów budowy Nord Stream 2, a może jedynie miały stworzyć zachodnioeuropejskim zwolennikom nowego gazociągu wygodne usprawiedliwienie, dzięki któremu będą oni mogli twierdzić, że dotychczasowe kraje tranzytowe, w tym Polska i Ukraina nie muszą się niczego obawiać. W przeszłości niemieccy politycy otwarcie popierający inwestycję wielokrotnie podkreślali, że jednym z warunków dopuszczenia do budowy Nord Stream 2 powinno być utrzymanie tranzytu gazu przez Ukrainę.

Po rozmowach przedstawicieli niemieckiej firmy z Gazpromem i prezydentem Putinem sugestywne jest też to, że uczestniczył w nich jedynie BASF, a nie wszyscy dotychczasowi zachodnioeuropejscy partnerzy, którzy wspólnie z Gazpromem mieli sfinansować budowę nowego gazociągu. Poza BASFem są to niemiecki Uniper, francuska spółka Engie i holenderska Gasunie. To może sugerować, że to właśnie BASF jest najbardziej zainteresowany kontynuacją przedsięwzięcia, dzięki któremu w przyszłości mógłby zapewnić sobie dostęp do taniego surowca do produkcji chemikaliów. W przypadku sprowadzania go trasą bałtycką niemiecka firma może jednocześnie liczyć na to, że po zbliżonych cenach nie będą go mogły kupić konkurencyjne firmy w tym polska Grupa Azoty. W tym kontekście warto wspomnieć, że pierwotna koncepcja Unii Energetycznej zaproponowanej przez Polskę zawierała propozycję wspólnych zakupów gazu przez państwa unijne. Jednym z głównych jej oponentów były Niemcy.

AB

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.

Zobacz też:

Niemcy są największym pośrednikiem rosyjskiego gazu w Europie

Nord Stream 2 nigdy się nie zwróci?


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj9 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Gospodarka