Polski kierowca walczył z napastnikiem w Berlinie i do samego końca starał się zapobiec tragedii - pisze niemiecka gazeta "Bild", powołując się na wyniki sekcji zwłok. Policji jak dotąd nie udało się ująć terrorysty.
Polak walczył z terrorystą
Ciężarówka na polskich rejestracjach, która wjechała w tłum zgromadzony na jarmarku świątecznym Breitscheidplatz w Berlinie, spowodowała śmierć 11 osób, a blisko 50 zostało rannych. W szoferce doszło do walki między zamachowcem a kierowcą - cytuje "Bild" jednego ze śledczych. Terrorysta pchnął zapewne Polaka kilkakrotnie nożem, gdy ten usiłował złapać kierownicę, chcąc ratować ludzi na jarmarku. Gdy ciężarówka zatrzymała się, zamachowiec zastrzelił Polaka i uciekł.
37-latek - według informacji "Bilda" - był świadom tego, co planuje zamachowiec i najprawdopodobniej próbował go powstrzymać. O bójce w kabinie mówił już wcześniej szef firmy transportowej, Ariel Żurawski. - Na pewno było widać, że walczył. Twarz była cała opuchnięta, zakrwawiona. O tych ranach postrzałowych dowiedziałem się od policji, że oprócz tego, że był podźgany, to jeszcze zastrzelony - relacjonował Żurawski.
Sprawca nadal na wolności
Domniemany sprawca ataku - Pakistańczyk, którego wskazał świadek, został wypuszczony na wolność z powodu braku dowodów, co oznacza, że sprawca ataku zbiegł. Kolejna zatrzymana osoba także została zwolniona. Szef niemieckiego MSW Thomas de Maiziere zapewnił, że śledztwo i pościg są kontynuowane.
- Obecnie jest zupełnie nowa sytuacja. Faktyczny sprawca jest uzbrojony, jest dalej na wolności i może wywołać dalsze szkody – przyznał wysoki rangą funkcjonariusz niemieckich służb bezpieczeństwa gazecie "Die Welt".
Z kolei gazeta "Der Spiegel" podaje nowy wątek. Według tygodnika pod fotelem kierowcy ciężarówki użytej do zamachu znaleziono dokument tożsamości obywatela tunezyjskiego. Według niemieckich mediów mężczyzna złożył wniosek o azyl w Niemczech i otrzymał pozwolenie na pobyt w tym kraju.
Według „Sueddeutsche Zeitung” i kilku innych mediów poszukiwany Tunezyjczyk został uznany za osobę „stanowiącą zagrożenie”; „Der Spiegel” wyjaśnia, że jest to stosowana przez policję kategoria osób, które są regularnie kontrolowane, ponieważ przypuszcza się, że w każdej chwili mogą próbować zamachu. Anis A. kontaktował się z grupą aresztowanego niedawno Abu Walaa, ważnego przedstawiciela Państwa Islamskiego w Niemczech.
Kto stoi za zamachem?
Do zamachu w Berlinie przyznało się Państwo Islamskie. Taką informację podała związana z dżihadystami agencja prasowa Amaq. - Żołnierz Państwa Islamskiego przeprowadził operację w Berlinie w odpowiedzi na wezwania do ataków na obywateli krajów międzynarodowej koalicji – głosi oświadczenie propagandowej agencji.
Prawdziwość oświadczenia podważa ekspert ds. bezpieczeństwa i terroryzmu Elmar Thevessen. - Takie oświadczenie, jeśli ma być wiarygodne, powinno zawierać szczegóły dotyczące sprawcy lub przebiegu zamachu. Tego w tym przypadku nie mamy - skomentował. Jego zdaniem policja musi przyjąć najgorszy scenariusz, że było kilku sprawców. - Nasze źródła sugerują, że policja nie ma konkretnego tropu - powiedział Thevessen.
Okoliczności śmierci Polaka bada zachodniopomorski wydział Prokuratury Krajowej. Polskie śledztwo w tej sprawie zostało wszczęte z urzędu. 37-letni Łukasz U. mieszkał w Zachodniopomorskiem. Miał żonę i nastoletniego syna.
źródło PAP, tvp.info, dw.com
ja
Zobacz także:
Koniec epoki Merkel w polityce europejskiej
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Polityka