Piotr Małachowski do ostatnich minut konkursu w rzucie dyskiem był zwycięzcą. Ostatecznie wyprzedził go Niemiec Christoph Harting i Polak musi zadowolić się srebrnym medalem na Igrzyskach Olimpijskich.
Małachowski prowadził prawie przez cały konkurs
Małachowski oprócz Anity Włodarczyk i Pawła Fajdka był murowanym faworytem do złota spośród naszych reprezentantów. Wygrywał mistrzostwa świata (złoto i dwa srebra) i Europy (dwa złota). Nasz młociarz jechał do Rio ze świetnym wynikiem 68,15 m w tym sezonie. Harting uzyskał gorszy o 11 cm rezultat od Polaka. Na Igrzyskach wszystko się odwróciło.
Złoto dla Niemca
W pierwszej serii Małachowski zdetronizował rywali, rzucając na odległość 67.32 m, czyli o ok. 2 metry lepiej niż najgroźniejsi konkurenci. Prowadził po trzech rzutach i wydawało się, że złoty medal przypadnie Polsce. W ostatniej kolejce przebił jego wyczyn Chrostoph Harting, uzyskując 68,37 m. Małachowski odpowiedział rzutem o blisko 3 m bliższym. Dla polskiego lekkoatlety byłaby to pierwsza wygrana na Igrzyskach Olimpijskich. 33-latek pozostaje bez złota.
Piotr Małachowski nie ukrywał jednak, że jest szczęśliwy po osiągnięciu sukcesu. - Czy jestem zawiedziony? Nie. Uwierzcie mi, jestem bardzo szczęśliwy. To kolejny medal i wiedziałem doskonale, że chłopaki mogą mnie przerzucić. Daniel Jasinski i Harting są młodzi, a młodość czasami jest straszna. Sam taki kiedyś byłem i potrafiłem zaskoczyć - mówił po zawodach.
- Będziecie musieli się jeszcze cztery lata ze mną męczyć, ale w Tokio będzie na pewno ciężko - zapewnił.
Źródło: PAP, Eurosport
GW
Zobacz też:
Małachowski znów bez olimpijskiego złota
Historyczne wyczyny w Rio, polscy sztangiści na dopingu
Doping polskich zawodników – czy ktoś zwariował?
Inne tematy w dziale Sport