Czy PiS zatrzyma rozwój wiatraków?

Redakcja Redakcja Gospodarka Obserwuj notkę 17

Nowelizacja ustawy o energii odnawialnej, wniesiona przez PiS, budzi przerażenie branży "wiatrakowej". Radykalne zaostrzenie przepisów może spowodować zatrzymanie wiatraków - ostrzegają jej przedstawiciele.

W Warszawie trwają Konferencja i Targi Energetyki Wiatrowej „Wiatr Korzyści” organizowane przez Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW) we współpracy z Europejskim Stowarzyszeniem Energetyki Wiatrowej (EWEA). Dominuje jeden temat: plany Prawa i Sprawiedliwości dotyczące energetyki odnawialnej. Atmosfera jest napięta, bo - zdaniem branży - PiS chce radykalnie zaostrzyć reguły na rynku, który do tej pory doskonale się rozwija.

Branża „wiatrakowa” to 32 mld złotych dotychczasowych inwestycji, ponad 600 milionów złotych wpływów z podatków dla rządu i samorządów każdego roku, wreszcie 8 tysięcy miejsc pracy. Ale dobry czas może się skończyć. Posłowie PiS wnieśli do Sejmu projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii, w tym energii wiatrowej. Wedle ich propozycji, wiatraki będą mogły być stawiane 1,5-1,8 km od zabudowań. Branża jest przeciwna. W Polsce nie ma lokalizacji, które spełniałyby takie warunki, a takie przepisy byłyby najbardziej rygorystyczne na całym świecie - argumentują.

- Działające już instalacje mają być obłożone czterokrotnie wyższym podatkiem niż dziś - mówi Wojciech Cetnarski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. Branżę martwi nowelizacja ustawy o odnawialnych źródłach energii. Miała ona wejść w życie w styczniu, ale rząd przesunął termin o pół roku. Z pogłosek wynika, że dopłaty do „wiatrowej energii” mają być niższe niż do tej pory. To rodzi dodatkową niepewność na rynku.

O tych problemach Salon24.pl rozmawiał z Gilesem Dicksonem, dyrektorem generalnym Europejskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, który gości na warszawskiej imprezie. 

Salon24.pl: Grupa posłów PiS wniosła projekt nowego, restrykcyjnego prawa, które dotyczy energii wiatrowej. Wedle projektu ustawy minimalna odległość wiatraków od zabudowań ma wynosić dziesięciokrotność wysokości urządzenia. To będzie co najmniej 1,5-1,8 km. Jakie przyniosłoby to skutki dla branży? 

Giles Dickson, dyrektor generalny Europejskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej: Przy takim prawie nowe projekty byłyby niewykonalne. W praktyce można byłoby zbudować wiatraki tylko na środku dużego jeziora albo lasu. Nie ma lokalizacji, które spełniałyby takie warunki.

Jak wyglądają takie przepisy w innych krajach europejskich? 

W Portugalii, Grecji, Irlandii ta minimalna odległość to 500 metrów, we Włoszech 200, w Niemczech to zależy od władz poszczególnych landów. W Wielkiej Brytanii nie ma na ten temat przepisów. Rząd chciał je wprowadzić, ale zostały odrzucone w sądzie. Polska byłaby pierwszym znanym mi krajem na świecie o tak restrykcyjnym prawie.

Takie projekty nie biorą się znikąd. Są wyrazem jakiejś obawy, niepewności. Czy jest się czego bać, jeśli idzie o energię wiatrową? 

Spójrzmy na poglądy Polaków na temat energii wiatrowej. 72% wybrałoby ją jako sposób zasilania własnego domu, 81% chciałoby więcej źródeł odnawialnych w energetyce, zaś 67 % uważa, że energetyka wiatrowa powinna być bardziej wspierana przez rząd. Tak więc to, co proponują posłowie z partii rządzącej, jest sprzeczne z tym, co sądzi większość polskiej opinii publicznej. 

Pan podczas targów bardzo chwalił Polskę za rozwój energetyki wiatrowej w ostatnich latach. Przywoływał pan, że wyprzedziliśmy Danię w tej dziedzinie. Może Polska trochę za bardzo rozpędziła się z rozwojem energii wiatrowej?

Absolutnie się nie zgadzam. Proszę pamiętać, że Dania jest wielokrotnie mniejsza od Polski. Zaczynaliście z niskiej bazy. Dla kraju tej wielkości i z takimi zasobami naturalnymi to wciąż mało. Kraj wielkości Polski powinien mieć ponad 10 gigawatów energii z wiatru, a ma nieco ponad pięć. 

Dlaczego Polska jest tak atrakcyjnym miejscem dla tego typu technologii?

To nie jest żart, ale w Polsce są silne wiatry! Dlaczego jeszcze? Bo Polska jest zależna od jednego typu energii - węgla. I ta zależność od jednego źródła jest dużo większa niż w jakimkolwiek innym kraju Europy. Energetyka wiatrowa pomaga Polsce w dywersyfikacji źródeł. I proszę pamiętać, że wykorzystywane są tu tylko polskie, lokalne zasoby. A przecież nie całość węgla, który jest spalany w Polsce pochodzi z waszego kraju, znaczna jego część jest importowana z Rosji. I jest w interesie Polski, by nie być aż tak zależnym od importu z Rosji. 

Oprócz restrykcyjnego projektu ustawy, przedłużają się prace nad nowelizacją ustawy o odnawialnych źródłach energii. Czy to rodzi dodatkową niepewność, jak będą wyglądały regulacje dotyczące energetyki wiatrowej w Polsce?

Niestety, zgadza się. Branża nie ma problemu z przejściem z tzw. zielonych certyfikatów na system aukcyjny. Branża ma problem z tym, kiedy regulacje wejdą w życie i jak będą wyglądały nowe przepisy. I ta niepewność jest bardzo konkretnie odzwierciedlona w wyższej premii za ryzyko, którą nakładają chcący inwestować w energię wiatrową. To już widać. Średni koszt kapitału w energetykę wiatrową w Niemczech to 4 %, a w Polsce jest to już w przedział od 8,7 do 10 %. I mówimy o czasie nim nowy restrykcyjny projekt prawa został przedstawiony w waszym parlamencie. Koszt kapitału jest kluczowy biznesowo, bo ta branża ma wysokie koszty kapitałowe i niskie operacyjne. Krótko mówiąc, koszt kapitału jest najważniejszym, pojedynczym składnikiem w inwestycjach wiatrowych.

Ile osób może pracować w Polsce w tej branży na przykład w 2030 roku, jeśli rozwijałaby się ona dobrze?

40 tysięcy, czyli pięć razy więcej niż dziś.

Dziękuję za rozmowę.

AM

 

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj17 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Gospodarka