Nowelizacja ustawy o energii odnawialnej, wniesiona przez PiS, budzi przerażenie branży "wiatrakowej". Radykalne zaostrzenie przepisów może spowodować zatrzymanie wiatraków - ostrzegają jej przedstawiciele.
W Warszawie trwają Konferencja i Targi Energetyki Wiatrowej „Wiatr Korzyści” organizowane przez Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW) we współpracy z Europejskim Stowarzyszeniem Energetyki Wiatrowej (EWEA). Dominuje jeden temat: plany Prawa i Sprawiedliwości dotyczące energetyki odnawialnej. Atmosfera jest napięta, bo - zdaniem branży - PiS chce radykalnie zaostrzyć reguły na rynku, który do tej pory doskonale się rozwija.
Branża „wiatrakowa” to 32 mld złotych dotychczasowych inwestycji, ponad 600 milionów złotych wpływów z podatków dla rządu i samorządów każdego roku, wreszcie 8 tysięcy miejsc pracy. Ale dobry czas może się skończyć. Posłowie PiS wnieśli do Sejmu projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii, w tym energii wiatrowej. Wedle ich propozycji, wiatraki będą mogły być stawiane 1,5-1,8 km od zabudowań. Branża jest przeciwna. W Polsce nie ma lokalizacji, które spełniałyby takie warunki, a takie przepisy byłyby najbardziej rygorystyczne na całym świecie - argumentują.
- Działające już instalacje mają być obłożone czterokrotnie wyższym podatkiem niż dziś - mówi Wojciech Cetnarski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. Branżę martwi nowelizacja ustawy o odnawialnych źródłach energii. Miała ona wejść w życie w styczniu, ale rząd przesunął termin o pół roku. Z pogłosek wynika, że dopłaty do „wiatrowej energii” mają być niższe niż do tej pory. To rodzi dodatkową niepewność na rynku.
O tych problemach Salon24.pl rozmawiał z Gilesem Dicksonem, dyrektorem generalnym Europejskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, który gości na warszawskiej imprezie.
Salon24.pl: Grupa posłów PiS wniosła projekt nowego, restrykcyjnego prawa, które dotyczy energii wiatrowej. Wedle projektu ustawy minimalna odległość wiatraków od zabudowań ma wynosić dziesięciokrotność wysokości urządzenia. To będzie co najmniej 1,5-1,8 km. Jakie przyniosłoby to skutki dla branży?
Giles Dickson, dyrektor generalny Europejskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej: Przy takim prawie nowe projekty byłyby niewykonalne. W praktyce można byłoby zbudować wiatraki tylko na środku dużego jeziora albo lasu. Nie ma lokalizacji, które spełniałyby takie warunki.
Jak wyglądają takie przepisy w innych krajach europejskich?
W Portugalii, Grecji, Irlandii ta minimalna odległość to 500 metrów, we Włoszech 200, w Niemczech to zależy od władz poszczególnych landów. W Wielkiej Brytanii nie ma na ten temat przepisów. Rząd chciał je wprowadzić, ale zostały odrzucone w sądzie. Polska byłaby pierwszym znanym mi krajem na świecie o tak restrykcyjnym prawie.
Takie projekty nie biorą się znikąd. Są wyrazem jakiejś obawy, niepewności. Czy jest się czego bać, jeśli idzie o energię wiatrową?
Spójrzmy na poglądy Polaków na temat energii wiatrowej. 72% wybrałoby ją jako sposób zasilania własnego domu, 81% chciałoby więcej źródeł odnawialnych w energetyce, zaś 67 % uważa, że energetyka wiatrowa powinna być bardziej wspierana przez rząd. Tak więc to, co proponują posłowie z partii rządzącej, jest sprzeczne z tym, co sądzi większość polskiej opinii publicznej.
Pan podczas targów bardzo chwalił Polskę za rozwój energetyki wiatrowej w ostatnich latach. Przywoływał pan, że wyprzedziliśmy Danię w tej dziedzinie. Może Polska trochę za bardzo rozpędziła się z rozwojem energii wiatrowej?
Absolutnie się nie zgadzam. Proszę pamiętać, że Dania jest wielokrotnie mniejsza od Polski. Zaczynaliście z niskiej bazy. Dla kraju tej wielkości i z takimi zasobami naturalnymi to wciąż mało. Kraj wielkości Polski powinien mieć ponad 10 gigawatów energii z wiatru, a ma nieco ponad pięć.
Dlaczego Polska jest tak atrakcyjnym miejscem dla tego typu technologii?
To nie jest żart, ale w Polsce są silne wiatry! Dlaczego jeszcze? Bo Polska jest zależna od jednego typu energii - węgla. I ta zależność od jednego źródła jest dużo większa niż w jakimkolwiek innym kraju Europy. Energetyka wiatrowa pomaga Polsce w dywersyfikacji źródeł. I proszę pamiętać, że wykorzystywane są tu tylko polskie, lokalne zasoby. A przecież nie całość węgla, który jest spalany w Polsce pochodzi z waszego kraju, znaczna jego część jest importowana z Rosji. I jest w interesie Polski, by nie być aż tak zależnym od importu z Rosji.
Oprócz restrykcyjnego projektu ustawy, przedłużają się prace nad nowelizacją ustawy o odnawialnych źródłach energii. Czy to rodzi dodatkową niepewność, jak będą wyglądały regulacje dotyczące energetyki wiatrowej w Polsce?
Niestety, zgadza się. Branża nie ma problemu z przejściem z tzw. zielonych certyfikatów na system aukcyjny. Branża ma problem z tym, kiedy regulacje wejdą w życie i jak będą wyglądały nowe przepisy. I ta niepewność jest bardzo konkretnie odzwierciedlona w wyższej premii za ryzyko, którą nakładają chcący inwestować w energię wiatrową. To już widać. Średni koszt kapitału w energetykę wiatrową w Niemczech to 4 %, a w Polsce jest to już w przedział od 8,7 do 10 %. I mówimy o czasie nim nowy restrykcyjny projekt prawa został przedstawiony w waszym parlamencie. Koszt kapitału jest kluczowy biznesowo, bo ta branża ma wysokie koszty kapitałowe i niskie operacyjne. Krótko mówiąc, koszt kapitału jest najważniejszym, pojedynczym składnikiem w inwestycjach wiatrowych.
Ile osób może pracować w Polsce w tej branży na przykład w 2030 roku, jeśli rozwijałaby się ona dobrze?
40 tysięcy, czyli pięć razy więcej niż dziś.
Dziękuję za rozmowę.
AM
Inne tematy w dziale Gospodarka