PGE, największa firma energetyczna w Polsce, podała swe wstępne, szacunkowe wyniki finansowe za 2015 r. W zeszłym roku zamiast sowitego zysku, jak w poprzednich latach, zanotowała około 3 mld zł straty netto. Jednocześnie miała kilka miliardów złotych zysku operacyjnego. Jak to rozumieć?
Polska Grupa Energetyczna to wciąż bardzo dochodowa firma, dobrze zarabia na swej działalności, czego dowodem jest jej kilkumiliardowy – w 2015 r. - zysk operacyjny, który wylicza się, odejmując od przychodów firmy koszty jej bieżącej działalności (produkcji, usług). PGE miała też w ubiegłym roku wysoki wynik EBIDTA (8,2 mld zł), czyli zysk operacyjny bez uwzględnienia kosztów odsetek od kredytów i obligacji, podatków, amortyzacji i zmniejszenia wartości aktywów trwałych, którymi są w tym przypadku elektrownie i sieci przesyłowe. Skąd zatem strata netto Polskiej Grupy Energetycznej i to tak duża? Sęk w tym, że w zeszłym roku PGE zaktualizowała wartość swoich elektrowni węglowych. Zaś w sierpniu poinformowała, że te elektrownie „nie przyniosą jej w przyszłości spodziewanych korzyści ekonomicznych” i w związku z tym dokonała odpisu (zmniejszenia) ich księgowej wartości aż o 8,8 mld zł. Czyli, że ich wartość o tyle się zmniejszyła. Ów odpis trzeba było uwzględnić w wyniku finansowym firmy i stąd wzięła się jej strata netto za ubiegły rok w wysokości 3 mld zł. Za pierwsze półrocze 2015 r. ta strata była jeszcze większa, sięgając 5 mld zł.
Ciekawe jest jednak, że PGE, w której większość udziałów ma państwo, dokonała tego odpisu akurat wtedy, gdy rząd (PO-PSL) próbował ją nakłonić do zainwestowania w dołujące śląskie kopalnie. PGE bardzo przed tym się opierała, a dokonując wyżej opisanego odpisu księgowego i zamieniając w ten sposób swój wysoki zysk netto w stratę, zdobyła bardzo mocny argument przeciw angażowaniu jej w ratowanie górnictwa. PGE mogła mówić bowiem, że sama nie jest w dobrej sytuacji, jedzie na „stratach” i w związku z tym nie może pozwolić sobie na to, by zainwestować w śląskie kopalnie.
Tego samego argumentu może używać także dziś, gdy i rząd PiS chce nakłonić kontrolowane przez państwo firmy energetyczne do tego, by dołożyły się do wyciągania z dołka polskiego górnictwa, inwestując w Kompanię Węglową czy Katowicki Holding Węglowy.
Smutne jest, że PGE wpisała się, tak radykalnie zmniejszając księgową wartość swych elektrowni węglowych, w powszechny dziś na Zachodzie trend odchodzenia od węgla, stawiania na nim krzyżyka, spisywania na straty i zamykania elektrowni, bazujących na tym surowcu.
Możliwe są jednak też inne interpretacje odpisu księgowego, dokonanego przez PGE. Jedną z negatywnych praktyk księgowych, stosowanych w firmach, jest tzw. wygładzanie zysków (income smoothing), polegające na zaniżaniu i „zatrzymywaniu” zysku w latach tłustych, po to, by te nadwyżki móc wykorzystać w latach chudych. Gdyby PGE wykazała za zeszły rok duży zysk netto, musiałaby zapewne oddać go w większości – w postaci dywidendy – swoim akcjonariuszom, czyli przede wszystkim Skarbowi Państwa. To nie jest jednak w interesie tej firmy, bo w najbliższej przyszłości czekają ją lata chude – głównie ze względu na zaostrzającą się unijną politykę klimatyczną, bardzo boleśnie uderzającą polską energetykę. PGE chce z pewnością na te gorsze lata się przygotować. Dlatego, biorąc pod uwagę tylko jej własny interes, wskazane jest, by z dzisiejszych zysków tworzyła zapasy na przyszłość i uniknęła zainwestowania w śląskie kopalnie, które przecież mogą okazać się workiem bez dna.
źródło: Wyborcza.biz, wnp.pl, informacje własne
JMK
Inne tematy w dziale Gospodarka