Czy w przyszłości będziemy spożywać jedzenie wyprodukowane w laboratoriach? Naukowcy pracują nad takimi rozwiązaniami. Jednym z najbardziej znanych, już dostępnych na rynku preparatów, jest Soylent.
- Nie sądzę, żeby udało nam się wykarmić rozrastająca się populację za pomocą naturalnych upraw. Musimy patrzeć w przyszłość. Wiele obszarów domaga się optymalizacji, możliwej dzięki nauce i technologii, a nasz pomysł rozwiązuje wiele problemów związanych z żywnością. Oprócz tego, że likwiduje głód, ogranicza straty w przyrodzie. To właśnie źle zbilansowana dieta powoduje otyłość - mówi Rob Rhinehart, który wymyślił i w 2013 r. wyprodukował Soylent.
Soylent to substytut pożywienia w postaci proszku, który rozrabia się z wodą. Pokrywa on zapotrzebowanie człowieka na wszystkie składniki odżywcze, niezbędne do prawidłowego funkcjonowania organizmu. Jego podstawą są białko ryżowe, tłuszcz pochodzący z oliwy z oliwek oraz maltodekstryna, która jest otrzymana ze skrobi różnego pochodzenia (np. ziemniaczanej, kukurydzianej, tapiokowej, ryżowej, owsianej, grochu). Poza tym Soylent zawiera witaminy i składniki mineralne.
Rhinehart przetestował preparat na sobie - przez 30 dni żywił się wyłacznie nim. - Pierwsze dni były pełne obaw. Czułem się, jakbym wypływał na nieznane wody. Mój organizm nie otrzymywał konwencjonalnego pokarmu, tylko tę mieszankę związków chemicznych, które dobrałem w oparciu o skromną wiedzę. Jednak nigdy wcześniej nie czułem się tak świetnie - opowiadał Rob. Swój eksperyment udokumentował na blogu w tekście „How I stopped eating food” („Jak przestałem spożywać jedzenie”). Temat podchwyciły media i Soylent stał się sensacją. Następnym krokiem był crowfunding, czyli publiczna zbiórka pieniędzy na dalszy ciąg projektu. W niecały miesiąc zebrano prawie 800 tysięcy dolarów, dzięki którym Rob założył firmę i rozpoczął produkcję.
Soylent nie urzeka ani smakiem ani wyglądem. Według relacji osób, które go przetestowały, w smaku jest nijaki, a nawet mdły. Rhinehart wymienia jednak jego zalety: kontrolę nad dostarczanymi do organizmu kaloriami, unikanie niezdrowych substancji (nie zawiera szkodliwych tłuszczów trans czy cholesterolu), oszczędność pieniędzy (trzydziestodniowa dieta soylentowa kosztowała go 155 dolarów, podczas gdy przeciętny Amerykanin wydaje na jedzenie prawie 600 dolarów miesięcznie), a także oszczędność czasu.
W 2014 r. w USA sprzedano go 10 mln sztuk. W tym roku wynik ma być trzykrotnie większy. Firma planuje wprowadzenie produktu także na rynek europejski. Soylent jest dziś uważany za jeden z najbardziej obiecujących amerykańskich start-up'ów. Prestiżowy magazyn biznesowy „Inc.” wycenia wartość firmy na 25 mln dolarów. Na rynku już pojawiają się podobne produkty zawierające różne proporcje węglowodanów, tłuszczów i białek, m.in. Joylent czy Keto Chow.
W dobie postępu technologicznego, problemów ochrony środowiska i rosnącego zapotrzebowania na jedzenie dla ponad 7 miliardów ludzi zamieszkujących Ziemię temat jedzenia wyprodukowanego w laboratorium nie jest już tak abstrakcyjny, jak jeszcze 20 lat temu.
BG
Inne tematy w dziale Technologie