Polska Grupa Energetyczna (PGE), która ma budować pierwsze w Polsce elektrownie atomowe, chce publicznych dotacji do nich. Twierdząc, że bez tego ich budowa nie będzie się opłacać. Sęk w tym, że owe dotacje będą mieć formę dopłat do prądu, produkowanego przez te elektrownie. Dopłat, które zostaną doliczone do cen energii elektrycznej, podnosząc je w ten sposób.
PGE przedstawiła rządowi już – na początku listopada tego roku – swe konkretne propozycje w tej sprawie. Firma domaga się wsparcia przez państwo budowy elektrowni atomowych, bo to bardzo kosztowna i jednak obarczona sporym ryzykiem inwestycja. To wsparcie miałoby mieć formę tzw. kontraktów różnicowych. Polegają one na tym, że państwo zapewnia firmie budującej elektrownię atomową zwrot kosztów tej inwestycji. Gwarantując jej – na wiele lat – określone (w kontrakcie różnicowym), wyższe od obecnych stawki za produkowany w tej siłowni prąd. Jeśli rynkowe ceny energii elektrycznej po wybudowaniu elektrowni atomowej będą niższe od tych stawek, państwo pokryje tę różnicę (jeśli wyższe – to pokryję ją inwestor elektrowni). Jednak nie z własnej kieszeni, ale zapewne ze specjalnej dopłaty doliczanej do ceny prądu. Tak, jak jest to w przypadku systemu wsparcia energetyki odnawialnej. Innymi słowy te koszty pokryją odbiorcy, czyli my wszyscy, w postaci wyższych rachunków za energię elektryczną.
O ile budowa elektrowni atomowych może podrożyć ceny prądu w Polsce? Trudno dziś to prognozować. Wiemy tylko, jakie koszty pociągnie za sobą. Koszty, które zostaną – jak już pisałem – wliczone do cen energii. Elektrownia atomowa w brytyjskim Hinkley Point, o mocy zbliżonej do dwóch pierwszych planowanych siłowni jądrowych w Polsce, ma kosztować 34 mld funtów. Czyli grubo ponad 150 mld zł. Na tę elektrownię jej inwestorzy dostali już od brytyjskiego rządu kontrakt różnicowy.
Dwie rzeczy w tej sprawie zastanawiają. Po pierwsze zwolennicy elektrowni atomowych przekonują, że one tanio produkują prąd. Skoro jednak tanio, to dlaczego potrzebują dotacji, cenowych gwarancji, stawek wyższych od obecnych? Dlatego, że w eksploatacji są rzeczywiście tanie, ale problemem są gigantyczne koszty ich budowy oraz ich późniejszej likwidacji, które trzeba doliczyć do ceny wytwarzanego przez nie prądu.
Po drugie, skoro elektrownie atomowe tak dużo kosztują, dlaczego PGE tak prze do ich budowy? Firma tłumaczy to skutkami unijnej polityki klimatycznej. Elektrownie jądrowe emitują bardzo mało dwutlenku węgla i dzięki temu pozwalają firmom energetycznym zmniejszyć emisję tego gazu, do czego zmusza je z kolei właśnie owa unijna polityka. Ekolodzy i część ekspertów wskazuje jednak, że taniej i dużo szybciej można by zmniejszyć tę emisję, stawiając bardziej niż dotąd na energetykę odnawialną. Mającą jeden niezaprzeczalny walor: w jej przypadku korzystalibyśmy z własnych zasobów energetycznych, a w przypadku elektrowni atomowych musielibyśmy importować paliwo do nich, czyli uran. Niemcy odchodzą do energetyki jądrowej nie tylko ze względów ideologicznych, ale też czysto praktycznych. Po pierwsze wyliczyli, że po 2025 r. energetyka odnawialna będzie taniej produkować prąd niż atomowa. Po drugie zaś według ich prognoz już za kilkanaście lat wydobycie uranu przestanie nadążać za popytem na ten pierwiastek, przez co będzie on drożał.
Jest jeszcze jeden problem. Polska powinna, ale będzie też musiała – ze względu na unijne dyrektywy – rozwijać energetykę odnawialną. To będzie oznaczać ogromne koszty. By ocalić górnictwo węglowe, trzeba będzie zainwestować kolejne grube miliardy w nowe, mniej „emisyjne” (emitujące mniej CO2) bloki na węgiel i w tzw. czyste technologie węglowe. Po wycofaniu się zagranicznych koncernów z polskich łupków, ciężar ich poszukiwania i wydobycia spadnie przede wszystkim na krajowe grupy energetyczne. W nasze łupki warto inwestować też dlatego, że gaz jest dwa razy mniej „emisyjny” niż węgiel. Gdybyśmy go zaczęli dużo wydobywać, elektrownie atomowe nie byłyby nam więc do niczego potrzebne. Sęk w tym, że te elektrownie mają budować u nas największe polskie koncerny energetyczne, kontrolowane przez państwo. Te same, które powinny zająć się łupkami. Jeśli jednak zaczną budować elektrownie atomowe, to na łupki nie będzie je już stać. Czas nagli, bo PGE chce jeszcze w tym roku ogłosić przetarg na firmę, która wybuduje dla niej pierwszą elektrownię atomową. Jeśli to zrobi, wycofać się z tego projektu będzie dużo trudniej niż dziś.
JMK
Inne tematy w dziale Gospodarka