Od krachu cen ropy w drugiej połowie zeszłego roku kierowcy, także w Polsce, cieszą się sporo tańszym niż wcześniej paliwem. Jak długo ta sytuacja się utrzyma? Może utrzymać się nawet kilka lat, a niemal na pewno w przyszłym roku.
Nic nie wskazuje bowiem na to, by ceny ropy w 2016 r. mogły gwałtownie podskoczyć. Przyznaje to nawet rząd Rosji, kraju, w który bardzo uderzają niskie ceny ropy i taniejący gaz. Rosyjski rząd prognozuje, że w 2016 r. ceny ropy będą kosztować 40 dolarów za baryłkę (w tzw. konserwatywnym wariancie, a w pesymistycznym – nawet mniej). Choć z drugiej strony są też w Rosji eksperci, którzy przewidują wzrost w przyszłym roku do 55-60 dolarów.
Takiego poziomu cen spodziewa się też organizacja OPEC, zrzeszająca większość dużych producentów ropy (kraje arabskie, a także Wenezuelę, Nigerię i Angolę). Według jej prognozy pod koniec tego roku średnia cena ropy będzie wynosić 55 dolarów za baryłkę, a w przyszłym wzrośnie o kolejne 5 dolarów. To jednak oznacza, że zwiększy się tylko nieznacznie. Z czego to wynika? Przede wszystkim z utrzymującej się wysokiej podaży ropy, wciąż wyższej niż popyt na ten surowiec. Ta nadpodaż zdaniem OPEC może utrzymać się jeszcze przez kolejne kilka lat. Główne przyczyny to wysoka produkcja ropy w USA (Stany Zjednoczone, które z największego importera ropy na świecie mają stać się jej eksporterem, mają obecnie duże zapasy tego surowca) i globalne spowolnienie gospodarcze, które obniża na nią zapotrzebowanie. Rośnie też wydobycie węglowodorów w Chinach, co sprawia, że ten kraj, jeden z największych konsumentów ropy na świecie, zmniejsza ich import. Zmniejsza go też niższy obecnie niż wcześniej wzrost gospodarczy Państwa Środka. Ponadto niedługo do gry na paliwowym rynku wkroczy Iran (dysponujący jednymi z największych złóż ropy i gazu na świecie), który do niedawna był z niego wykluczony – przez nałożone na ten kraj sankcje.
Mimo to OPEC prognozuje, że do 2020 r. ropa będzie jednak cały czas drożała, po około 5 dolarów rocznie, by za pięć lat osiągnąć poziom 80 dolarów za baryłkę. To jednak i tak będzie dużo mniej niż przed zeszłorocznym krachem, gdy ceny ropy przekraczały 100 USD. Ważniejsza jest jednak odpowiedź na pytanie, dlaczego – mimo utrzymującej się nadpodaży ropy – jej ceny miałyby w najbliższych latach cały czas rosnąć. Dlatego, że według OPEC jednocześnie będzie malał poziom wydobycia ropy w krajach członkowskich tego kartelu. Po to właśnie, żeby podbić jej ceny. Wydobycie może zmniejszać się – w związku z jego dużo niższą dziś opłacalnością (to następstwo spadku cen tego surowca) – także w innych państwach.
Bardzo wiele zależy od dwóch czynników. Po pierwsze, czy kraje OPEC rzeczywiście odejdą od obecnej rywalizacji o rynek odbiorców ropy i wrócą do prób windowania jej cen przez ograniczanie wydobycia? I po drugie, w jakim stanie będzie światowa gospodarka, bo od tego przede wszystkim zależy popyt na ropę i jej ceny. Jeśli globalna gospodarka nadal będzie się wolniej rozwijać, tak, jak dziś, a wiele na to wskazuje, ograniczanie podaży ropy przez OPEC na niewiele się zda.
JMK
Inne tematy w dziale Gospodarka