Producenci samochodów przewidują, że jeszcze przed 2020 r. zaczniemy jeździć samosterującymi samochodami, w których kierowcy nie będą potrzebni. W Kalifornii w USA takie pojazdy testuje już 7 firm, w tym internetowy potentat Google.
Google nad projektem samochodu bez kierowcy pracuje od 2009 r. Podczas testów prowadzonych od tego momentu, wyprodukowane prototypy przejechały w sumie prawie 2 mln. km. W czerwcu tego roku autonomiczne pojazdy Google'a wyjechały na ulice, by zmierzyć i sprawdzić się w prawdziwym ruchu miejskim.
Samochód z napędem elektrycznym mieści dwie osoby, jego prędkość nie przekracza 40 km/h. Ze względu na swój specyficzny wygląd, dostał już przydomek „samochód – koala”. Oprócz przycisku „stop/ go”, w samochodzie nie ma żadnych innych przyrządów do sterowania. Właściwie jedyne co należy zrobić wsiadając do niego, to nacisnąć ten przycisk oraz wprowadzić punkt docelowy, do którego chcemy dojechać. Podczas jazdy, samochód wykorzystuje kombinację czujników laserowych i GPS, wraz z danymi z zainstalowanej na samochodzie kamery. Auto porusza się według map drogowych Google’a, które powstały specjalnie dla niego. Samochód wie nie tylko, którą ulicą ma jechać, ale i którym pasem. Sam dobiera bezpieczną prędkość jazdy.
Czujniki zamontowane na samochodzie w połączeniu z odpowiednim oprogramowaniem pozwalają mu identyfikować obiekty na drodze pod kątem ich wielkości, kształtu i sposobu poruszania się, a dzięki temu rozróżniać np. przechodniów od rowerzystów. Oprogramowanie w samochodzie ma także przewidywać, co obiekt poruszający się przed nim może zrobić.
Testy samochodu na ulicach Mountain View prowadzone są póki co w obecności „awaryjnego” kierowcy. Będzie on mógł skorzystać z kierownicy oraz pedałów gazu i hamulca, jeśli zajdzie konieczność przejęcia kontroli nad autem w sytuacji zagrożenia. Docelowo, samochody Google’a mają być pozbawione kierownicy i jakichkolwiek pedałów.
Samochód zamiast zderzaka ma miękki materiał piankowy. Przednia szyba jest bardziej elastyczna, aby do minimum zredukować ewentualne urazy pieszych. Jak w swoich materiałach podaje Google, samochód jeździ „konserwatywnie”, np. po zmianie świateł na zielone, samochód odczekuje 1,5 sekundy zanim ruszy, tak by na skrzyżowani uniknąć wypadku.
W maju br. Google ogłosił raport dotyczący swojej floty testowych samochodów bez kierowcy, z którego wynika, że od początku prac nad samochodami samoprowadzącymi, tj. od 2009 roku, miało miejsce jedynie 11 niewielkich wypadków. Jak w raporcie zaznaczył Chris Urmson, dyrektor programu, żaden z tych incydentów nie był spowodowany przez samochód Google’a.
Google nie jest jedyną firmą testującą samoprowadzące samochody na ulicach Kalifornii. W sumie zgodę na takie testy ma tam 7 firm, które sprawdzają w sumie 48 samoprowadzących samochodów. Sam Google już wcześniej współpracował z producentami Toyoty Prius i Lexusa RX450h w konstruowaniu samochodów bez kierowców, ale de facto było to bardziej dostosowywanie istniejących rozwiązań niż tworzenie czegoś nowego - modyfikowanie samochodów, które nie zostały stworzone do jeżdżenia bez kierowców. Dlatego też internetowy gigant zdecydował się na stworzenie od podstaw auta pod swoją marką.
Google chce wejść ze swoimi samochodami do sprzedaży tylko gdy będą to w 100% autonomiczne samochody, w których rola pasażera ograniczy się do wejścia do samochodu, wprowadzenia kierunku jazdy, cieszenia się przejazdem i opuszczenia samochodu. Muszą być całkowicie samoprowadzące i bezpieczne. Nie znany jest zatem potencjalny termin wejścia samochodów Google na rynek, dużo zależy od obecnie prowadzonych testów, które będą trwały minimum rok. Tradycyjni producenci samochodów, tacy jak Nissan czy Ford, przewidują, że autonomicznymi samochodami będziemy jeździć przed 2020 r.
(BB)
Inne tematy w dziale Technologie