Dzięki nim ten nieco zapomniany zawód nabiera rumieńców i młodzieńczej zwiewności. Szyją z pasją, fachu uczą się na kursach lub z tutoriali w Internecie. Czasem hobby przeradza się w coś poważniejszego. Kim są współczesne krawcowe?
Krawcowa. Pierwsze skojarzenie z mglistego dzieciństwa w PRL-u: najczęściej starsza pani, ciocia albo babcia. Kto potrafił szyć, wygrywał los na loterii. Szyło się szaro-buro, tak samo jak szary był świat wokół, mało skomplikowane fasony, z prostych materiałów, mimo to krawcowe miały pełne ręce roboty. Po zmianie ustroju masowo pojawiły się tanie ciuchy z Chin, które wymiotły ten fach z rynku.
Reaktywacja krawcowych przyszła za sprawą młodych kobiet. Tajniki zawodu poznają na kursach kroju, projektowania i szycia. Na początku szyją dla siebie. Każdy nowy ciuch, jedyny i niepowtarzalny przynosi niesamowitą satysfakcję. Zakładają konta na portalach społecznościach, piszą blogi o szyciu. Czasem ta pasja przeradza się w coś poważniejszego i zakładają firmy.
- Zawsze ubierałam się inaczej. Kiedy moje koleżanki z dzieciństwa nosiły kolorowe spódnice, ja wybierałam spodnie w kratkę. Potem było przeszukiwanie strychu i wynajdowanie tam perełek, których nikt nie miał. Ale do głowy by mi nie przyszło, że będę kiedyś szyć. Jednak szyję. Nie próbuję nawet walczyć z tym nałogiem - mówi Salonowi24 Sabina Białek, właścicielka bloga My Fashion Story.
Jak opowiada Sabina, decyzja o pójściu na kurs nie była przemyślana, nie była też związana z żadnym biznesowym planem. Ot, taki impuls. Jak podkreśla, szyje głównie dla siebie, ale ma też pierwsze klientki. – Mając 30 lat i czując, że życie moje wpada w schemat: korpo, dom, spanie, wymyśliłam sobie kurs szycia. Ja nienawidziłam przyszywać guziki, igła i nitka to było zło. Więc nie wiem skąd nagle obudziła się we mnie chęć, bo nie była to potrzeba, pójścia właśnie na takie zajęcia. Do tej pory dziękuję losowi, że tak się stało – opowiada kobieta.
Z kolei Marta jest samoukiem. Pierwsze wprawki na maszynie robiła pod okiem mamy jako młoda dziewczyna. W liceum uwielbiała projektować ubrania, to była jej pasja, która dała o sobie znać po latach. - Z zawodu jestem mikrobiologiem w trakcie specjalizacji. Kiedy byłam na urlopie wychowawczym, zaczęłam szyć dla moich dzieci. Bluzy, spodnie, różne rzeczy - głównie z miękkich ekologicznych tkanin bawełnianych, takich dresowych. Najpierw projektowałam, potem szyłam po nocach w domu wśród książek w biurowym pokoju – opowiada kobieta. Dla szycia rzuciła pracę w szpitalu. Pasja przerodziła się w biznes - Najpierw szyłam tylko dla swoich dzieci. Z czasem znajomi zaczęli podpytywać, mówili, że to co robię jest fajne i tak powstał pomysł na życie – tłumaczy Marta, właścicielka Bozzolo.
Sabina mówi, że póki co, szycie to jedynie pasja. I na razie nie planuje robić niż z tym więcej. Co prawda miała już swoją wystawę w warszawskim Kwadracie i stoisko na targach mody Wawa Design Festiwal, razem z mężem mają także, jak twierdzi, „start-up na swoje artystyczne wariacje”. - Nie chcę, żeby szycie było moim źródłem utrzymania. Wtedy zmienia się podejście. Ja szyję, kiedy chcę i to, na co mam ochotę. To mnie bardzo nakręca i przestaje się liczyć wszystko, co wokół. Ale wiem, że uzależnianie zarobku od szycia zupełnie zdewaluowałoby jego wartość. Oczywiście w moim przypadku – mówi kobieta.
W Warszawie kurs krawiecki z projektowaniem odzieży I i II stopnia (160 godzin) kosztuje 1999 zł. Intensywny weekendowy kurs kroju i szycia obejmujący 28 godzin można odbyć już za 800 zł. Dla porównania w Krakowie kurs kroju i szycia płatny jest 500 zł za semestr i obejmuje 70 godzin warsztatów.
autor: Monika Kamińska-Wcisło
Inne tematy w dziale Społeczeństwo