Recykling życzeniowy – kiedy dobre chęci nie wystarczą

Redakcja Redakcja Ekologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1
W idealnym scenariuszu każdy odpad, który segregujemy w domu, trafia do recyklingu i wraca do obiegu. Skrupulatnie rozdzielamy więc odpady do kolorowych pojemników, po cichu licząc na to, że większość surowców uda się odzyskać. Idąc tym tropem, jak ognia unikamy frakcji odpadów zmieszanych, uważając ją za przejaw ekologicznej ignorancji i pójście na łatwiznę. Okazuje się jednak, że nasze myślenie o recyklingu bywa życzeniowe – często wrzucamy odpady tam, gdzie naszym zdaniem „będzie lepiej”, nawet jeśli nie mamy pewności co do tego, czy faktycznie zostaną przetworzone, zapominając o tym, że segregacja jest początkiem, a nie końcem ich drogi. Co możemy zrobić, by nasze codzienne wysiłki miały sens?

Segregacja odpadów jest dla Polek i Polaków ważna – z danych przedstawionych w najnowszym raporcie EKObarometr[1] wynika, że praktykuje ją 84% naszego społeczeństwa. Okazuje się jednak, że ten dobry wynik ma drobną „skazę”, ponieważ aż 35% segregujących osób nie ma pewności co do tego, czy robi to we właściwy sposób. Tam, gdzie rodzą się wątpliwości, pojawia się wishcykling (recykling życzeniowy). Pojęcie to, będące połączeniem słów wishful thinking oraz recykling, oznacza, ni mniej, ni więcej, wrzucanie odpadów do pojemników na surowce wtórne z nadzieją, że zostaną one przetworzone, mimo że nie zawsze nadają się do recyklingu. Jak się okazuje, skala problemu jest spora, ponieważ według przytoczonego wcześniej raportu EKObarometr aż 38% respondentów jest przekonanych o tym, że lepiej wyrzucić śmieci do pojemnika na segregowane odpady, niż do zmieszanych, nawet jeśli nie ma się pewności, czy rzeczywiście powinny one tam trafić.

Niewinne początki

Z czego wynika wishcykling? Źródeł tego zjawiska jest kilka. Pierwszym z nich jest brak jasnych i jednorodnych wytycznych odnośnie recyklingu – bo choć od 2017 roku w całej Polsce zasady segregacji odpadów są jednolite (działa Jednolity System Segregacji Odpadów, który od 2022 roku jest systemem 5-pojemnikowym) – to rekomendacje obowiązujące w poszczególnych gminach mogą być od siebie różne[2]. Każdy samorząd,, uchwala własny akt prawny szczegółowo opisujący zasady segregacji odpadów.


Kolejnym źródłem jest rosnąca presja społeczna na bycie ekologicznym – i choć tu oczywiście wyraźnie należy podkreślić, że samo założenie dbania o planetę nie jest niczym złym – tak niestety obawy związane z nieprawidłowym sortowaniem odpadów spotęgowane brakiem jasnych oznaczeń ze strony producentów (które znacznie ułatwiłyby sprawę) oraz sprzecznymi, płynącymi z każdej strony komunikatami, skutkują dezorientacją i błędami w segregacji – w większości niezawinionymi przez konsumentów.

Wisienką na wishcyklingowym torcie, jest optymistyczne przekonanie o tym, że technologia recyklingu jest dużo bardziej zaawansowana, niż to faktycznie ma miejsce. Według raportu EKObarometr aż 27% ankietowanych sądzi, że odpady w kontenerach są kontrolowane, a ewentualne błędy w segregacji korygowane. To niestety najlepszy przykład myślenia życzeniowego, które nie ma przełożenia na rzeczywistość… choć nie zawsze.

Większa tolerancja bioodpadów

I choć faktem jest, że w zdecydowanej większości segregowanych frakcji czystość surowców jest kwestią kluczową, która realnie wpływa na efektywność recyklingu, tak zupełnie inaczej sprawy mają się w przypadku bioodpadów kuchennych wrzucanych do brązowego pojemnika (bezmięsne resztki jedzenia, obierki owoców i warzyw, skorupki, ogryzki, fusy). Tu – jak się okazuje – nieprecyzyjna segregacja nie musi być aż dużym problemem.


– Akurat w przypadku bioodpadów trudno mówić o wishcyklingu, bo z większością zanieczyszczeń jesteśmy sobie w stanie poradzić – tłumaczy Michał Paca, prezes spółki Bioodpady.pl. odpowiedzialnej za przetwarzanie bioodpadów kuchennych m.in. z Warszawy i okolicznych gmin. – Najistotniejsze jest to, żeby odpady kuchenne wrzucać do brązowego pojemnika. Oczywiście, docelowo nie chcemy ich widzieć np. w plastikowych workach, ale jesteśmy realistami, dlatego nawet jeżeli dla wygody będą one wrzucane w foliowych torebkach – które notabene, są najpowszechniejszym zanieczyszczeniem tej frakcji – to z perspektywy naszej instalacji w Józefowie to nie jest problem. Dysponujemy technologią, która, skutecznie odsiewa to, co niepotrzebne, maksymalnie wydobywa surowiec najwyższej jakości i daje drugie życie kuchennym odpadom w postaci naturalnego nawozu, zielonej energii czy biogazu – dodaje Michał Paca.

Niestety, miasta takie jak Warszawa, Kraków, Rzeszów czy mniejsze mazowieckie gminy - Legionowo, Lesznowola lub Łomianki - stanowią wciąż tylko chlubne wyjątki. Kluczowe znaczenie ma odpowiednio dobrana technologia. Większość instalacji obsługujących polskie gminy nie radzi sobie skutecznie z wydobywaniem zanieczyszczeń, ponieważ funkcjonują one w systemie tzw. suchej fermentacji, która stawia bardzo wysokie wymagania odnośnie czystości zebranych odpadów. W konsekwencji np. materia organiczna uzyskiwana tą metodą, choć zawracana na pola, zawiera znaczne ilości rozdrobnionego plastiku, co w dłuższej perspektywie może stworzyć poważny problem ekologiczny. Rozwiązanie jest gotowe i wspomniane miasta udowadniają, że warto stawiać na alternatywne metody, w których wyrzucenie przez mieszkańca np. odpadów w torebce foliowej nie będzie stanowić przeszkody do uzyskania w pełni wartościowego, naturalnego i bezpiecznego nawozu będącego efektem skutecznego recyklingu.

Czy warto było starać się?

W kontekście segregacji oraz zjawiska wishcyklingu warto mieć też świadomość tego, że sam fakt wyrzucenia odpadów do odpowiedniego kosza, nie przyczyni się do tego, że ot tak, magicznie zadzieje się recykling, surowiec zostanie w pełni przetworzony, a bilans środowiskowy będzie neutralny. Cóż – w rzeczywistości wydarzy się to niestety w niewielkim stopniu, czego dowodem jest to, że większości gmin w Polsce nie udaje się osiągnąć wymaganych prawem poziomów recyklingu (w 2024 roku było to 45%) osiąganych na strumieniu odpadów komunalnych.


Powyższe wnioski oraz wspomniane już wcześniej czynniki przyczyniające się do wishcyklingu, chcąc nie chcąc, rodzą w naszych głowach poważne wątpliwości dotyczące tego, czy segregacja w ogóle ma sens. Odpowiadamy od razu: zdecydowanie ma, bo największym kosztem dla środowiska są odpady palone lub wyrzucane „na dziko”, a wyspecjalizowane zakłady przetwarzające odpady są w stanie bezpiecznie zutylizować i unieszkodliwić wszystkie ich rodzaje – także te nieprawidłowo segregowane, które nie zostaną poddane recyklingowi.

Mało wysiłku, dużo dobrego

Idąc tym tropem dyskomfort, który pojawia się w momencie, gdy uświadamiamy sobie, że odpadów nie wystarczy wrzucić do odpowiedniego kosza, warto przekuć na refleksję o tym, co możemy zrobić, by nasze proekologiczne działania miały sens. Nie trzeba być ekspertem od recyklingu, by troszczyć się o środowisko. Największy i przede wszystkim najbardziej realny wpływ mamy na to, jakie ilości odpadów generujemy w naszych domach każdego dnia. Dlatego warto zastanowić się nad tym, co możemy zrobić. Przykłady? Wodę w plastikowych butelkach łatwo zastąpić dzbankiem lub butelką filtrującą. Przed kupnem ubrań, kosmetyków czy sprzętów AGD dobrze jest zastanowić się nad tym, czy naprawdę tego potrzebujemy. Warto również zawsze nosić przy sobie materiałową torbę na zakupy, a warzywa i owoce pakować w wielorazowe siatki.

Segregujmy tak, jak potrafimy najlepiej, sprawdzajmy lokalne wytyczne, ale przede wszystkim myślmy o tym, jak sprawić, by odpadów dookoła nas było po prostu mniej. Każde jabłko niezapakowane w plastikowy woreczek, każda kawa w wielorazowym kubku, każde opakowanie, którego uda się uniknąć, to krok w stronę czystszej przyszłości.


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj1 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Rozmaitości