Bunt w prokuraturze. Wykrusza się kluczowy zespół w głośnym śledztwie

Redakcja Redakcja Śledztwa Obserwuj temat Obserwuj notkę 106
Zespół prokuratorów, który prowadzi śledztwo ws. używania systemu Pegasus, coraz mocniej się wykrusza. Odchodzą kolejni prokuratorzy, którzy nie widzą podstaw do stawiania komukolwiek zarzutów - ujawnia "Rzeczpospolita".

Tuż przed postawieniem zarzutów wysokim rangą funkcjonariuszom publicznym rozpada się śledczy zespół Prokuratury Krajowej zajmujący się sprawą stosowania Pegasusa po 2018 roku. Według ustaleń "Rzeczpospolitej” z Zespołu Śledczego nr 3 odeszło już kilku prokuratorów, a kolejne rezygnacje są w drodze. Źródła zbliżone do sprawy mówią o poważnych rozbieżnościach dotyczących oceny materiału dowodowego.

Zespół ds. Pegasusa traci kluczowych śledczych

Zespół Śledczy nr 3, który rok temu powołano w Prokuraturze Krajowej do wyjaśnienia sprawy Pegasusa, liczył pierwotnie siedmiu prokuratorów. Obecnie jego skład topnieje – 3 kwietnia z zespołu odszedł prok. Grzegorz Talarek, którego miejsce zajął prok. Artur Oniszczuk. Zmiana – jak tłumaczy rzecznik Prokuratury Krajowej Przemysław Nowak – wynikała z "aktualnych potrzeb zespołu” i nie została uzasadniona.

Nieoficjalnie wiadomo, że z zespołu zamierza odejść także prok. Andrzej Rybak, a inny z członków, Artur Kassyk, planuje przejść w stan spoczynku, mimo że już w momencie powołania do zespołu przed rokiem miał wiek emerytalny. W efekcie, tuż przed spodziewanym finałem śledztwa, zespół może stracić połowę swojego składu. 

Powód odejść? Brak zgody co do zarzutów

Jak ustaliła „Rzeczpospolita”, przyczyną odejść są poważne rozbieżności w zespole dotyczące oceny materiału dowodowego. Zespół przymierza się do postawienia zarzutów w związku z Pegasusem. Śledztwo toczy się w dwóch kierunkach: dotyczących zarówno indywidualnych decyzji o inwigilacji, jak i legalności samego zakupu i używania systemu.

Zarzuty mogą objąć byłych wysokich urzędników prokuratury, funkcjonariuszy służb specjalnych lub członków rządu nadzorujących działania CBA. Chodzi m.in. o możliwość wyłudzania zgód sądowych na stosowanie podsłuchów oraz nielegalne wykorzystanie systemu, który mógł nie posiadać wymaganej akredytacji ABW.

Część prokuratorów uważa jednak, że zgromadzone dowody nie są wystarczające do formułowania zarzutów. Według nieoficjalnych informacji, niektórzy nie chcą podpisywać się pod decyzjami, z którymi się nie zgadzają. 

Zespół Śledczy nr 3 dysponuje tajną analizą dotyczącą funkcjonowania Pegasusa, z której ma wynikać, kto i w jaki sposób uzyskiwał dostęp do urządzeń inwigilowanych osób – czy operacje te wykonywano w Polsce, czy też zdalnie z zagranicy. Treść tej analizy nie została jednak ujawniona.   

Wszystkie operacje Pegasusa były zatwierdzane przez sąd 

Na wszystkie operacje z użyciem Pegasusa zgodę wydawał Sąd Okręgowy w Warszawie. Służby powoływały się przy tym na artykuł 17 ustawy o CBA, który pozwala na uzyskiwanie danych z urządzeń i systemów informatycznych. Prokuratura chciałaby jednak postawić ewentualnie zarzuty ws. rzekomego "wyłudzania" zgód od sędziów na stosowanie techniki operacyjnej.

"Jak pisaliśmy, służby we wnioskach do sądu powoływały się na pkt 4 art. 17 ustawy o CBA, który mówi o „uzyskiwaniu i utrwalaniu danych zawartych w informatycznych nośnikach danych, telekomunikacyjnych urządzeniach końcowych, systemach informatycznych i teleinformatycznych”. Sądy musiały więc wiedzieć, z czym mają do czynienia" - czytamy w "Rzeczpospolitej".  


Fot. Adam Bodnar, minister sprawiedliwości/PAP

Red. 

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj106 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (106)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo