Pacjenci z nowotworem trzustki leczeni w Państwowym Instytucie Medycznym MSWiA w Warszawie mieli być nakłaniani do wpłacania darowizn na fundację działającą przy szpitalu – ujawnili dziennikarze Wirtualnej Polski i Rynku Zdrowia. W zamian mieli otrzymywać dostęp do operacji z użyciem robota da Vinci – nowoczesnej technologii, która nie jest refundowana przez NFZ. Zabiegi przeprowadzał prof. Marek Durlik, szef Kliniki Chirurgii Gastroenterologicznej i Transplantologii oraz przewodniczący rady naukowej instytutu.
Jak ustalili dziennikarze, osoby, które nie wpłaciły pieniędzy – sięgających kilkudziesięciu tysięcy złotych – najczęściej były operowane metodą klasyczną, znacznie mniej korzystną dla pacjentów. Praktyki miały trwać od 2022 do 2024 roku. Tymczasem zgodnie z przepisami NFZ refunduje wyłącznie zabiegi klasyczne. Dofinansowanie nowoczesnych operacji jest zadaniem szpitala – żądanie pieniędzy od pacjentów jest nielegalne.
Ministerstwo zapowiada kontrolę, CBA zawiadomione
Do sprawy odniósł się resort spraw wewnętrznych. „Po uzyskaniu informacji o możliwych nieprawidłowościach materiał dźwiękowy z 2023 r., przekazany przez dziennikarzy, został 3 kwietnia skierowany do CBA. Instytut zapewnia, że nigdy nie pobiera opłat za leczenie. Z polecenia ministra Tomasza Siemoniaka do szpitala zostanie skierowana kontrola” – poinformował rzecznik MSWiA Jacek Dobrzyński.
Oburzenia nie kryła również minister zdrowia Izabela Leszczyna: – Nie ma mowy o żadnych dopłatach do operacji w publicznym szpitalu, na publicznym sprzęcie, przez publicznie opłacanego lekarza – oświadczyła. Wiceszef MSWiA Wiesław Szczepański nazwał sprawę „skandaliczną” i „nie do obrony etycznie”.
„Bulwersujące i nieakceptowalne”. Reakcja instytutu
Zachowanie prof. Durlika stanowczo skrytykował wicedyrektor medyczny placówki Konstanty Szułdrzyński, który zapowiedział podjęcie konsekwencji służbowych wobec lekarza. Dyrekcja instytutu zapewniła, że nie była świadoma działań profesora. Opublikowane nagrania z jego udziałem uznano za „głęboko oburzające”.
Sam prof. Durlik przyznał w rozmowie z dziennikarzami, że wpłaty były zbierane, by „utrzymać program operacji z użyciem robota” i „nie zadłużać szpitala”. – Mogliśmy prosić pacjentów o wpłaty albo przestać operować – mówił. Twierdzi, że ani on, ani inni lekarze nie czerpali z tego korzyści osobistych. – Nie miałem poczucia, że robię coś złego – stwierdził.
Śledztwo w sprawie trwa. Sprawą zajmuje się Centralne Biuro Antykorupcyjne.
na zdjęciu: Centralny Szpital Kliniczny MSWiA w Warszawie, fot. PAP/Leszek Szymański
Red.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo