Alkohol w Sejmie. Były polityk PO ujawnia kulisy zakrapianych imprez

Redakcja Redakcja Wideo Salon24 Obserwuj temat Obserwuj notkę 31
Ekscesy alkoholowe w polskim parlamencie od lat rozgrzewają opinię publiczną do czerwoności. Średnio, co kilka miesięcy do mediów trafia informacja o tym, że jeden polityków został przyłapany na pracy w parlamencie będąc „niedysponowanym”. Rąbka tajemnicy na temat picia napojów wyskokowych w Sejmie odsłania były polityk PO Jacek Protasiewicz w najnowszym odcinku programu „Salon Pokoleń z Protasiewiczem”.

Alkohol w polskiej polityce jest powszechny

Jacek Protasiewicz przyznał żartobliwie, że jest właściwym adresatem pytania o alkohol w polskiej polityce, ponieważ sam miał w przeszłości pewne problemy związane z jego spożyciem. Chodzi o incydent, który wydarzył się podczas jego podróży, gdy jako europoseł PO wypił kilka kieliszków wina.

– Był to dość głośny medialnie temat, który omówiliśmy już w pierwszym odcinku „Salonu Pokoleń z Protasiewiczem” – przypomniał.

Według byłego europosła polscy politycy w Parlamencie Europejskim zachowują się na ogół przyzwoicie, ale w Sejmie sytuacja wygląda inaczej. Jego zdaniem wynika to z długich przerw między posiedzeniami komisji. Jak twierdzi, posłowie wykorzystują ten czas na… zakrapiane imprezy w pomieszczeniach klubowych.

Cały odcinek „Salonu Pokoleń z Protasiewiczem” zobaczysz tutaj:


– No więc co robią z czasem? Udają się albo do pokojów, gdzie można napić się z kolegami, albo do pomieszczeń klubowych. Znam takie przypadki. Obchodzą imieniny, urodziny i różne inne okazje, które są sowicie zakrapiane – przyznał Protasiewicz.

Protasiewicz: Największe balangi są w hotelu poselskim

Były polityk PO podkreślił, że do największej liczby ekscesów dochodziło zawsze w hotelu poselskim. Zdaniem Protasiewicza wielu parlamentarzystów uważa, że to „prywatna” część Sejmu, co często kończy się kompromitacją.

Obaj prowadzący wspomnieli w tym kontekście m.in. o „odpoczywającym” w pozycji leżącej na korytarzu polityku PiS, Bogdanie Pęku, czy o Dariuszu Mateckim, który urządzał sobie nocne spacery po dachu budynku.

– Rozróżniłbym dwie sytuacje: to, co dzieje się na sali obrad oraz w okolicznych barach i restauracjach, a to, co dzieje się w pokojach sejmowych po zakończeniu obrad. Bo rzeczywiście w hotelu poselskim… ciężko mówić, że to jest miejsce służbowe – powiedział.


Według Protasiewicza samo istnienie takiego miejsca jak hotel dla posłów jest problematyczne. Jak zaznaczył, w innych europejskich parlamentach podobne rozwiązania praktycznie nie funkcjonują.

– Spośród parlamentów narodowych chyba tylko na Litwie widziałem coś takiego jak hotel dla posłów. Mieści się on na terenie parlamentu, co sprawia, że granica między częścią prywatną a służbową zaciera się – dodał.

Poseł Konfederacji narozrabiał w Sejmie

O problemie alkoholu w Sejmie zrobiło się głośno w lutym. Wtedy dziennik „Fakt” przyłapał wiceministra Andrzeja Szejnę na spożywaniu napoju przypominającego wino w jednej z restauracji znajdujących się nieopodal Sejmu – i to w godzinach pracy parlamentu.


W drugiej połowie lutego poseł Konfederacji, Ryszard Wilk, miał wyraźne problemy z koordynacją ruchową podczas czwartkowego posiedzenia Sejmu. Wykrzykiwał też nieskładne zdania w stronę mównicy sejmowej. Posłowie siedzący w pobliżu nie mieli wątpliwości, że polityk jest pod wpływem alkoholu. Marszałek Sejmu, Szymon Hołownia, nakazał mu opuszczenie sali plenarnej.

Po całym incydencie Wilk przeprosił i zapowiedział walkę o swoje zdrowie. Przyznał, że jest uzależniony.

MB



Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj31 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (31)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo