Pod koniec stycznia Doda wraz z mężem Emilem S. została uznana za winną zastraszania jej byłego partnera Emila Haidara. Piosenkarka została skazana na rok więzienia oraz 100 tysięcy złotych grzywny. Teraz twierdzi, że została kozłem ofiarnym, a w sprawie znalazła się, bo... "ma znaną mordę".
Film "Dziewczyny z Dubaju", który miała być wielkim debiutem producenckim Doroty "Dody" Rabczewskiej, ostatecznie okazał się niemal jej gwoździem do trumny. Nie chodzi nawet o fakt, że produkcja została zrównana z ziemią przez krytyków i widzów, ale o rozmaite malwersacje i przestępstwa, które ujawniono przy okazji jej powstawania. Były mąż artystki, Emil S. został w 2021 r. postawiony przed sądem.
Milionowe przywłaszczenia
Prokuratura przedstawiła mu zarzuty dotyczące przywłaszczenia mienia o wartości 8,5 mln złotych oraz działań, które wyrządziły krzywdę 44 inwestorom finansującym produkcje filmowe w jego spółce. Wśród oskarżeń znalazło się także wyprowadzenie 12 mln złotych na Maltę w celu uniknięcia spłat wierzycieli... Problemy nie ominęły także samej Dody. W tym samym czasie toczyło się postępowanie sądowe w sprawie Emila Haidara, jej byłego partnera, którego dopuścić się miała wraz z Emilem S. W styczniu wokalistka została w końcu uznana za winną i skazana na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i 100 tysięcy złotych grzywny.
Teraz artystka postanowiła odnieść się do sprawy i stwierdziła, że jest jedynie kozłem ofiarnym. Zdaniem Dody, została ona wplątana w sprawę kryminalną jej byłego męża tylko ze względu na swoją popularność.
– Poświęciłam temu filmowi dwa lata jako producent kreatywny. Spędzałam tam każdy dzień mojego życia, zarabiając za dwa lata 200 tys. zł, czyli najmniejszą stawkę producenta kreatywnego, żeby po prostu jakoś funkcjonować przez te dwa lata. Robiłam to z miłości do mojej nowej zajawki, do filmu, bo jestem wielką kinomanką. Zostałam kozłem ofiarnym, wszystko skupiało się na mnie, bo mam znaną mordę – żaliła się w wywiadzie dla portalu "Kozaczek".
"Dziewczyny z Dubaju" - Doda wspomina prace nad filmem
Rabczewska wyznała również, że przez produkcję "Dziewczyn z Dubaju" doświadczyła traumy, a produkcja kosztowała ją wiele nerwów. Oprócz tego musi również spłacać długi, w które wpędził ją Emil S.
– Oberwało mi się i od inwestorów, z którymi nie rozliczył się główny producent i od mediów, które uważały, że jakkolwiek maczałam w tym palce. Ja nawet nie przyszłam na premierę, nie chciałam mieć z tym nic wspólnego, po prostu wymiksowałam się z tego projektu (...) Przepłakałam tyle nocy przez ten film, miałam tyle problemów na policji, w prokuraturze, w urzędach skarbowych. Do tej pory zapłaciłam już 2 mln długów za mojego byłego męża – wyznała załamana artystka.
Fot. Dorota Rabczewska "Doda"/Instragram
Salonik24
Inne tematy w dziale Rozmaitości