Daniel Olbrychski przeszedł sam siebie. Zachował się jak w filmie akcji

Redakcja Redakcja Celebryci Obserwuj temat Obserwuj notkę 69
Daniel Olbrychski zbliża się do 80. urodzin i z tej okazji w niedawnym wywiadzie postanowił podsumować historię swojego życia. Aktor nie ukrywa zadowolenia z wielu epizodów w swojej biografii – najbardziej dumny jest z sytuacji, w której według siebie uratował cały samolot przed katastrofą lotniczą. Jak wspominał: "Ocaliłem 150 osób, samolot i siebie!".

Dokładnie 27 lutego Daniel Olbrychski skończy 80 lat. Z okazji zbliżającego się jubileuszu udzielił wywiadu magazynowi "Pani", w którym postanowił podsumować swoje dotychczasowe życie. Podczas długiej rozmowy aktor wspomniał o wielu przygodach, które przytrafiały mu się od samych urodzin aż po dziś dzień. Jest jednak jeden epizod w życiu artysty, z którego ten jest szczególnie dumny – chodzi o wydarzenie z 1987 roku, kiedy to podczas lotu do Grecji Olbrychski obezwładnił agresywnego mężczyznę na pokładzie samolotu.  


Niebezpieczne sceny w samolocie. Na pokładzie był Olbrzychski

– Byliśmy już na wysokości 10 tysięcy metrów, kiedy na pokładzie zaczął szaleć młody Grek. Wszystko zadziało się błyskawicznie: uderzył jedną stewardesę, pobił drugą, a potem ruszył biegiem w stronę kabiny pilotów. Rzuciłem się na niego bez zastanowienia. Chciałem go obezwładnić chwytami judo, ale był zbyt silny, więc znokautowałem go jednym ciosem, łamiąc mu szczękę – wspominał Olbrychski wydarzenie godne filmu akcji z Steven Seagalem.

Jak stwierdził aktor, tylko dzięki jego interwencji udało się ocalić samolot i jego 150 pasażerów przed katastrofą. Olbrychski powiedział nawet, że po brawurowej akcji osobiste gratulacje złożyli mu nawet antyterroryści!

– Samolot zawrócił do Warszawy. Stewardessy zabrało pogotowie, jego służby specjalne. Okazało się, że był to deportowany do Grecji schizofrenik, który postanowił popełnić samobójstwo razem z nami. Przed wylotem zdjęli mu kajdanki i nafaszerowali końską dawką środków uspokajających. Miał spać, a rozpętał armagedon. Jerzy Dziewulski, który dowodził jednostką antyterrorystyczną Okęcia, podziękował mi za brawurową akcję. Ocaliłem 150 osób, samolot i siebie – opowiadał aktor.  


Największe szczęście: żyć 

To i wiele innych wydarzeń utwierdzają aktora w przekonaniu, że najważniejszą rzeczą w życiu jest po prostu doświadczać świata bez strachu. Swoją pełną zwrotów akcji biografię Olbrychski podsumował jednym cytatem:

– "Samoje bolszoje szciastie w żizni eta żit". "Największym szczęściem w życiu jest żyć". To jest moja filozofia. Czekam na to, co przyniesie los, a najpiękniejsze są niespodzianki. Nigdy nie wiem, co się zdarzy następnego dnia, a nawet dziś wieczorem – stwierdził, przywołując słowa Lwa Tołstoja.  


Fot. Daniel Olbrychski/arch. PAP

Salonik24 

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj69 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (69)

Inne tematy w dziale Rozmaitości