Hokejowy klasyk między Kanadą a USA w Turnieju Czterech Narodów rozpoczął się w Montrealu od niezwykle intensywnych scen – już w pierwszych dziewięciu sekundach meczu doszło do trzech bójek. Spotkanie, które miało znaczenie nie tylko sportowe, przyniosło wiele emocji, zarówno na lodzie, jak i na trybunach.
Kanada - USA. Trzy bójki w ciągu 9 sekund od startu
Atmosfera napięcia była wyczuwalna jeszcze przed startem hokejowego "El Clasico". Kanadyjscy kibice, manifestując swoje niezadowolenie wobec polityki Donalda Trumpa, wybuczeli hymn Stanów Zjednoczonych, pomimo apelu spikera o jego uszanowanie. Co więcej, wykonawcą był chorąży Królewskich Sił Powietrznych Kanady, co nie powstrzymało widowni przed głośnym protestem. W ostatnich miesiącach podobne sytuacje stały się częste na sportowych arenach w Kanadzie – fani w ten sposób wyrażają swoje niezadowolenie wobec decyzji prezydenta USA Donalda Trumpa, takich jak nałożenie ceł na kanadyjskie towary oraz kontrowersyjne sugestie dotyczące ewentualnego przyłączenia Kanady jako 51. stanu USA.
Zaskakująco ostry początek spotkania był o tyle niespodziewany, że na lodzie znalazły się gwiazdy NHL, a nie zawodnicy znani głównie z walki na pięści. Mecz rozpoczął się niemal jak gala MMA – reprezentację Kanady na lód wprowadził legendarny Georges St-Pierre, a chwilę później starcie między Matthew Tkachukiem i Brandonem Hagelem przerwało grę tuż po pierwszym wznowieniu. Kolejna bójka wybuchła chwilę później między Brady’m Tkachukiem a Samem Bennettem. Trzecia walka w tej serii, pomiędzy Coltonem Parayko i J.T. Millerem, dopełniła chaotycznego początku spotkania.
Jak się później okazało, Amerykanie zaplanowali ten agresywny start jeszcze przed meczem. Matthew Tkachuk przyznał, że wraz z bratem Brady’m i J.T. Millerem umówili się wcześniej na grupowym czacie, by rozpocząć mecz od pięściarskiego akcentu.
USA górą na lodzie
Po emocjonującym początku spotkanie przybrało bardziej klasyczny przebieg, choć nadal było niezwykle zacięte. Ostatecznie to Amerykanie triumfowali, pokonując Kanadę 3:1 i zapewniając sobie miejsce w finale. Bohaterem meczu był Jake Guentzel, który dwukrotnie wpisał się na listę strzelców, najpierw wyrównując wynik na 1:1 po trafieniu Connora McDavida, a następnie, w końcówce meczu, ustalając rezultat golem do pustej bramki. Dodatkowo, Dylan Larkin zanotował bramkę i asystę, a bramkarz Connor Hellebuyck zaliczył 25 skutecznych interwencji, stanowiąc pewny punkt amerykańskiej defensywy.
Dzięki tej wygranej USA odniosły drugie zwycięstwo w turnieju – wcześniej pokonały Finlandię 6:1. Finowie natomiast w swoim ostatnim meczu wygrali ze Szwecją 4:3 po dogrywce, zapewniając sobie szansę na finał. O tym, kto zmierzy się z USA w decydującym spotkaniu, zadecyduje starcie Kanady z Finlandią.
Turniej w cieniu nadchodzących igrzysk
Turniej Czterech Narodów, który ma być wstępem do olimpijskich zmagań, odbywa się w składzie złożonym wyłącznie z hokeistów NHL – co odróżnia go od ostatnich dużych imprez międzynarodowych, gdzie zabrakło zawodników z tej ligi. Po latach nieobecności na igrzyskach w Pjongczangu (2018) i Pekinie (2022), NHL zmieniła swoje stanowisko i zezwoliła na udział najlepszych graczy w turniejach olimpijskich w 2026 i 2030 roku. W 2028 ma również powrócić prestiżowy Puchar Świata.
Z pierwotnie planowanych uczestników turnieju zabrakło Niemiec i Rosji – pierwsza drużyna nie spełniła kryterium składu opartego wyłącznie na zawodnikach NHL, a druga została wykluczona w związku z agresją na Ukrainę. W efekcie w turnieju udział biorą cztery najmocniejsze hokejowe nacje: Kanada, USA, Finlandia i Szwecja.
Emocji w Montrealu nie brakowało – i to zarówno w aspekcie sportowym, jak i politycznym. Dla Amerykanów zwycięstwo nad Kanadą to nie tylko awans do finału, ale także pokaz siły przed nadchodzącymi igrzyskami.
na zdjęciu: mecz Kanada - USA w Turnieju Czterech Narodów. fot. X
SW
Inne tematy w dziale Sport