Schetyna rozpycha się w PO. Gra o polityczną przyszłość Sutryka

Redakcja Redakcja Głos Regionów Obserwuj temat Obserwuj notkę 22
Czy Wrocław znów okaże się najważniejszą po scenie ogólnopolskiej areną wyborów prezydenckich oraz politycznej wojny w Platformie Obywatelskiej? Doniesienia z lewej jak i z prawej strony komentariatu potwierdzają przewidywania, które publikowaliśmy jeszcze jesienią ubiegłego roku: na Dolnym Śląsku szykuje się wojna między ludźmi Schetyny i ludźmi Jarosa, a w tle wracają echa afery Collegium Humanum. Ostatnie teksty Marcina Dobskiego w Republice i Artura Brzozowskiego we wrocławskiej Wyborczej zasługują na dodatkową analizę - pisze w Salonie24 Marcin Torz.

Republika: Schetyna, Siemoniak, Szełemej i Sutryk kontra Jaros, Wielichowska i Kropiwnicki

Jak donosi Republika rola Grzegorza Schetyny w polityce jeszcze daleka jest od wyczerpania. Jest on przedstawiany jako jeden z liderów grupy, która szykuje w regionie powtórkę słynnego zjazdu w Karpaczu, kiedy to byłego marszałka sejmu, wicepremiera i szefa MSWiA z funkcji szefa regionu zrzucił, na swoją zgubę, Jacek Protasiewicz.

W otoczeniu Schetyny pamiętają, po której stronie był wówczas Michał Jaros, wiceminister rozwoju i technologii, który po wielu porażkach na arenie lokalnej liże swoje rany i odbudowuje pozycje na dworze Donalda Tuska. Dziś to on pełni funkcję dolnośląskiego barona PO, a fakty przedstawione w artykule Marcina Dobskiego wskazują, że ma silny wpływ na kształtowanie polityki kadrowej w regionie. Redaktor wskazuje tam również szereg faktów, które ujawniłem w ciągu ostatniego roku, np. zatrudnienie Patryka Wrońskiego na funkcję szefa jednej ze spółek skarbu państwa na Dolnym Śląsku.

Nietrudno jednak wydedukować kto był najważniejszym źródłem informacji redaktora Dobskiego. Gdy nieznany jest sprawca należy zapytać w czyim interesie działał. Z pewnością środowisko Grzegorza Schetyny nie martwi się przesadnie nowymi problemami swojego adwersarza. Jednak nie to jest najistotniejsze. Istotna jest obserwacja: zaczęła się walka na całego. Jeżeli jedna ze stron walczących o władzę w PO ucieka się do zaangażowania do swoich interesów stacji telewizyjnej o jawnie wrogiej względem formacji rządzącej musimy wyciągnąć wnioski – wszystkie chwyty są w tej grze dozwolone.

Tę grę opisujemy od jesieni, gdy analizowaliśmy polityczne skutki powodzi czy odwołania wojewody Awiżenia. Środowisko Schetyny uzyskiwało impet i przewagę aktywności nad Jarosem do momentu, który stał się prawdziwym gamechangerem, czyli do zatrzymania przez CBA kojarzonego ze Schetyną i Szełemejem Jacka Sutryka i do postawienia mu korupcyjnych zarzutów. 


"Wyborcza": wrocławska wojna o referendum

Przez pierwsze tygodnie po zatrzymaniu prezydenta Wrocławia zarówno środowisko Schetyny jak i Jarosa jakby nie wiedziało co z tym fantem zrobić. Platforma nie była zdolna do odcięcia się od skompromitowanego Sutryka. Szefową wrocławskich struktur jest wiceprezydent Wrocławia, Renata Granowska. W ostatnich miesiącach mediami wstrząsały kolejne afery z nią związane – czy to fakt, że nadzorując biuro sportu mogła mieć wpływ na przekazywanie milionów złotych z miejskich pieniędzy na klub szczypiornistów, którego prezesem był jej mąż, czy to w sprawie dziwnych wydatków z karty służbowej w drogich restauracjach, czy to na sam koniec w sprawie dorabiania przez jej męża w domach dziecka podlegających koleżance Granowskiej – staroście trzebnickiej.

Czy dlatego nie była w stanie odseparować się od skompromitowanego Sutryka? Czy też chodzi o plan, który coraz szerzej zaczyna krążyć po wrocławskich salonach? Otóż Granowska miała porozumieć się z grupą Schetyny, która zrozumiała, że Sutryk w polityce jest skończony. Współpracownicy Schetyny mówią o nim „walking dead” i martwią się o liczne interesy swojego pryncypała w mieście. I tu do gry weszła Granowska, która wykorzystała słabość Jarosa, rozepchała się łokciami, dzięki współpracy z Bogdanem Zdrojewskim i Sutrykiem uzyskała kontrolę nad radą miejską i z tej perspektywy usiadła do rozmów ze Schetyną.

Ten widząc słabość Michała Młyńczaka, obecnie również wiceprezydenta Wrocławia, ale szykowanego przez „kanapy” w pieczarze Schetyny na następcę Sutryka, dogadał się z Granowską. Będą trzymać Sutryka przy życiu tak długo jak to możliwe, a gdy te możliwości się zakończą – do gry wejdzie szefowa miejskich struktur. Taktyka była prosta: wszystkich krytyków Sutryka należało uciszać groźbą, że rozgrzebywanie sprawy zaszkodzi kampanii prezydenckiej Rafała Trzaskowskiego i czekać. W przypadku rezygnacji prezydenta Wrocławia jego miejsce zastępuje pierwsza wiceprezydent Wrocławia. Czyli… Renata Granowska. Scenariusz wprost z serialu House of Cards.

Ta gra została rozbita przez inicjatywę przeprowadzenia we Wrocławiu referendum w sprawie odwołania Jacka Sutryka, do której stosunek dzieli dolnośląskich platformersów. Redaktor Artur Brzozowski w Wyborczej pisze, że „w kontekście zbierania podpisów w sprawie referendum, wewnątrz wrocławskiej Platformy Obywatelskiej widać pęknięcie, wyraźny podział”.

I zestawia wypowiedzi Granowskiej i Jarosa, który powiedział: - Nigdy nie należy lekceważyć instrumentów demokracji, jaką jest referendum. Jacka Sutryka wybrali wyborcy i tylko oni mogą go w procedurze referendalnej odwołać. To dla wnioskodawców będzie zadanie trudne, ale nie niemożliwe. W sporze do stanowiska władz regionalnych jest Renata Granowska, która w lokalnej TVP zwróciła uwagę, że za referendum stoją "środowiska niebezpieczne”, a w "Gazecie Wrocławskiej" zaznaczyła, że "pod wnioskiem pod referendum się nie podpisze i nie weźmie udziału w głosowaniu". 


Obywatele psują partyjne rozgrywki

Działacze PO mają cechę, która łączy ich z działaczami PZPR. Zanurzeni we własne spory zapominają, że jest jeszcze świat poza Platformą. Stronnicy Granowskiej i Schetyny przekonują, że inicjatywa SOS Wrocław, która zaangażowała ludzi od lat działających we Wrocławiu przeciw Sutrykowi jest inspirowana przez Jarosa. Sam Sutryk odgrażał się, że wyświetli kto jest politycznym patronem tej inicjatywy, a nieoficjalnie jego propagandyści wskazywali palcem na wiceszefa MRiT. W materiale Marcina Dobskiego wprost wskazywane jest, że stronnicy Jarosa zbierają podpisy pod inicjatywą. W domyśle: by zaszkodzić Sutrykowi i Granowskiej.

Platformersom i urzędnikom do głowy nie przychodzi, że taka inicjatywa mogła pojawić się oddolnie. Jak bardzo muszą być przekonani o tym, że są lepsi od zwykłych mieszkańców, by żyć w przekonaniu, że wszystko kręci się wokół ich interesów. Jak bardzo musieli przywiązać się do wianuszka wiernych potakiwaczy, zapewniających ich o nieomylności, by po kompromitacji na całą Polskę uznać, że ludzka wściekłość to kolejna partyjna gierka.

Podobne reakcje dotyczą skonfliktowanego i podzielonego wewnętrznie PiSu, któremu gnicie obecnego układu jest najwyraźniej bardziej na rękę niż jego obalenie. Z boku stoi i przygląda się Konfederacja, decyzje odkładają Trzecia Droga z Izabelą Bodnar czy partia Razem. Wszystkim ta sytuacja po prostu pasuje, a inicjatywę obywateli, odbierającą partiom politycznym monopol na polityczny rząd dusz należy przecież zdławić w zarodku.

Czy obywatele przebiją partyjną skorupę?

Gdy przyglądamy się jak bardzo partiocentryczny stał się spór we Wrocławiu, jak bardzo oderwani są od rzeczywistości i od tego czym żyje wrocławska ulica lokalni liderzy polityczni wydaje się, że to oni są problemem. Mieszkańcy dobrze wiedzą co jest grane, ale ich wola polityczna, energia, wewnętrzny ogień jest duszony przez skorupę samozwańczych przywódców, którzy nie dorośli do roli, którą przyszło im pełnić.

Tak głębokiej alienacji władzy od obywateli Wrocław nie widział od czasów komuny. Obecna sytuacja będzie dla nich testem – czy są gotowi przebić skorupę niedojrzałych i zajmujących się sobą polityków? Los referendum w sprawie odwołania Jacka Sutryka będzie testem na siłę tego wewnętrznego ognia.  


Fot. Grzegorz Schetyna/Jacek Sutryk/X 

Marcin Torz

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj22 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (22)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo