W tle trwającej kampanii wyborczej na szczytach władzy prowadzona jest wojna o kontrolę nad spółkami Skarbu Państwa. Jej wynik uzależniony jest od tego, kto ostatecznie wprowadzi się do Pałacu Prezydenckiego - pisze Mariusz Kowalewski.
Sprzątanie na raty
Jakub Jaworowski, który w maju ubiegłego roku przejął stery w Ministerstwie Aktywów Państwowych, miał w ciągu roku załatwić dwa tematy. Pierwszy – dokończenie audytów i rozliczenie zarządów z czasów PiS. Drugi, ważniejszy, sprawdzenie poczynań zarządów powołanych już w czasach obecnych rządów i dokonanie niezbędnych roszad. Mimo że rządzący będą się upierać, nie da się ukryć, że stanowiska w radach nadzorczych zostały rozdane według partyjnego klucza. Kompetencje miały drugorzędne znaczenie. Niemal każda spółka Skarbu Państwa powołała nowe zarządy w konkursach, których wyniki dziennikarze znali nim się rozpoczęły. O tym pisaliśmy też w Salon24.
W czasach, kiedy Ministerstwem Aktywów Państwowych rządził Borys Budka, głównym rozgrywającym w spółkach Skarbu stał się jednak jego zastępca, pochodzący z Dolnego Śląska poseł KO Robert Kropiwnicki. Z posła drugiego szeregu szybko wyrósł na głównego kadrowego PO. To nie podobało się na szczytach Platformy. – Kropiwnicki rósł zbyt szybko i stał się pewny siebie – opowiada nam poseł PO.
W pewnym momencie zaczęto nawet rozważać taki scenariusz, że popularny w KO „Kropa” zastąpi wyjeżdżającego do Brukseli Budkę. Tak się jednak nie stało. Premier Donald Tusk odesłał do Ministerstwa Aktywów Państwowych Jakuba Jaworowskiego, menadżera, uważanego za człowieka Jana Krzysztofa Bieleckiego. I to właśnie były premier, ale też ekonomiczny guru Tuska, z tylnego siedzenia próbuje teraz uporządkować sytuację w spółkach. W spółkach skarbu panuje przekonanie, że jeśli chcesz się utrzymać, musisz znaleźć dojście do Jana Krzysztofa Bieleckiego.
Klaps od ministra
Na bieżąco przyglądamy się w MAP temu, co się dzieje w spółkach, jak wygląda zarządzanie, jak sobie radzą zarządy. Jeżeli ktoś został wybrany w ramach konkursu, to nie oznacza, że sprawdzi się na stanowisku. Błędne decyzje personalne, także w przypadku konkursów, zdarzają się zarówno w spółkach prywatnych, jak i państwowych – powiedział kilka dni temu Jakub Jaworowski. Jego słowa w spółkach Skarbu odebrano jako ostrzeżenie. Tym bardziej, że padły one kilka dni po głośnej publikacji WP na temat zarządu PGE, który postanowił wydać miliony złotych na nowe auta i remont gabinetu prezesa. Na końcu, kiedy sprawą zainteresowali się dziennikarze, zarząd nasłał na nich prawników i próbował zastraszyć. Po tym wyczynie Jaworowski wysłał list do zarządów i rad nadzorczych spółek Skarbu.
„Biorąc pod uwagę, że akcjonariuszami SSP są wszyscy Obywatele Rzeczypospolitej, musicie Państwo wykazywać szczególną dbałość w dysponowaniu środkami finansowymi. Ostatecznie odpowiadacie przed akcjonariuszem, którym jest polskie społeczeństwo” – pisze Jaworowski i ostrzega:
„Wszystkie wydatki, nie tylko te, których beneficjentami są przedstawiciele kadry zarządzającej, powinny mieć jasno określony cel oraz spełniać uzasadnioną potrzebę. SSP powinny też wydawać pieniądze z zachowaniem efektywności kosztowej oraz w ramach przejrzystych procedur. (…) Niedopuszczalne jest nadużywanie tych regulacji w celu ukrywania wiedzy o wydatkach przed mediami czy stosowania tzw. SLAPP-ów (Strategic Lawsuits Against Public Participation) w reakcji na pojawiające się zapytania”.
List nie jest przypadkowy. Wydarzenia w PGE były tylko pretekstem. – Od dłuższego czasu Jaworowski bacznie obserwuje poczynania zarządów i rad nadzorczych wybranych w niby konkursach. Bo tego, że były to atrapy konkursów, nie da się ukryć. Można użyć tony pudru, a i tak nie da się tej farsy przykryć – mówi nam osoba działająca na styku spółek Skarbu i Ministerstwa Aktywów Państwowych. – Niedługo minie rok od powołania nowych rad nadzorczych i zarządów. Wtedy MAP powie - sprawdzam. Nadchodzi czas weryfikacji.
Zmiany hamują wybory
Karuzela kadrowa już się zaczyna rozkręcać. – Chociaż rusza na zaciągniętym ręcznym. Hamulcowym są wybory prezydenckie – mówi nasz rozmówca z otoczenia MAP. – W resorcie jest gotowa lista osób, które mogą się powoli zaczynać pakować. Spółkami muszą zarządzać fachowcy, a nie ludzie wybrani w ustawionych konkursach, którzy dostali stołki za zasługi. Może zabrzmi to górnolotnie, ale plan ministra jest taki, by spółki przestały być partyjnym folwarkiem.
Na razie Jaworowski wymienił dwa zarządy. Pierwszy poleciał prezes Totalizatora Sportowego, Rafał Krzemień. – To, co się stało później, pokazuje, kto aktualnie rozgrywa karty – twierdzi osoba z otoczenia MAP.
Nowym prezesem została Beata Stelmach, która wcześniej przymierzana była do fotela prezesa Orlenu. Kojarzona jest wprost z Janem Krzysztofem Bieleckim. Jaworowski odciął od Totalizatora Ministra Sportu Sławomira Nitrasa. – Pogroził też palcem Polsce 2050, która chciała przejąć tę spółkę – twierdzi nasz rozmówca.
Nie jest tajemnicą, że Polska 2050 domagała się stanowisk w Totalizatorze. Kiedy ich nie dostała, jej działacze zaczęli kolportować po Warszawie materiały uderzające w decyzje kadrowe Krzemienia. Ówczesny prezes Totalizatora był jednak pewny, że zachowa stanowisko, bo niemal każdą decyzję kadrową przywoził z MAP.
Hołownia na cenzurowanym
Zresztą rozliczenia z Polską 2050 będą prawdopodobnie główną osią zmian w spółkach Skarbu. Tajemnicą korytarzy Ministerstwa Aktywów Państwowych jest wiedza, że do odstrzału szykowani są ludzie, którzy „wygrali konkursy”, bo byli wskazani przez partię Szymona Hołowni.
- Nie stanie się to jednak wcześniej niż po wyborach prezydenckich. Poważnych ruchów kadrowych należy spodziewać się w wakacje. Sezonu ogórkowego w tym roku nie będzie – uważa jeden z naszych rozmówców.
Jeszcze wiosną dojdzie do zmian kadrowych w PZU i spółkach zależnych od grupy. Według naszych informacji roszady mogą, ale nie muszą rozlać się na Pekao i Alior Bank. To, co się dzieje, jest pokłosiem odwołania dotychczasowego prezesa PZU Artura Olecha. – Hołownia dostał klapsa w białych rękawiczkach – śmieje się nasz rozmówca z okolic MAP.
Olech, który do PZU wprowadził się zaledwie rok temu, po wygranym konkursie, był środowisku wskazywany jako osoba, która dostała posadę dzięki Polsce 2050. – Oficjalnie resortu tutaj nie było. Propozycja w sprawie zmian karowych w zarządzie wyszła na radzie nadzorczej przecież od OFE Nationale-Nederlanden – żartuje nasz rozmówca.
Po odwołaniu Olecha Jaworowski zbeształ go jeszcze w mediach. – To, że ktoś może być dobrym menedżerem zarządzającym małą spółką, to nie znaczy, że sprawdzi się w dużej spółce. Po drugie, w PZU bardzo dużo zajmowano się kadrami, debatami „kto z kim i po co" – mówił Jaworowski.
Kiedy wiosną 2024 roku Koalicja dokonywała zmian w spółkach skarbu, wśród menadżerów krążyła taka plotka: - To są przypadkowe nominacje, które mają połechtać lokalnych baronów Platformy i jej koalicjantów. Prawdziwe zmiany przyjdą później. Najpierw zaufany premiera musi zostać Ministrem Aktywów Państwowych.
Jaworowski zaufanym Tuska nie jest, ale jest człowiekiem Jana Krzysztofa Bieleckiego, do którego premier miał i ma bezgraniczne zaufanie.
na zdjęciu: Minister aktywów państwowych Jakub Jaworowski przed posiedzeniem rządu w KPRM w Warszawie. fot. PAP/Leszek Szymański
Inne tematy w dziale Polityka