Roman Giertych poprawił humor tysiącom użytkowników portalu X. Poseł KO najpierw zagroził Krzysztofowi Stanowskiemu i każdemu, kto udostępnia film dziennikarza Leszka Kraskowskiego o aferze Polnordu pozwami i prywatnymi aktami oskarżenia. Potem kilkukrotnie usuwał swój wpis, bo internauci na złość mecenasowi dołączali film z YouTube do notek społeczności. Nie odpuścili do końca.
Leszek Kraskowski, dziennikarz śledczy, opublikował przed kilkoma dniami w sieci film o aferze Polnordu. "Jak Krauze i Giertych wyprali miliony" - tak zatytułowany jest materiał, w którym padają bardzo ciężkie oskarżenia wobec posła KO Romana Giertycha oraz miliardera Ryszarda Krauzego. Kraskowski zarzuca im stworzenie w giełdowej spółce Polnord mechanizmu przypominającego tzw. oscylator Bagsika i Gąsiorowskiego, który miał prowadzić do wielokrotnego zawyżania wartości działek. Wskazuje na podejrzany, wielomilionowy majątek ochroniarza Giertycha i przytacza przykład założenia spółki na "słupa", czyli jego nieświadomą niczego - zdaniem dziennikarza - żonę w celu zakupienia działki należącej do Krauzego.
Kraskowski: Polnord jak oscylator Bagsika i Gąsiorowskiego
- W miejscowości Dopiewiec w roku pańskim 2010 pojawił się ochroniarz pana Giertycha, pan Giertych, Ryszard Krauze i wykonali deal następujący: działka o powierzchni 25 ha kosztowała ochroniarza pana Giertycha, który postanowił ją kupić przez spółkę żony, jakieś 7,5 mln zł. Tyle za nią wydał. Oczywiście to są pieniądze wirtualne, (...) bo trudno, żeby spółka ochroniarza pana Giertycha miała takie pieniądze, spółka założona 3 miesiące wcześniej z kapitałem zakładowym 5 tys. zł - mówi na nagraniu Kraskowski. Po czym dodaje, że działkę zakupioną za kilka mln złotych odsprzedano 8 dni później z ogromnym zyskiem, bo za 27 mln złotych.
Wiedzę o kulisach spółki pozyskał z akt sądowych i prokuratorskich. Prokuratura po 13 miesiącach zdecydowała kilka tygodni temu o umorzeniu śledztwa w wątku Romana Giertycha. Zarzucano mu wyprowadzenie 92 mln złotych ze spółki.
Roman Giertych był jedną z 12 osób zatrzymanych w połowie października 2020 r. w związku ze śledztwem. Zatrzymanym w sprawie przedstawiono zarzuty przywłaszczenia środków spółki i wyrządzenia firmie szkody majątkowej w wielkich rozmiarach, a także prania brudnych pieniędzy. Mecenas nie stawiał się na przesłuchania w prokuraturze w roli podejrzanego, w międzyczasie zemdlał podczas czynności śledczych w jego domu. Po jakimś czasie zaszył się w swojej posiadłości we Włoszech. Wrócił do Polski w październiku 2023 roku po wyborach, w wyniku których uzyskał mandat posła i immunitet.
Giertych straszył internautów pozwami
Film Kraskowskiego w krótkim czasie zyskał popularność w mediach społecznościowych. Jego treść udostępniali m.in. dziennikarz Krzysztof Stanowski z Kanału Zero oraz publicysta Rafał Ziemkiewicz. Giertych, nie pisząc, o jaki film mu chodzi, groził pozwami i wystąpieniem z prywatnym aktem oskarżenia wobec wszystkich, powielających materiał. Dał im czas na przeprosiny do dziś do północy.
- Mam uprzejmą prośbę o to, aby do jutra wszyscy ci, którzy razem z panem Stanowskim i Ziemkiewiczem i innymi pragną zasiąść na ławie oskarżonych, pospieszyli się z podawaniem dalej filmiku z YouTube, który oskarża mnie o pranie brudnych pieniędzy - zareagował poseł KO. Dodał: – Nikomu w tej sprawie nie daruję. Każdy, kto udostępni materiał, znajdzie się w pierwszym grupowym akcie oskarżenia.
Giertych ciągle usuwał i dodawał ten sam post
Internauci nie przestraszyli się gróźb Giertycha. Żeby go strollować, dodawali link do filmu Kraskowskiego z platformy YouTube do "community notes", czyli not społeczności pod wpisem mecenasa. W efekcie Giertych spędził czwartkowy wieczór na usuwaniu jednego wpisu i wklejaniu go ponowie, ale za każdym razem użytkownicy X masowo dodawali informacje kontekstowe. Film Kraskowskiego nabrał jeszcze większych zasięgów.
To klasyczny przykład efektu Streisand – zjawiska, w którym próby ocenzurowania lub usunięcia jakiejś informacji prowadzą do jej jeszcze większego rozpowszechnienia. Nazwa pochodzi od sytuacji z 2003 roku, kiedy Barbara Streisand próbowała usunąć z internetu zdjęcia swojej posiadłości w Kalifornii. W wyniku jej działań fotografia, którą pierwotnie zobaczyło tylko kilkanaście osób, stała się viralem.
Na koniec Giertych zapewnił, że to on prowokował wszystkich dookoła i nie zamierzał nikogo pozywać za publikowanie w sieci filmu o aferze wokół Polnordu. - Dzisiejsza prowokacja była obiecuję ostatnią (szczerze mówiąc trochę mnie Pan uraził, iż uwierzył w zbiorowy akt oskarżenia przeciwko tym, którzy mnie zniesławiają). To naprawdę nawet prawniczo było grubo szyte. No i oczywiście chodziło mi tylko o Pana. Proszę się więc nie obawiać że sąd Pana zamknie albo zmusi do prac społecznych. Niech Pan bez obawy też podaje dalej jakie tam filmiki świry tworzą - zwrócił się polityk do Stanowskiego.
Na tym jednak nie koniec internetowej "afery". Ogromna część internautów jest na tyle antygiertychowska, że w trendach na "jedynce" wylądował hasztag #Giertychdebil. Mecenas znany jest m.in. z tego, że prowadzi farmę trolli "Sieć na Wybory" (#SNAW), dzięki której uzyskuje wpływ na dominujące przekazy na portalu X. Od kilku miesięcy jest jednak w wyraźnej defensywie.
Fot. Roman Giertych, poseł KO/screen TVN24
GW
Inne tematy w dziale Polityka