Po ośmiu latach zakończył się proces sądowy, który został wytoczony artystce i jej byłemu mężowi Emilowi S. Sprawa dotyczyła zastraszania i szantażowania przedsiębiorcy Emila Haidara. Sąd nie dał wiary zapewnieniom piosenkarki o jej niewiedzy na temat tych działań. " Pani Rabczewska sterowała z tylnego siedzenia" – stwierdziła sędzia, uzasadniając wyrok.
Proces Dody i jej byłego męża trwał 8 lat
Niemal 8 lat temu rozpoczął się proces sądowy Dody i jej byłego męża, Emila S. Głośny proces wytoczony przez syryjskiego biznesmena Emila Haidara dotyczył zastraszania go przez piosenkarkę, jej partnera i kilku innych uwikłanych w przestępczy proceder mężczyzn. Chociaż pierwszy nieprawomocny wyrok w sprawie zapadł już rok temu, w marcu 2024, oskarżeni zdecydowali się na złożenie apelacji.
Doda dostała wtedy rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata, 100 tys. zł grzywny. Jej były mąż został skazany na dziewięć miesięcy bezwzględnego więzienia, półtora roku prac społecznych i 100 tys. zł grzywny na Skarbu Państwa.
Doda współwinna
Po kolejnym roku procesu zapadł ostateczny wyrok w sprawie. Artystka, chociaż przez cały czas donosiła o swojej niewinności i całą winą obarczała swojego byłego męża, została uznana za współwinną przestępstwa. 14 stycznia podtrzymano wcześniejszą decyzję sądu. Ogłoszenie wyroku miało miejsce 22 stycznia, a według sędzi Rabczewska nie tylko była świadoma przestępczego procederu jej byłego męża, ale i aktywnie w nim uczestniczyła.
– Wnoszę o nieuwzględnianie apelacji wszystkich oskarżonych. Jednocześnie wnoszę o nieuwzględnianie apelacji oskarżyciela posiłkowego, uważam, że jest za daleko idąca, a kara z pierwszej instancji jest adekwatna do popełnionego czynu – stwierdził prokurator Wojciech Fijałkowski, którego stanowisko poparła sędzia kierująca sprawą: "Pani Rabczewska sterowała z tylnego siedzenia" - stwierdzono w uzasadnieniu kończącym sprawę.
Fot. Dorota Rabczewska "Doda"/arch. PAP
Salonik24
Inne tematy w dziale Rozmaitości