na zdjęciu: dr Agata Malenda. fot. Salon24.pl
na zdjęciu: dr Agata Malenda. fot. Salon24.pl

Mówią o niej "pani od śmierci". Dr Malenda uczy, jak towarzyszyć w umieraniu

Redakcja Redakcja Wideo Salon24 Obserwuj temat Obserwuj notkę 15
- Najpiękniejsze są rozmowy z ludźmi, którzy twierdzą, że przeżyli swoje życie tak, jak chcieli, bo żyli w zgodzie ze sobą. A opieka paliatywna daje czas, by jeszcze to życie wzbogacić. Zdarza nam się, że rodziny pacjentów po ich śmierci mówią: „Tata uważał, że spędzony u państwa rok był najlepszym rokiem jego życia”. I to jest coś niesamowitego - mówi w rozmowie z Salon24 dr Agata Malenda, hematolożka, lekarka pracująca w hospicjum i członkini zarządu Fundacji Instytut Dobrej Śmierci.

Tekst jest częścią programu Salon24.pl „Tłumaczymy, jak się nie poddać” prowadzonego przez Mariannę Fijewską- Kalinowską. Cały odcinek programu znajdziesz tutaj:

Dr Agata Malenda: śmierć to wciąż temat tabu

Ideą Fundacji Instytut Dobrej Śmierci jest edukowanie społeczeństwa w zakresie towarzyszenia umierającym pacjentom w ich ostatniej drodze. A to wcale nie jest łatwe. Doktor Malenda nie ma wątpliwości, że śmierć to tabu. Temat tak bolesny, że wolimy go unikać, choć przecież jest on wpisany w życie każdego z nas.

- Nie umiemy rozmawiać o śmierci i często nie wiemy, jak zachować się w sytuacji, w której ktoś bliski umiera - mówi dr Agata Malenda. - To są dla mnie bardzo trudne momenty, gdy widzę, że pacjent twierdzi: „jestem gotowy, chcę już odejść”, a rodzina na to: „nigdzie nie idziesz, my cię nie puścimy”. I rozpoczyna się taka kłótnia, która wynika z tego, że nie słuchamy osoby, która umiera. A wystarczyłoby dać się tej osobie prowadzić. 

Zdaniem dr Malendy problem w towarzyszeniu osobom umierającym wynika często z ludzkiej natury, w której leży potrzeba działania, zwłaszcza w momencie kryzysowym. Rodziny pacjentów chcą „coś zrobić”, choćby doprowadzić do tego, by ich bliski otrzymywał więcej leków. Tymczasem podczas procesu umierania następuje moment, w którym nic nowego nie da się już zrobić. Nic prócz bycia blisko i towarzyszenia. 

- Jeśli miałabym wymienić, co jest najważniejsze podczas towarzyszenia drugiej osobie w procesie umierania, wskazałabym na trzy rzeczy - mówi dr Malenda. - Po pierwsze bardzo ważne jest słuchanie drugiego człowieka, bycie ciekawym tego, co ma do powiedzenia i nieocenianie go. Po drugie uważność. Czasem pacjent nie mówi, że coś go boli, ale my widzimy mikro zmiany na jego twarzy lub niepokój w ciele i wtedy udzielamy odpowiedniej pomocy. Po trzecie bardzo ważna jest umiejętność przyjmowania odmowy. Czasem pacjenci chcą na przykład pobyć sami, nie potrzebują naszego towarzystwa i trzeba to uszanować. 


Jak podkreśla hematolożka umiejętność słuchania drugiego człowieka to bardzo ważna kompetencja wśród wolontariuszy i personelu hospicjum. To właśnie dzięki rozmowom z chorymi, można poznać ich marzenia, a potem przystąpić do ich realizacji. 

- W hospicjum, w którym pracuję, staramy się spełniać marzenia naszych pacjentów. Czasem są to małe marzenia, np. odwiedzić okoliczny park czy obejrzeć jakiś konkretny film. Czasem jednak marzenia są bardzo duże i trudne do realizacji- mówi lekarka i podaje przykład mężczyzny, który przed śmiercią chciał porozmawiać z synem, z którym od 20 lat nie miał żadnego kontaktu. Rola personelu wykracza wtedy poza medyczną opieką nad pacjentem i rozpoczynają się poszukiwania danej osoby.  

- Bardzo często, gdy pacjenci marzą o tym, by spotkać się z kimś przed śmiercią i tę osobę w końcu udaje się odszukać oraz namówić na przyjazd (nawet z innego kraju, np. z Wielkiej Brytanii) i wreszcie dochodzi do spotkania, to często chwilę po tym spotkaniu, pacjent umiera. Umiera, bo to, na co czekał, nastało. Pożegnał się. To jest niesamowite, jaką mamy siłę, jako ludzie, że potrafimy doczekać do momentu, który jest dla nas tak ważny. Widziałam już naprawdę dużo takich sytuacji, a zawsze jestem nimi bardzo poruszona, bo nawet sama medycyna nie do końca potrafi wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje. 

Dr Malenda: często słyszę, że jestem "panią od śmierci"

Dr Agata Malenda przyznaje, że często słyszy zdanie: „To pani jest od śmierci”. Bawi ją to, ponieważ według niej, ta praca dotyczy znacznie bardziej życia, niż umierania.  

- Z pacjentami cały czas rozmawia się o życiu. Najpiękniejsze są rozmowy z ludźmi, którzy twierdzą, że przeżyli swoje życie tak, jak chcieli, bo żyli w zgodzie ze sobą. A opieka paliatywna daje czas, by jeszcze to życie wzbogacić. Zdarza nam się, że rodziny pacjentów po ich śmierci mówią: „Tata uważał, że spędzony u państwa rok był najlepszym rokiem jego życia”. I to jest coś niesamowitego!- mówi dr Malenda i dodaje, że bycie w zgodzie ze sobą to coś, czego sama codziennie stara się przestrzegać. Dzięki byciu w zgodzie ze sobą jest w stanie pomagać innym bez poczucia przytłoczenia i wypalenia. 

- Bycie w zgodzie ze sobą, czyli po prostu bycie autentycznym zakłada, że nie trzymam w sobie emocji, ale je przeżywam. W sytuacjach, które mnie przytłaczają, potrafię usiąść na środku pokoju w mojej pracy i po prostu się rozpłakać. 


Bycie w zgodzie ze sobą, słuchanie i przeżywanie swoich emocji to również coś, co zdaniem hematolożki jest bardzo ważne u osób przeżywających żałobę. Po stracie kogoś bliskiego w ludziach pojawia się cała gama emocji, nieuporządkowanych, przenikających się i czasem nawet sprzecznych,jak choćby smutek i radość.

- Dzisiejsze badania pokazują, że w procesie przechodzenia przez żałobę chodzi o to, by z momentu, w którym jesteśmy pogubieni i nie możemy się rozwijać, dojść do momentu, w którym, wciąż przeżywamy stratę, ale możemy na niej wzrastać-tłumaczy lekarka. - Jeśli ktoś towarzyszy osobie z rozsianym procesem nowotworowym przez rok, to jest nieustannie skupiony na pielęgnacji, karmieniu czy rozmowach, do czego potrzebuje dużo siły i odwagi. I gdy ten bliski odchodzi, to towarzysząca jej osoba będzie odczuwać prócz smutku, również ulgę, bo jej życie może ulec zmianie. Chodzi o to, by nie dać się wchłonąć tylko tym trudnym emocjom. Niestety w naszym społeczeństwie bardzo rzadko rozmawiamy o tym, że na żałobie można wzrosnąć. Nie ma na to przyzwolenia. Ludzie mają jednoznaczny obraz, z którego wynika, że jeśli ktoś jest w żałobie, powinien cierpieć, a przecież każdy przeżywa żałobę inaczej. 

na zdjęciu: dr Agata Malenda. fot. Salon24.pl

 


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj15 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo