Prezydent Wrocławia Jacek Sutryk wychodzi po przesłuchaniu w wydziale zamiejscowym Prokuratury Krajowej w Katowicach, w nocy z 14 na 15 bm. Sutryk usłyszał zarzut dotyczący wręczenia korzyści majątkowej b. rektorowi Collegium Humanum za uzyskanie dyplomu
Prezydent Wrocławia Jacek Sutryk wychodzi po przesłuchaniu w wydziale zamiejscowym Prokuratury Krajowej w Katowicach, w nocy z 14 na 15 bm. Sutryk usłyszał zarzut dotyczący wręczenia korzyści majątkowej b. rektorowi Collegium Humanum za uzyskanie dyplomu

Wrocław tonie, ale mieszkańcy nie dają za wygraną. Nowy ruch zamierza obalić Sutryka

Redakcja Redakcja Głos Regionów Obserwuj temat Obserwuj notkę 29
Wrocław po kilku latach rządów Jacka Sutryka tonie w kryzysie, nie tylko wizerunkowym. Po dwóch miesiącach od zatrzymania prezydenta Wrocławia przez CBA jasne jest, że afera Collegium Humanum była tylko symbolem mechanizmów, które niczym gangrena dotykają i bezpowrotnie psują poszczególne instytucje miasta - pisze Marcin Torz.

Wszystkie afery Jacka Sutryka

Poważne problemy Jacka Sutryka zaczęły się, gdy ujawniłem kulisy zakupu domu z basenem, który prezydent nabył za bardzo dobre pieniądze od prezesa jednego z klubów sportowych, sowicie dotowanych z miejskiej kieszeni. Pieniądze na zakup miał m.in. ze sprzedaży poprzedniej nieruchomości, którą kupił… prezes miejskiego Aquaparku. Po transakcji jego żona została prezeską ZOO.

Później wraz z aktywistami z Akcji Miasto ujawniliśmy proceder rad programowych, gdzie politycy dostawali grubą kasę za m.in. degustację sałatek w parku wodnym. Rekordowi radni na miejskim garnuszku w trakcie kadencji przytulili niemal milion złotych. Sieć powiązań polityczno-finansowych okazała się porażająca, dotyczyła niemal połowy Rady Miejskiej i trudnych do zliczenia krewnych i znajomych królika, których wytropić było trudniej, bo nie składają oświadczeń majątkowych. Była jednak tak gęsta, że we Wrocławiu zaczęło funkcjonować pojęcie „Klika Sutryka”.

Kolejne bulwersujące fakty dotyczyły ujawnionego procederu „samorządowego Erasmusa”, czyli akcji krzyżowego zatrudniania w radach nadzorczych i spółkach komunalnych prezydentów, wiceprezydentów, ich współpracowników i rodzin pomiędzy Wrocławiem, Poznaniem, Jelenią Górą, Sosnowcem, Gliwicami czy Dąbrową Górniczą.

Na jakiej podstawie grubą kasę pobierali samorządowcy? Bardzo często na podstawie wątpliwej wiarygodności dyplomów Collegium Humanum. Jednym z nich posługiwał się Jacek Sutryk, w sposób, który wzbudził wątpliwości CBA i prokuratury do tego stopnia, że te instytucje uznały za konieczne zatrzymanie go o poranku.

Wszystko to układało się już na wiosnę w bardzo niedobry obrazek, ale miało się zakończyć po wyborach samorządowych. Były kodeksy etyki, były deklaracje jawności, miało być nowe otwarcie, nowe standardy. A jaka jest rzeczywistość? W rzeczywistości zmiany poszły w zupełnie innym kierunku niż było to zapowiedziane. Ale do tego wrócimy za moment. Najpierw przeanalizujmy kto doprowadził do obecnej sytuacji.

Partiom układ Sutryka odpowiada

Partiom opozycyjnym – PiS i Konfederacji obecny układ z obiektywnego, być może nieco cynicznego punktu widzenia, powinien odpowiadać. Jest przecież w ich interesie. Żadna z tych formacji nie może liczyć w krótkiej i średniej perspektywie czasowej na zdobycie we Wrocławiu prezydentury dla siebie. To bastion Platformy, myślenia liberalnego i centrowego. Dlatego gnicie obecnego układu daje im czas na powolne przejmowanie elektoratu, budowanie struktur i poparcia.

Dodatkowo PiS uwikłany jest w układ w urzędzie marszałkowskim wraz częścią PSL, dawnych działaczy Bezpartyjnych Samorządowców i radnych PO związanych ze Schetyną i Szełemejem. Sutryk jest częścią tego układu, gwarantuje mu stabilność zatrudniając radnych sejmikowych na prestiżowych funkcjach w spółkach miejskich. Wywracanie stolika może być dla działaczy PiS cierpiących głód po odsunięciu ich formacji od rządów w kraju.

O Lewicy nie ma nawet co mówić. Ta partia wystawiła Jacka Sutryka i jest największą beneficjentką obecnego układu. W mieście, w którym od lat lewica miała marginalną pozycję dziś ma duży klub, lekko śmiesznego wiceprezydenta i liczne synekury dla lojalnych działaczy. Oni Sutryka będą bronić do krwi ostatniej kropli z żył.


Trzy Platformy w obronie Sutryka. Każda z innych powodów

Na sam koniec zostawiłem Platformę, bo to największy galimatias. Umówmy się: nie ma jednej platformy. Są trzy – Granowskiej, Schetyny i Jarosa.

Platforma Renaty Granowskiej to partia najbliższa w metodach działania do Sutryka. Dostaję dziesiątki sygnałów od oburzonych urzędników, działaczy, samorządowców i przedsiębiorców, którzy co prawda Granowskiej się boją, ale odrzuca ich zestaw metod budowania poparcia przez szefową Wrocławskiej PO i pierwszą zastępczynię Sutryka. W przypadku jego rezygnacji to ona obejmie w mieście rządy.

I nie chodzi tylko o dziwne transakcje służbową kartą, o miliony na klub piłki ręcznej, której prezesem był mąż polityczki, a prezesem stowarzyszenia posiadającego klub – mąż przewodniczącej rady miasta, od lat prawej ręki Granowskiej. Wszystko wskazuje na to, że wokół Granowskiej przez lata zbudował się układ zależności, który tłumaczy dlaczego polityczna PO tak zaciekle broni Sutryka.

Platforma Schetyny jest dziś w fazie odbudowywania się po zesłaniu byłego marszałka Sejmu i wicepremiera do Senatu. Wraz z prezydentem Wałbrzycha, Romanem Szełemejem, przy wsparciu szefa MSW, Tomasza Siemoniaka najpierw doprowadzili szeregiem intryg do poparcia Sutryka przez PO, później zaś, znów tkając zręczną intrygę – wymienili wojewodę z bliskiego Wielichowskiej (stronniczka Jarosa) Awiżenia na polityczkę bezpośrednio związaną z Romanem Szełemejem. Sutryk jest istotną częścią układu, który obsługuje interesy ludzi związanych ze Schetyną, głównie wokół Śląska Wrocław – zarówno tego piłkarskiego jak i koszykarskiego. Zatem PO Schetyny choć pozbawione formalnej pozycji w partii – odzyskuje sprawczość, a znając kunszt polityczny byłego marszałka Sejmu należy spodziewać się, że przekuje te możliwości w czyny. Jednak by tego dokonać potrzebuje Sutryka na stanowisku tak długo jak to możliwe.

Platforma Jarosa to teoretycznie najlepiej umocowana formalnie w partii grupa. Kontroluje władze regionalne, jednak złośliwi porównują szefa dolnośląskiej PO do Jana bez Ziemi. Nie ma wpływu na politykę w Sejmiku, nie ma wpływu na Radę Miejską Wrocławia, nawet wiceprezydenturę, którą wynegocjował dla PO z Sutrykiem Jaros przywłaszczyła sobie Granowska i podzieliła się łupem ze Schetyną, oddając mu stanowisko drugiego wiceprezydenta. Były szef MSZ wskazał na tę funkcję lojalnego Michała Młyńczaka.

Jaros być może miałby na odsunięciu Sutryka od władzy najwięcej do zyskania, jednak jego pozycja w partii jest chwiejna, nawet po powołaniu na funkcję wiceministra rozwoju i technologii. Wystawianie się na ryzyko w trakcie wyborów prezydenckich, o których wszyscy mówią, że mogą się rozstrzygnąć o włos to hazard, którego pokiereszowany po licznych porażkach Jaros raczej nie podejmie.

Dlatego jasne jest: mimo buńczucznych zapowiedzi z kampanii wyborczej Platforma nie przyłoży ręki, przynajmniej oficjalnie, do odsunięcia Sutryka od władzy. Brud będzie zamiatany pod dywan, pytanie czy o takie ilości – nie obawiam się użyć tego słowa – syfu – ktoś się zaraz nie potknie.


Jak trwoga to do straszenia PiS-em

Nie mając żadnych argumentów na wieść o referendum część Platformy zareagowała w najbardziej prymitywny sposób: straszy spiskiem PiSu. Każdy kto chce referendum to pisowiec, lub chociaż kryptopisowiec. To wygodna ucieczka i próba zamącenia ludziom w głowach, bo prawda jest inna. Każdy, kto rozumie politykę wrocławską wie, że PiS nie ma tu nic do powiedzenia, bo nie ma szans na zagospodarowanie energii społecznej wyzwolonej wokół sprzeciwu wobec patologii rządów Jacka Sutryka. Porusza ją rozczarowanie, zmęczenie, wstyd, który budzi rządząca klika, nie PiS. To jest prawdziwe paliwo, które napędza tę społeczną siłę.

Śmiemy twierdzić, że ta siła nie będzie maleć a rosnąć. Panowie i panie politycy: zróbcie poważny rachunek sumienia i zmierzcie się z tą prawdą. Obywatele naprawdę wiedzą lepiej jaka jest wrocławska rzeczywistość.

To dlatego jedyną siłą, na którą Wrocław może liczyć to obywatele. Mieszkańcy miasta, którym wstyd jest za to, jak potraktowały ich właściwie wszystkie partie polityczne. Słabi kandydaci, oszustwa wyborcze, obrażanie inteligencji mieszkańców. Nic dziwnego, że w narodzie wrze.

Dwie trzecie mieszkańców za odwołaniem Sutryka

Po wyrzuceniu z klubu KO trójki radnych za głosowanie przeciwko budżetowi Sutryka Piotr Uhle opublikował wyniki przeprowadzonego badania. W sondażu widać, że niemal dwie trzecie mieszkańców zagłosowałyby za odwołaniem Jacka Sutryka, gdyby tylko zostało zorganizowane referendum. Prawie 60 proc. z nich uważa, że takie referendum należałoby zorganizować.

O zarzutach dla prezydenta Wrocławia słyszało 90 proc. badanych. Sprawa nie dotyczy więc bańki polityków, dziennikarzy i aktywistów. Nie przemija również żywa emocja, którą widać w licznych komentarzach pod kolejnymi informacjami na temat politycznych nieprawidłowości w stolicy Dolnego Śląska. Ogień sprzeciwu się tli i nic dziwnego, że pojawiają się chętni, by go rozdmuchać.


Grają larum. Wrocławianie uratują miasto?

Jednak ten ogień jest prawdziwy i może przynieść pozytywne konsekwencje dla całego miasta. Każdy kolejny prezydent będzie wiedział, że rozsierdzeni mieszkańcy są w stanie go łatwo odwołać, jeżeli tylko zostaną przekroczone zwykłe granice przyzwoitości.

W mieście powstaje nowy ruch społeczny, którego energia uderzy w klikę Sutryka i partyjne układy. Czy będzie miała wystarczającą siłę, by go obalić? Wiele zależy od samych zaangażowanych w inicjatywę mieszkańców a także od samych partii politycznych. Bo te powinny się od spraw obywateli trzymać z daleka. Wynikami sondażu mieszkańcy pokazują partiom nie żółtą, (tę pokazali, karząc Sutryka w pierwszej turze wyborów) a czerwoną kartkę.

Sytuacja podobna jak dzisiaj nie wydarzyła się w historii wolnego Wrocławia, nie ma swoich odpowiedników w historii polskiej samorządności w ogóle. Obywatele mają jedną szansę, by pokazać politykom, gdzie jest ich rola – rola służby mieszkańcom. Grają larum i w takiej sytuacji pozostawanie biernym jest jak wspieranie skompromitowanej kliki Sutryka. Każdy obywatel ma moralny obowiązek, by działać.


Marcin Torz 

na zdjęciu: Prezydent Wrocławia Jacek Sutryk po przesłuchaniu w wydziale zamiejscowym Prokuratury Krajowej w Katowicach. Zdjęcie ilustracyjne. fot. PAP/Michał Meissner

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj29 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (29)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo