W końcu musiało dojść do spięcia między Krzysztofem Stanowskim a Romanem Giertychem. Poseł Koalicji Obywatelskiej, który prowadzi zespół parlamentarny ds. rozliczeń poprzedniej władzy i marzy o zamknięciu czołowych polityków PiS w więzieniach, zaatakował dziennikarza i biznesmena. Zarzucił mu, że dostawał dużą kasę ze spółek skarbu państwa, za którą może teraz pozwolić sobie na wakacje. Stanowski nie pozostał dłużny Giertychowi. Internet wręcz płonie od tej awantury.
Stanowski i Giertych. Zwarcie było kwestią czasu
Krzysztof Stanowski lubi prowokować. W poniedziałek pokazał zdjęcie, na którym wypoczywa w ciepłym kraju. To podziałało jak płachta na byka na Romana Giertycha. Poseł KO przystąpił do ataku na gwiazdę polskiego internetu. Zarzucił mu, że stał się finansowym krezusem z powodu współpracy z poprzednim kierownictwem Orlenu, na czele z Danielem Obajtkiem.
- Swoją drogą to cudownie, że płacąc od 20 lat co roku ogromne podatki z moich firm adwokackich mogłem się przyczynić pośrednio do tego, aby Pan sobie odpoczął na Malediwach. Proszę się nie spalić na słońcu! #BardObajtka - nie wytrzymał Giertych.
- Ja z kolei nie sądziłem, że moje ogromne podatki będą iść na pensję trolla internetowego - ripostował Stanowski. - Nie wiem kogo ma Pan na myśli mówiąc o trollu internetowym. Z pewnością nie mnie, gdyż ja pensji w Sejmie nie biorę, żadnych zleceń rządowych czy ze spółek Skarbu Państwa nigdy nie miałem i nie mam. O kim Pan pisze? - nie odpuszczał Giertych. Stanowski pokazał mecenasowi wpis z oświadczenia majątkowego posła KO, w którym podaje, że pobiera dietę parlamentarną w wysokości ponad 6 tys. złotych.
- To nie jest pensja, tylko dieta z której nie można zrezygnować bardzie Obajtka. Tak więc przeznaczam ją na sprawy społeczne: charytatywne i polityczne. Między innymi na finansowanie pisania zawiadomień na wykradanie przez PiS pieniędzy ze spółek Skarbu Państwa - przyznał mecenas.
- To są pieniądze z moich podatków. A to czy pan je przeznacza na sprawy społeczne, czy na alkohol, czy może na naukę tańca, to mnie zupełnie nie interesuje. Zresztą akurat się zgadzamy: wiadomo, że do sejmu nie szedł pan po pieniądze, tylko po immunitet - odparł Stanowski.
Giertych dostał rykoszetem
Na tym nie koniec awantury. Giertych zaproponował, że wpłaci Stanowskiemu wysokość swojej miesięcznej diety, jeśli ten odda wszystkie dochody otrzymane ze współpracy ze spółkami za 2023 rok na cele charytatywne. - Proszę pana, ja od pana żadnych pieniędzy nie chcę, bo boję się, że mogą być brudne i później będę mieć problemy. Wolę swoje zupełnie legalne i niekontrowersyjne dochody - nie odpuszczał szef Kanału Zero.
W międzyczasie w ferworze kłótni, Stanowski przypomniał, że Giertych jako minister edukacji w pierwszym rządzie PiS, promował swoje działania w prywatnych mediach za pieniądze publiczne.
Na Stanowskiego ruszyli internauci, skupieni wokół farmy mecenasa pod nazwą "Sieć na Wybory" #SNaW. Koordynatorem grupy wulgarnych internautów jest właśnie Giertych, który codziennie proponuje w wewnętrznych forach, kogo należy zaatakować i jakiego hasztagu użyć, by podbić zasięgi na portalu X. Tak też się stało z hasłem #BardObajtka w kierunku Stanowskiego.
Kontrowersje wokół farm trolli
Dlaczego używanie farm internetowych jest kontrowersyjne? Już wyjaśniamy:
- Manipulacja opinią publiczną: farmy internautów są często wykorzystywane do sztucznego kreowania popularności treści, osób, produktów lub idei. Generują fałszywe polubienia, komentarze i udostępnienia, co może wprowadzać w błąd użytkowników, sugerując, że dane treści są bardziej popularne lub autentyczne, niż faktycznie są.
- Dezinformacja: farmy internautów mogą być narzędziem szerzenia fałszywych informacji lub propagandy. Tworzenie i promowanie nieprawdziwych treści destabilizuje dyskurs publiczny i może prowadzić do poważnych konsekwencji społecznych, politycznych lub ekonomicznych.
- Brak autentyczności: ich działalność podważa autentyczność interakcji w mediach społecznościowych. Ludzie korzystający z platform mogą czuć się oszukani, gdy odkryją, że za komentarzami czy polubieniami stoją płatne farmy, a nie realni użytkownicy.
- Wpływ na wybory polityczne: farmy internautów były wielokrotnie wykorzystywane do ingerowania w kampanie wyborcze, wpływając na preferencje wyborców poprzez manipulowanie treściami w mediach społecznościowych.
- Nieuczciwa konkurencja: firmy lub osoby korzystające z farm internautów mogą zyskiwać nieuczciwą przewagę nad konkurencją, która działa w sposób etyczny. Przykładem może być sztuczne podnoszenie ocen produktów czy usług na platformach takich jak Amazon czy Google.
- Naruszenie zasad platform społecznościowych: większość mediów społecznościowych zabrania korzystania z farm internautów, uznając je za naruszenie polityki dotyczącej autentyczności i przejrzystości. Wykrycie takich działań może prowadzić do zawieszenia lub usunięcia kont.
- Siekana konina, co o tym sądzicie? - zapytał prowokacyjnie Stanowski po wielogodzinnej kłótni z Giertychem.
Później dziennikarz przyznał, że zajadał się wołowiną. Udało się więc wkręcić mu internautów i posła KO.
Niewykluczone, że wkrótce mecenas i prominentny poseł KO doczeka się dwugodzinnego filmiku na temat swojej kariery politycznej i otoczenia. Stanowski opowiadał już o Marcinie Kąckim, Elizie Michalik, Natalii Janoszek, Zbigniewie Stonodze, "Szalonym reporterze" czy Caroline Derpienski.
GW
Inne tematy w dziale Kultura