O tym, czy w przyszłym roku czeka nas rewolucja w pensjach, jednoczesny wolniejszy wzrost wynagrodzeń, przyspieszona automatyzacja, sztuczna inteligencja oraz o trendach na rynku pracy rozmawiamy z Krzysztofem Inglotem, założycielem Personnel Service i ekspertem rynku pracy.
Salon24: Czy polscy pracownicy mogą patrzeć w przyszły rok z optymizmem?
Krzysztof Inglot: Powiedzmy, że obok optymizmu przyda się również realna ocena sytuacji. Od wiosny tego roku obserwujemy spowolnienie dynamiki wzrostu wynagrodzeń, a w nadchodzącym roku dwucyfrowe podwyżki będą raczej należeć do rzadkości. To nie oznacza, że podwyżek nie będzie. Z deklaracji pracodawców wynika jednak, że będą oscylowały w okolicach 5-8%. To zjawisko wynika z rosnącej niepewności gospodarczej, która skłania firmy do ostrożniejszych decyzji, również finansowych. Z kolei pracownicy, w obliczu informacji o zwolnieniach w dużych przedsiębiorstwach, również zachowują większą ostrożność. Zamiast ryzykować, częściej decydują się pozostać u obecnego pracodawcy. Ten trend nie jest nowy – już na początku bieżącego roku zaledwie 18 proc. pracowników planowało zmianę pracy, jak wynika z naszego raportu Personnel Service „Barometr Polskiego Rynku Pracy”. Przewidujemy, że w nadchodzących miesiącach ten odsetek jeszcze się obniży.
Salon24: Być może pracownicy boją się, że ich miejsca pracy zredukują przyspieszająca automatyzacja i sztuczna inteligencja?
Krzysztof Inglot: O zabieraniu miejsc pracy jeszcze bym nie mówił, ale rzeczywiście z „Barometru Polskiego Rynku Pracy” wynika, że 55 proc, firm deklaruje gotowość do wdrażania automatyzacji i sztucznej inteligencji. Jeszcze dwa lata temu większość wskazywała, że tego nie planuje. Dynamikę potwierdza też „Financial Times”, który wskazuje, że start-upy, które działają w sektorze AI, osiągnęły przychody na poziomie ponad 30 mln dolarów rocznie w ciągu zaledwie 20 miesięcy, czyli pięć razy szybciej niż tradycyjne firmy SaaS. Podobnie, firma Waymo w rok zwiększyła liczbę przejazdów autonomicznymi samochodami z 10 tys. do 100 tys. tygodniowo.
Salon24: I pewnie będzie tak dalej, bo sztucznej inteligencji nie trzeba wypłacać pensji...
Krzysztof Inglot: Jej wdrożenie też kosztuje, ale jeśli mówi pan o wynagrodzeniach, to czeka nas rewolucja. Dyrektywa Unii Europejskiej o przejrzystości wynagrodzeń, która wejdzie w życie w nadchodzących latach, wymaga od pracodawców większej jawności płac. W Polsce coraz więcej firm, szczególnie dużych i międzynarodowych, wprowadza w ogłoszeniach widełki płacowe, co odpowiada na rosnące oczekiwania pracowników. Dla kandydatów to pozytywna zmiana, która zwiększa poczucie sprawiedliwości i ułatwia podejmowanie decyzji o aplikowaniu na daną ofertę pracy. Z perspektywy pracodawców proces ten niesie jednak wyzwania. Wprowadzenie jawności wynagrodzeń może wymagać rewizji polityki płacowej i wyrównania ewentualnych dysproporcji, co bywa kosztowne. Dodatkowo, transparentność może prowadzić do trudniejszych negocjacji z obecnymi pracownikami, którzy mogą poczuć się niedowartościowani w porównaniu do nowych kandydatów. Mimo wyzwań, widać, że ten trend nabiera tempa i wpływa na budowanie wizerunku pracodawcy jako otwartego i transparentnego, co staje się ważne w kontekście rywalizacji o najlepsze talenty na rynku pracy. Do konsultacji trafił też projekt posłów KO dotyczący jawności płac. Idzie on nawet o krok dalej niż założenia dyrektywy, bo obliguje pracodawców do publikacji widełek wynagrodzenia już na etapie publikacji ogłoszeń o pracę.
Salon24: A co z bezrobociem? Nadal uda się utrzymać je na tak niskim poziomie?
Krzysztof Inglot: W naszej ocenie rok 2025 będzie stał nadal pod znakiem ciągłego deficytu kadrowego. Polski rynek pracy od lat zmaga się z niedoborem pracowników, co stanowi istotne wyzwanie dla firm w różnych sektorach gospodarki. Według „Barometru zawodów 2025” braki kadrowe dotyczą 23 zawodów, zatem sporo mniej niż przed rokiem, kiedy było ich aż 29. To głównie specjaliści z fachem w ręku, lekarze, pielęgniarki, opiekunowie osób starszych, psychologowie i nauczyciele. Na liście zawodów deficytowych od lat są magazynierzy, a jeśli zagłębimy się w braki na poziomie powiatów, w wielu miejscach Polski wciąż brakuje pracowników fizycznych. Deficyt kadrowy wpływa na różne branże i dotyczy stanowisk różnego szczebla. Do tego jeśli spojrzymy na problemy gospodarcze za naszą zachodnią granicą i rosnącą niepewność wśród przedsiębiorców, zasadne wydają się przewidywania, że w najbliższych latach na znaczeniu zyska outsourcing procesowy. Firmy będą coraz częściej delegowały na zewnątrz zadania, które nie są podstawą ich biznesu, w tym rekrutacje pracowników, o których na rynku pracy coraz trudniej.
Salon24: Jest coś, co Pana zdaniem, stanie się trwałym trendem na rynku pracy na długie lata?
Krzysztof Inglot: To już się dzieje, a chodzi o konieczność kształcenia nowych kompetencji i reformy edukacji. Szybki rozwój technologii, zwłaszcza w obszarze sztucznej inteligencji, wymaga dostosowania systemu edukacji do nowych realiów rynku pracy. AI zmienia charakter wielu zawodów, eliminując rutynowe zadania, ale jednocześnie tworzy zapotrzebowanie na specjalistów w obszarach takich jak programowanie, analiza danych czy zarządzanie technologiami. Polskie uczelnie, zajmujące dalekie pozycje w międzynarodowych rankingach, wciąż zbyt wolno reagują na te zmiany. Brakuje współpracy z biznesem i dostosowania programów nauczania do potrzeb rynkowych. Inwestycje w kształcenie kompetencji przyszłości – w tym umiejętności cyfrowych, kreatywności i krytycznego myślenia – są kluczowe, aby Polska mogła skutecznie konkurować w erze AI. Bez reformy edukacji gospodarka może nie nadążyć za globalnymi liderami technologicznymi, pogłębiając deficyt kadrowy.
rozmawiał Tomasz Wypych
Na zdjęciu Krzysztof Inglot, fot. materiały prasowe/Canva
Inne tematy w dziale Społeczeństwo